że w praktyce nie ma on bezwarunkowego prawa weta.
Bo za każdym razem, w wypadku wątpliwości, "powinien się zapytać Trybunału Konstytucyjnego". Tako rzecze, w gruncie rzeczy, kto?
Ano nieoceniony Tuleja.
Tenże sam "sędzia", który z takim, homeryckim (to od Homera z South Park) zapałem bronił ongiś, uniewinniając od wszystkiego, Rzewną Sawicką, przyjaciółkę frontmenki. A potem, za zasługi w obronie bezkarności tych, co trzeba, powołano go do TK.
Po czym wywodzi, że kadencyjność Prezesa i wiceprezesa TK może być, ale po Rzeplińskim. I tak dalej.
Bełkot. I czysta, niczym już nie zawoalowana uzurpacja do decydowania o dosłownie wszystkim.
Przy czym znowu, jedyny konkret, nawet czysto formalny, na podstawie obecnego prawa, jaki z tych propagandowych bzdur wynika, to aktualnie obowiązująca ustawa o TK do nowelizacji.
Za kilka miesięcy, bo teraz naprawdę są dużo ważniejsze dla ludzi, a nie dla Rzeplińskich czy Michników, sprawy.
Natomiast uznanie decyzji Sejmu i Prezydenta, co do których ważności TK nie ma najmniejszego prawa się wypowiadać, za nieważne i na przykład "wybranie" sobie przez Rzeplińskiego takich sędziów TK, jakich on zechce, lub nawet długotrwałe ignorowanie wyboru i zaprzysiężenia 5 przez ten Sejm i tego Prezydenta, to będzie tak ciężkie naruszenie prawa, że raczej nawet łagodny PIS zareaguje.
Na przykład ostatecznym TK zignorowaniem.
Inne tematy w dziale Polityka