Mam pewien koncept, odnoszący się do najważniejszych, publicznych wystąpień Jarosława Kaczyńskiego w ostatnich miesiącach. Zaczynając od tego słynnego, wrześniowego na temat uchodźców, które miało miejsce w Sejmie, aż po dwa dzisiejsze, po expose Beaty Szydło.
Zacznijmy może od drugiego, krótszego, które było dziś ripostą na duracką przemowę ciołka z PO, a które zapewne przejdzie do annałów Sejmu, wszyscy wiemy dlaczego:)
A teraz drugie, dłuższe, będące właściwie uzupełnieniem expose, które bez wątpienia można zaliczyć do jego paru, najlepszych przemówień w politycznej karierze.
Te jego wystąpienia, znacznie ostrzejsze w tonie, w porównaniu do spokojnych, niemal zawsze kończonych wezwaniem do współpracy i pojednania, przemówień Beaty Szydło czy Andrzeja Dudy, mają oczywiście w pierwszym rzędzie na celu wyostrzenie koncyliacyjnego wizerunku tych nowych twarzy na czele PIS oraz polskiego państwa. I uwupuklenie, jakie potoki chamstwa na nie płyną. Ale nie tylko.
One mają - moim zdaniem - przekazać wszystkim, którym marzy się totalna wojna z PIS wyraźny komunikat.
Albo zaakceptujecie, zgrzytając zębami, obecny uklad, potraktujecie jako (niezasłużony) zaszczyt, że ktoś publicznie uznaje was jeszcze godnymi wezwań do wspólnej pracy dla Polski, i zaczniecie się przyzwyczajać do roli normalnej, demokratycznej opozycji.
Albo ja wrócę.
A o ile w kampaniach wizerunkowych, o chęć czy niechęć widzów i odbiorców, możecie ze mną walczyć, choć już nie tak skutecznie, jak przed laty, to w starciu ze mną, jako dysponentem pełni wladzy, nie macie żadnych szans.
I zobaczymy, jak szybko ta oczywista oczywistość zacznie sobie torować drogę do najbardziej zakutych łbów w PO, a przede wszystkim do ich sponsorów. Nie tylko w Polsce.
To trudna i bardzo ryzykowna gra. Rodzaj - moim zdaniem - pułapki, w której skrajne spersonalizowanie konfliktu, wokół właśnie Jarosława Kaczynskiego, jakiego właściciele III RP dokonali lata temu, ma odciągnąć ich uwagę od tego, co rząd Beaty Szydło będzie w rzeczywistości robił.
Ale, poza wszystkim, proszę popatrzyć, jaka przepaść - intelektualna, kulturowa i cywilizacyjna - dzieli tych, a wlaściwie tego, który próbuje ją prowadzić, od kałmucko-juchtowych, ledwie tylko spryskanych drogimi, markowymi perfumami, jego przeciwników.
Inne tematy w dziale Polityka