karlin karlin
775
BLOG

Cieszę się że Janowicz ten finał przegrał

karlin karlin Rozmaitości Obserwuj notkę 15

Brzmi obrazoburczo? Niekoniecznie.

Po pierwsze - bo może go to uchroni od eksplozji głowy, a widać że nerwus i pasjonat z niego pierwsza klasa.

Co zreszta pokazał w tym meczu. Jak zabrakło siły i przestało wychodzić, przyszło szukanie wygrywajacych piłek za wszelką cenę, a cierpliwość i staranność poszły w kąt. Jak zaczęły się mnożyć błędy, pojawił się "stary" Janowicz -  "A co mi tam, ja to wszystko chromolę" i zwykłe błędy zastąpiły słynne, dziwaczne, janowiczowe zagrania, które raczej nigdy nie mają szans trafić w kort. On po prostu jest jeszcze teniststą, u którego plan B nie istnieje.

Zresztą, czy nie da się rozsmarować na celebrycką pastę mlaskaczom i żyjącym z tego mediom, jeszcze zobaczymy. Już się w jakimś anglojęzycznym wywiadzie pochwalił, że zadzwonił do niego z gratulacjami Komorowski. Chyba ze słynnego kibla na stacji benzynowej. Oby sam sobie lub ktoś bliski mu uświadomił, że to jest droga na ktorej bardzo łatwo talent zamienić na blask telewizyjnych reflektorów i w efekcie zmarnować.

Po drugie - jeśli weźmie na wstrzymanie, w czym ta porażka może odegrać rolę zbawczego, zimnego prysznica, i zamiast powtarzać w każdym wywiadzie, że szuka sponsorów, zastanowi się nad swoim tenisem, to zauważy, że brak regularności to nie niezbywalna cecha charakteru, ale coś co można także wyćwiczyć.

Podobnie jak lepszy backhand czy return. A wszystko to są warunki niezbędne, aby w światowej, nawet szerokiej czołówce zagościć na stałe. Pewność siebie, czy nawet odrobina bezczelności jest w sporcie cechą czasem znakomitą, ale wyłącznie podczas gry. Poza kortem, a zwłaszcza na treningu lepiej się sprawdza pokorne szukanie swoich słabości.

Na korcie trzeba mieć plan B, trzeba umieć przeczekać kryzys lub fazę znakomitej gry przeciwnika. Trzeba umieć prowadzić grę, nawet jak nam nie wszystko wychodzi. I Janowicz od czasu do czasu pokazuje, że tak też potrafi. Ale bardzo szybko o tym zapomina i wraca do swojego ulubionego stylu - "wejdzie nie wejdzie".

Przecież cierpliwość i staranność są szczególnie ważne na otwartym powietrzu, gdzie dochodzą takie czynniki, jak wiatr i deszcz, no i na kortach ziemnych. A pod gołym niebem gra się większość turniejów, w tym te najważniejsze.

To nie jest tak, że minimalną ilość błędów popełniają tylko nudni przebijacze. Niska średnia niewymuszonych pomyłek to przepustka do elity, do której mam nadzieję że Janowicz aspiruje i ma do tego pełne prawo. Choć powinien pamiętać, że wygrywanie z oszczędzającym siły na turniej Masters przed wlasną, londyńską publicznością Murrayem, to jednak nie to samo co zwycięstwo z nim na przykład w 1/8 Australian Open. 

Życzę Janowiczowi, żeby jak najszybciej znalazł powaznych sponsorów i przestał o nich w kółko opowiadać, żeby nie zajmował się jakimiś dziwnymi telefonami z "Darz Bór" w tle, albo rozmyślał nad zmianą obywatelstwa na katarskie, przed czym go uchronił ponoć wyłącznie wymóg przejścia na islam. Nikt nie urządzał i nie urządza na niego takiej nagonki, jak na Radwańską .

I przy okazji, jak już mówimy o dwojgu naszych najlepszych tenisistów, żeby nie dał się wmontować w wysoce prawdopodobne, medialnie spreparowane i oparte na prowokowaniu konfliktu, "porównywanie" do Agnieszki. 

Sobie natomiast życzę doczekania jak najszybciej wypowiedzi Janowicza, dającej się streścić mniej więcej w ten sposób - "Tak, wiem że stać mnie na bardzo wiele, ale znam też moje słabe strony i zrobię wszystko, aby się ich pozbyć".

Jeśli Janowicz tak postąpi, to za rok, dwa Ferrer może od razu jechać na wakacje, a Djokovic szykować się w najlepszym razie na morderczą pięciosetówkę.

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Rozmaitości