Na tyle jesteśmy przyzwyczajeni do rozmaitych kombinacji wywiadowczych zupowo-rosołowo-mięsnych, że taki przepis pojawia się spontanicznie, jako odpowiedź na potrzebę dnia: a może by tak kartoflankę?
Należy zagotować 2 litry wody, sypnąć do niej po łyżeczce kminku i tymianku, wrzucić jakiś kawał indyka - jak skrzydło czy udziec. Pogotować z godzinkę na małym ogniu.
Po godzinie dorzucić liście laurowe i warzywa - kilka marchewek, kilka cebul (nawet z 6), można coś jeszcze z wonnych selerowatych (tylko nie szczwół plamisty :)
To się będzie gotowało do miękkości - a w międzyczasie myjemy, obieramy i krajamy w kostkę te tam powiedzmy kilo ziemniaków (tych całych skrobiowych bulw psiankowatych).
Gdy wsad w garnku zmięknie, odławiamy wszystkie warzywa i wrzucamy do gara ziemniaki. I teraz klu: ugotowaną cebulę blenderkiem na papkę - i sru do garka! Świetnie zagęści i wzbogaci zupę. Marchewkę wydajemy dzieciom, roślinom i zwierzętom (jeśli nie zjedzą dzieci ani zwierzęta - to przyjmie kompostownik i pożywią się w efekcie rośliny).
Czas na "orient" - obieramy i bardzo drobno siekamy kawałek świeżego imbiru, taki mniej-więcej kciukowiec. Wrzucamy do gara, całość ma się ugotować do miękkości.
Doprawiamy sosem sojowym (jakimś dobrym japońskim, NIE Tao-Tao!), bazylią, estragonem, majerankiem, pieprzem... Zapewniam, zasmakuje każdemu.
Zaś co do szwedzkiego ryżotto to mi się skojarzyło ze Szwecją - jadłem to i owo w tamtejszych barach i na statkach i takie danie mi pasuje do Szwecji. Zrodziło się z resztek - ryby pieczonej w piekarniku poprzedniego dnia (4 ładne kawałki czarniaka), całej oklejonej czosnkiem i estragonem - i jakiegoś starego ryżu na risotto. Ryż wiadomo - podprażyłem na łyżce oleju, polałem winem białym do odparowania, zalałem wrzątkiem. W to wrzuciłem rybę pokrojoną na drobne kawałki - i całość podusiła się porządnie pod pokrywką. Pod koniec dodałem pokrajaną w paseczki czerwoną paprykę - tak, aby w gotowym daniu była twardawa, blanszowana a nie duszona. Aby danie miało charakter "skandynawski" nie dodawałem mnóstwa przypraw, samo w sobie było już wszak "wonne"... Dodałem nieco bazylii, estragonu i pieprzu - no i ten sos sojowy. Żadnego tam sera - sam dobry ryż jest wystarczająco kleisty.
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości