Konkubinat jako bezbożna namiastka rodziny jest przez wielu uważana za synonim wolności. Taki idealny związek partnerski bez wzajemnych zobowiązań, nowoczesność pełną gębą. A co mówią statystyki? Dokładnie nie wiem, ale kiedy słyszę, że ktoś kogoś pchnął nożem w brzuch lub pobił dziecko na śmierć, to zaraz potem słyszę rzecz następującą. Konkubent Katarzyny K., Zygmunt S. stanął przed sądem za bestialskie pobicie dziecka ze skutkiem śmiertelnym. Na dziesięć medialnych donosów może jeden nie zawiera odmiany przez przypadki słowa „konkubinat” lub „konkubent”, prawie wszystkie zawierają „alkohol”. Staram się w swoim konserwatyzmie zachowywać indywidualny umiar, w zasadzie nie gorszy mnie pożycie sąsiadów za ścianą, bez względu na to czy pożycie jest konkordatowe czy na kartę rowerową. Natomiast martwi mnie powtarzalność, niemal stuprocentowa powtarzalność zdarzeń. Konkubinat – alkohol – śmierć dziecka. Będę unikał jak ognia wszelkich demagogii i tanich rozwiązań, jednak nie zamierzam unikać trudnych pytań. Niech mi będzie zacofany, niech mi będzie „prawiczek”, mimo wszystko chciałbym wiedzieć jaka jest zależność między konkubinatem i medialnymi komunikatami o kolejnych tragediach. Tak sobie myślę, że małżeństwo jest pewną klamką, która zapada. Małżeństwo to trochę tak jak pójść do wojska. Kończy się luz zaczyna wykonywanie zadań i porządek dnia. Trzeba rano wstać do roboty, trzeba myśleć o meblach do kuchni, o kołysce dla dziecka, o racie kredytu. Wszystko to razem jest frustrujące, ale daje też człowiekowi wyzwanie, do którego mówiąc sakramentalne tak, człowiek się zobowiązał. W przypadku konkubinatu nikt nikomu niczego nie obiecuje i od nikogo nie oczekuje. Związek jest luźny jak guma w kalesonach i można sobie pofolgować do woli. Jeśli do takiego raju trafią ludzie nieodpowiedzialni zaczynają się tragedie. W moim odczuciu, nie sam konkubinat jest patologią, ale to patologia najchętniej wybiera konkubinat. Wątpię i to bardzo w to, że prosta zamiana konkubinatu na małżeństwo uświęci związek. Formalności nie zmieniają charakterów, zatem problem z konkubinatem jest inny. Delegowanie konkubinatów do ołtarza staje się wręcz nobilitacją, niezasłużoną nobilitacją. Mówię oczywiście o tych konkubinatach gdzie zamiast śniadania pije się nalewkę babuni. Uświęcanie na siłę takich związków jest większym zagrożeniem niż pozostawienie ich w stanie pierwotnym. Patologii nie da się uświęcić, natomiast można i należy patologię monitorować. Skoro wiadomo, że konkubinaty są częstymi „bohaterami” pitawalu, no to rad nie rad trzeba się takim środowiskom przyglądać. Wiadomo, że zaraz podniesie się krzyk i prawa człowieka, prześladowanie jednostki i skończy się na bolszewizmie czy innym faszyzmie. Niemniej dylemat jest tego rodzaju. Albo będziemy chronić katowane dzieci, albo użalać się nad pijaną patologią. Być może jest w Polsce setki związków konkubenckich, które sobie radzą doskonale na pewno tak jest. I nie podejrzewam, aby te związku nie rzucały się normalnością w oczy. W Polsce normalność nie jest znowu tak częsta/gęsta, żeby jej nie dostrzec. W związku z tym nie widzę zagrożenia dla konkubinatu jako wyboru, z którym ja się średnio zgadzam jednak nic mi do tego. Chciałbym zobaczyć monitoring konkubinatu nieodpowiedzialnego, ponieważ jest to strefa szczególnie podatna na wszelkiego rodzaju przestępstwa i patologie. Statystki są nieubłagane, za statystykami trzeba podążać wbrew obowiązującym trendom.
Inne tematy w dziale Polityka