W moim komentarzu Tajemnicą poliszynela z 6 stycznia 2011 napisałem, że
ministerstwo powinno zarządzić wykonanie obiektywnego rankingu wszystkich pracowników naukowych, od doktora wzwyż, w oparciu o bazę WoK. W ciągu jednego miesiąca wszystkie jednostki powinny nadesłać do ministerstwa listy tych pracowników. Dla każdego powinny być podane trzy liczby z WoK: liczba publikacji, liczba cytowań, wskaźnik Hirscha h. Kolejność w rankingu powinna wynikać wprost z wartości h.

W "Rzeczpospolitej" z 14 stycznia 2011 można przeczytać:
Ministerstwo Nauki zapowiada stworzenie bazy danych m.in. z artykułami badaczy w prestiżowych czasopismach
Dane na temat efektów badań naukowych powinny być ogólnie dostępne – uważa wiceminister nauki prof. Zbigniew Marciniak. Podczas wczorajszej prezentacji raportu Ernst & Young „Produktywność naukowa wyższych szkół publicznych w Polsce” zapowiedział, że taka baza powstanie od nowego roku akademickiego.
Czyżby coś się ruszyło w polskim pozoranctwie naukowym? Zobaczymy w praktyce. Oczywiście baza zawierająca wyłącznie listy publikacji nie jest miarodajna do oceny "produktywności naukowej". Niezbędne jest podanie również liczby cytowań i wskaźnika Hirscha (h). Dane z bazy "Web of Knowledge" powinny być zgromadzone dla dwu okresów: od 2000 roku (czyli ostatnie 10 lat, co ilustruje aktywność naukową w ostatnim okresie), oraz od 1945 roku (czyli cały okres działalności naukowej).
Zestawienia bazodanowe, porównania i rankingi należy wykonywać WYŁĄCZNIE W OBRĘBIE KAŻDEJ DYSCYPLINY NAUKOWEJ Z OSOBNA. Dlatego sensowny podział na dziedziny i dyscypliny naukowe (o którym pisałem w poprzedniej notce) jest tak ważny.
Ale jeśli administracja ministerialna wrzuci w tej nowej bazie wszystkich badaczy do jednego "worka", to oczywiście ośmieszy ideę oceny produktywności naukowej i pozoranctwo naukowe będzie kwitło nadal.
Inne tematy w dziale Technologie