Jedna z przytoczonych w tytule zasad przeczy drugiej, lecz ważniejszą mi się wydaje veritas. Zwłaszcza kiedy się przywiązuje tyle uwagi do polityki historycznej, czyli historii politycznej, de facto. Może ona takową być, ale powinna być prawdziwa. I dlatego naruszam zasadę mówienia o zmarłych wyłącznie dobrze, pisząc o zmarłym niedawno profesorze Pawle Wieczorkiewiczu.
Z tego też powodu publikuję w Salonie tekst, który opublikowałem już w portalu http://www.studioopinii.pl/, z którym to portalem współpracuję od kilku miesięcy. Czytelnicy Studia i Salonu to raczej odrębne środowiska.
Ale wracajmy do profesora Wieczorkiewicza.
Z jednej strony napisał on szereg ciekawych prac spełniających wymogi dyscypliny naukowej. Nie one jednak zrobiły mu popularność wśród czytającej publiki. Gdyby przejawił talent literacki i robił karierę w literaturze pięknej, w gatunku history's fiction, byłby gwiazdą na miarę Dana Browna, autora ”Kodu Leonarda” W historii, którą uprawiał w sposób popularny, zbliżał się niebezpiecznie do amatora, Dariusza Baliszewskiego, który historię po prostu zmyśla. Paweł Wieczorkiewicz był zręczniejszy; on nie wymyślał od zera, on, opierając się na wątłych faktach, doprowadzał swój wywód ad extremum et absurdum, w sposób, który ludziom zainteresowanym historią, i nie znającym się na niej, wydawał się prawdziwy, choć nie był nawet prawdopodobny.
Koronną tezą Wieczorkiewicza było twierdzenia, że Polska w 1939 roku powinna była nie stawiać się Hitlerowi, lecz uderzyć z Niemcami na ZSRR. Ale Polska nie poszła z Hitlerem na Wschód, tylko stawiła mu opór. I to podważa opinię o Wieczorkiewiczu jako historyku, badaczu tego co było, sprowadzając go do roli kiepskiego autora fikcji historycznej. Dobry autor wychodziłby z prawdziwej sytuacji i rozwijał fabułę w sposób prawdopodobny. A przecież już wiosną 1939 roku w MSZ Rzeszy zrodził się i był realizowany pomysł paktu ze Stalinem przeciw Polsce. Pisze o tym Sławomir Dębski w kapitalnej pracy o stosunkach między Berlinem i Moskwą w latach 1939 - 1941. Paweł Wieczorkiewicz powinien był przeczytać tę dobrze udokumentowaną książkę i odnieść się do niej. Gdzie są jego dowody, że było inaczej, że Polska w ogóle mogła rozważać koncepcję antysowieckiego sojuszu z Niemcami, nawet jeśli były takie sugestie.
Żądania Hitlera pod naszym adresem służyły zantagonizowaniu stosunków polsko-niemieckich i doprowadzeniu do wojny. Bo wiadomo było, że żaden polski rząd ich nie mógł zaakceptować i trzeba nie mieć żadnego pojęcia o ówczesnej polskiej rzeczywistości, by pisać o możliwości wspólnego marszu nach Osten i mogących stąd wynikać korzyściach dla Polski. A czy nie bardziej prawdopodobne by było, że mając zwasalizowaną Polskę, Hitler ustaliłby jej zachodnią granicę tak jak przebiegała zachodnia granica Generalnego Gubernatorstwa, bez Krakowa i Lwowa, bo to były tereny c. i k. Austrii, a tę Anschluss włączył do III Rzeszy. A co by się działo na terenach pokonanego ZSRR ? Czy Hitler by zaprowadził tam demokrację ? Czy Polska by się ostała jako demokratyczna wyspa w morzu totalitaryzmu ? Jak fantazjować, to już do końca !
Głosząc to co głosił, prof. Wieczorkiewicz zdobył sobie opinię historyka kontrowersyjnego i w ten sposób zwracał na siebie uwagę. Kontrowersyjny ? Owszem. Ale historyk ?
”Rzeczpospolita” zamieściła ostatni wywiad z Pawłem Wieczorkiewiczem. A w nim sensacja. Grota-Roweckiego wydał za pieniądze Niemcom narzeczony jego córki. Już nie Kalkstein, nie Świerczewski, nie Blanka Kaczorowska-Kalkstein ? Kulisy wydania Grota opisywane były od lat. Jeśli historyk dokonał rewelacyjnego odkrycia, to podaje źródło, jeśli ma być poważnie traktowany. Zamiast tego mamy zagranie w stylu Jarosława Kaczynskiego; wiem, ale nie powiem.
Przy okazji Paweł Wieczorkiewicz stwierdził, że aresztowanie Grota nie było Gestapo na rękę, bo wymuszało reorganizację podziemia, które było przez Niemców w 80 procentach rozpracowane. Skąd profesor historii to wiedział ? Z jakiego źródła, poza głębokim przekonaniem, które jest zawsze największym wrogiem prawdy ? No, a jeśli nie było na rękę, to po co go aresztowano ? Opinia publiczna, domagałaby się tego od Gestapo za pośrednictwem prasy? Idąc dalej, dowiadujemy się, że podziemie solidarnościowe tez było w 80 procentach infiltrowane. Tak daleko nie szedł nawet historyk Żaryn z IPN.
Wolny człowiek w wolnym kraju może mieć dowolne poglądy i powinien mieć prawo ich głoszenia. Problem z Pawłem Wieczorkiewiczem nie polega na kontrowersyjności jego poglądów. Niechby były nawet i skrajne. Nie były przy tym faszystowskie, co mu niektórzy jego krytycy pochopnie imputowali. Istota sprawy polega na tym, że historyk z prawdziwego zdarzenia swoich poglądów, negujących dawno zbadane wydarzenia, nie podaje w sposób sugerujący, że sa faktami. A tak je odbiera spora część czytającej publiki, zasugerowana ich atrakcyjnością i profesorskim tytułem piszącego. Wśród fachowców takie stawianie sprawy powinno budzić zażenowanie, jeśli nie zgrozę.
Wieczorkiewicz z góry rozbrajał krytykę. Najnowsza historia Polski - jego zdaniem; ”Właściwie przyzwoicie nie została opisana w ogóle...W dużej mierze to wina polskich historyków... Nie są w stanie wyobrazić sobie, że w rzeczywistości mogło być inaczej niż im się wydaje....Oskarżam polskich historyków o brak wyobraźni, elastyczności....wymażmy całkowicie całą pisaną historię Polski po 1939 roku i napiszmy ją od nowa. !”
Co więc mamy myśleć o takich historykach jak Kunert, Szarota, Strzembosz, Friszke, Paczkowski, Machcewicz i cała plejada innych ? Wydawało się im to co badali i opisywali, a dopiero Wieczorkiewicz wiedział jak było naprawdę ?
A wniosek profesora: ”Środowisku polskich historyków potrzebny jest silny, ozdrowieńczy wstrzas. Może byłby nim proces lustracyjny”
No, i jesteśmy w domu. Nieprawomyślni historycy przestaliby zawracać głowę, badając i ogłaszajac fakty sprzeczne z jedynie słusznym poglądem. Nie jest to odkrywczy sposób uprawiania historii. Kiedy na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Paweł Wieczorkiewicz studiował na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego ta metoda była wciąż jeszcze lansowana. Już wtedy zresztą z umiarkowanym skutkiem.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka