Ernest Skalski Ernest Skalski
71
BLOG

Póki piorun nie trzaśnie, chłop się nie przeżegna.

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 0

 

Powtarzam to rosyjskie powiedzenie może zbyt często, ale do postu Igora Janke (w obu salonach) o trzech zmarnowanych latach prosperity, pasuje ono jak ulał.

 

Jestem umiarkowanym zwolennikiem rządów Tuska, byłem zdecydowanym przeciwnikiem rządów Kaczyńskiego, ale pretensje o zmarnowane lata mam do nich umiarkowane. No może, do Jarosława Kaczyńskiego nieco większe. Chwilami bowiem dysponował on wraz z przystawkami - LPR i Samoobrona - większością parlamentarną oraz bratem-prezydentem. I nawet zrobił niewielkie kroki w kierunku... liberalnym, zmniejszając i znosząc podatek od spadków i darowizn, znosząc najwyższy próg podatkowy. Więcej nie zrobił, bo mu  się politycznie nie kalkulowało.

 

Tuskowi też nie za bardzo się kalkuluje, ale i możliwości ma mniejsze, przy chwiejnym koalicjancie, niechętnym prezydencie i nieprzewidywalnej lewicy. Ale zastanówmy się chwilę dlaczego reformy, nieodzowne dla interesów kraju, nie kalkulują się politycznie.

 

Dzięki nim Polska będzie rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej. Czy wszyscy ? A jeśli nawet wszyscy, czy prawie wszyscy, to czy polepszy się im w tym samym stopniu i w tym samym czasie ? Gospodarka zyska, ale nie wszystkie jej działy i nie wszystkie regiony. A w zróżnicowanym społeczeństwie jedni się boją, że stracą, inni boja się wszystkiego na wszelki wypadek, inni rozumieją konieczność zmian, ale to są ci, którzy najlepiej sobie dają radę w każdej sytuacji, więc i teraz czują, że jest im dobrze, a boją się - choć bez paniki - wszelkich perturbacji, więc są gotowi poczekać.

 

Wszyscy deklarują, że brakuje im wizji Polski dla następnego pokolenia. Kaczyński tę wizję miał, ale większości wyborców ona nie pasowała. Tuskowi się zarzuca, że żadnej wizji nie głosi. Ale niechby ogłosił, zaraz by się okazało kto jest przeciw i zamieszanie gotowe. Większość rozsądnych wyborców nie  poprze wielkiej wizji, wymagającej radykalnych zmian, ale poprze ograniczone reformy, jeśli będzie przekonana do nich przez liderów, do których ma zaufanie. Bo zrozumienie mechanizmu tych zmian  nie przekracza możliwości średniego umysłu, ale nie każdy umysł chce się w tym celu wysilać. Zaś zaufanie, w warunkach stabilizacji i spokoju zdobywa się powoli, co zdaje się  dobrze rozumie Tusk, a czego nie chcą zrozumieć ci, którzy go poganiają.

 

Kiedy zatem jest czas na reformy ?

 

Margareth Tachter, pytana w Polsce jak się przeprowadza reformy, które nie maja poparcia społecznego, odpowiedziała, że się ich nie przeprowadza. Nawet absolutni monarchowie; Piotr I, Józef II, Napoleon ,Aleksander II, czy autorytarni politycy Bismarck, Stołypin, reformując swe państwa musieli mieć poparcie liczących się warstw  swych poddanych. Warto zaś zauważyć, że następowało to po wstrząsach, czy wojnach, często przegranych. Frankin Delano Roosevelt został jak najbardziej demokratycznie wybrany w 1932 roku, w szczytowym momencie Wielkiego Kryzysu, największej, obok wojny secesyjnej, katastrofą w  historii USA. Wybrano go, aby zrealizował swój program, będący, w uproszczeniu, zauważalnym ograniczeniem ”dzikiego” do tej pory kapitalizmu.

 

A w Polsce, w 1989 roku, było dla wszystkich jasne, że komunizm zostawił kraj w stanie katastrofy i upadku i  że jakieś radykalne kroki muszą być przedsięwzięte. To umożliwiło transformację, którą historia powiązała już z rządem Mazowieckiego i Balcerowicza.

 

Orzechy przeciw dolarom, czy dolary przeciw orzechom (przy obecnym kursie dolara powiedzenie straciło na wyrazistości) że to co się dzieje w USA to nie kryzys, który rolę Roosevelta pozwoliłby odegrać Obamie (bez konkretnego projektu, co nie znaczy, że musi on przegrać) Podobnie niewielkie, jak na razie, wyhamowanie wzrostu PKB i inflacja w okolicy pięciu procent, to nie jest wstrząs, któryby w Polsce wywołał potrzebę wielkich radykalnych zmian. Pewne, niechby nawet relatywne lecz odczuwalne, pogorszenie może spowodować wzrost zrozumienia, że pewne zmiany są jednak nieodzowne.

 

Polityczny zgiełk stwarza wrażenie ogólnego chaosu, ale instytucje państwa są  już w wystarczającym stopniu stabilne, gospodarka opiera się w przeważającym stopniu na zdrowych podstawach, życie społeczne jest w miarę uporządkowane. Można chyba zaryzykować twierdzenie, że w tym dziele osiągnęliśmy więcej niż II Rzeczpospolita w swoim dwudziestoleciu. Może dziadkowie mieli większe trudności do pokonania, a na pewno działali w warunkach izolacji międzynarodowej i poważnego zagrożenia. Ale to już odrębny temat.

 

W każdym razie, tak jak dojrzałe demokracje, powinniśmy unikać wstrząsów i już na pewno ich nie wywoływać, lecz przeprowadzać spokojnie potrzebne zmiany, które jakoś nie przechodziły w  korzystnych ekonomicznie warunkach. Być może zatem dobrą stroną nie najlepszej koniunktury będzie  większa społeczna i polityczna łatwość przeprowadzenia zmian.

 

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka