Ernest Skalski Ernest Skalski
89
BLOG

Eurazja nie chce się skończyć

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 12

 Gospodarka folwarczna kończyła się. Intrata malała, majątki były pozastawiane, poddani  prawie nie wychodzili na pańszczyznę, a kradli co pańskie coraz bezczelniej, bo już ich nie bardzo można było batożyć na gumnie. Ale dziedzic ciągle jeszcze udawał pana, kiedy chłopstwo stało z czapkami w rękach podczas jego przejazdu do kościoła.Ten mechanizm psychologiczny w jakimś stopniu - acz nie do końca - tłumaczy reakcję Rosjan i ich państwa na to dzieje się w byłym imperium sowieckim.  

”The end  of Eurasia” nazywała się książka rosyjskiego politologa z moskiewskiego oddziału Fundacji Carnegie, Dmitrija Trienina, którą czytałem i omawiałem w ”Gazecie Wyborczej” w roku 2002.  Autor napisał ją przed atakiem na World Trade Center, lecz uzupełnij już potem, gdyż rosyjska reakcja na to wydarzenie zdawała się potwierdzać tezy tej książki. Lecz spróbujmy wpierw wyjaśnić jej założenie wstępne.  

Ruchome granice 

- Rosja ma tylko dwóch sojuszników; rosyjską armię i rosyjską flotę - mawiał cesarz Aleksander III (1881 - 1894) rusofil, nacjonalista, który starał się cofnąć skutki unowocześniających kraj reform swojego ojca, Aleksandra Drugiego. Był to punkt widzenia podyktowany rosyjskim myśleniem geopolitycznym.  

Historyczna Ruś była krajem leśnym i stepowym, nie ograniczanym, ale i nie chronionym przez morza i niebotyczne łańcuchy górskie. Walki z najeźdźcami, którzy wkraczali ze wszystkich stron rozgrywały się na ruskim terytorium i jeśli nawet Rosjanie w nich zwyciężali, to kosztem ogromnych zniszczeń i strat.  W zamierzchłych czasach były to najazdy Chazarów, Połowców, Normanów, którzy chyba założyli państwo ruskie, choć wielu rosyjskich historyków  to neguje. Nikt nie neguje jednak faktu, że w XIII wieku Mongołowie - Tatarzy opanowali Ruś na kilka stuleci. Najeżdżały te ziemie zakony rycerskie, wojska litewskie, polskie, szwedzkie, francuskie, korpusy interwencyjne w czasie wojny domowej i Niemcy w obu wojnach światowych.

Przy powszechnej świadomości historycznej Rosjan spowodowało to trwały kompleks zagrożenia i przekonanie, że Rosja jest otoczona wrogami, którzy na nią czyhają. Poczucie stałego zagrożenia zrodziło powszechne zrozumienie konieczności posiadania mocnych sil zbrojnych, silnej władzy i uczynienia z Rosji czegoś w rodzaju obozu warownego.

A ponieważ nie miał on naturalnych umocnień przeto koniecznością się stawało odsuwanie niebezpieczeństwa od jądra ziem ruskich, czy od ich całości, przez zajmowanie i podporządkowywanie  sobie nowych terenów. Stąd wielowiekowa ekspansja ze wszystkich kierunkach, bo  zewsząd mogło nadejść nieszczęście. 

To myślenie początkowo wyznaczało politykę Księstwa Moskiewskiego, zalążka obecnej państwowości rosyjskiej. Rozszerzało się ono, podporządkowując sobie, przeważnie w bardzo brutalny sposób inne księstwa ruskie, a potem i ziemie ościenne. Ale jak już poszło to na całego. Ekspansja nie zatrzymywała się już na naturalnych granicach, takich jak góry Uralu, Kaukazu czy.. nawet Pacyfik. Do Rosji należała nawet Alaska, a rosyjskie faktorie i forty zbliżały się z północy do dzisiejszego San Francisco. 

I w  ten sposób powstawał twór państwowy na dwóch kontynentach w Europie i Azji (obecność na zachodniej półkuli była krótkim epizodem; Rosja głupio sprzedała Alaskę Stanom Zjednoczonym w roku 1867, przy czym w USA powszechny był pogląd, że  to ...  zmarnowane pieniądze) Lecz termin Eurazja nie był  w Rosji geograficznym pojęciem. Stał się określeniem ideologicznym założeniem państwowości rosyjskiej. 

Obowiązywało ono, jeszcze  przed pojawieniem się tego terminu, za Iwana IV, Groźnego, który Wielkie ( już !) Księstwo Moskiewskie przemianował na Carstwo Moskiewskie i rozpoczął podporządkowywanie ziem i narodowości nie rosyjskich.  Kontynuowało to Imperium Rosyjskie Piotra I i jego następców, przejął to  Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, a na przełomie wieków XX i XXI mogło się wydawać, że kolejne wcielenie Wielkiej Rusi - Federacja Rosyjska - odstąpi wreszcie od tej polityki. 

Dmitrij Trienin w swej książce liczył na rozsądek władzy skupionej wokół prezydenta Putina i racjonalne podejście społeczeństwa. Przeliczył się. I nie on jeden. 

Wyszło jak zwykle 

Rozmawiałem z panem Trieninem w Warszawie,  niedługo po wydaniu tej książki. Nie był już taki pewien, że koncepcja Eurazji, gorliwie zresztą broniona przez wielu, upadnie, ale wciąż miał nadzieję i wyglądało to jeszcze w  miarę rozsądnie. 

Rosja, wskazywał Dmitrij Trienin, funkcjonuje na trzech zasadniczych kierunkach; wschodnim, południowym i zachodnim.

Wschodni, to przede wszystkim konfrontacja z Chinami. Teraz jest spokój, stosunki Moskwa Pekin są poprawne, czy prawie dobre. Ale pamiętam swoją podróż z Moskwy do Nowosybirska, Irkucka i Chabarowska (Do Władywostoku cudzoziemców nie wpuszczali) Było to w 1971 roku, w jakiś czas po przepychance sowieckich i chińskich pograniczników na wyspie Damianskij na Amurze. Im bardziej na wschód tym więcej było w rozmowach strachu przed Chińczykami, odpierania ich pretensji do ziem na północ od Amuru, które Rosja zabrała Chinom w XVII wieku. 

W tym czasie przewaga militarna ZSRR nad ChRL była bezdyskusyjna. Za kilka lat tak już na pewno nie będzie.  Trzydzieści parę lat temu czuło się tam gospodarczą obecność Japonii. Teraz znacznie mocniejsza jest chińska. Chiny przegoniły już gospodarczo Rosję. Rosyjski Daleki Wschód stal się  gospodarczo dosyć daleki od Moskwy.

Ogromne puste przestrzenie zamieszkuje kilka milionów ludzi, którzy stopniowo opuszczają te piękne, lecz  trudne do życia ziemie. A za Amurem tłoczą się setki milionów Chińczyków. Mają oni pamięć historyczną chyba jeszcze bardziej wyostrzoną  niż Rosjanie, pamiętają o swoich dawnych prawach do tych terenów. I nie można wykluczyć, że obecna ich ekspansja gospodarcza to krok do masowej kolonizacji, nawet bez jawnego podboju. 

Kierunek południowy to niestabilny front z niespokojnym światem Islamu. Plus stały od lat konflikt  z Gruzją. Walka o poszerzanie i utrzymanie wpływów  w dawnych republikach sowieckich Azji Środkowej i Zakaukazia, zwalczanie separatyzmu na terenach samej Federacji Rosyjskiej, znajdującego oparcie w krajach islamskich. 

Natomiast z kierunku zachodniego, dowodził Trienin, nic Rosji nie zagraża. Na tym kierunku odbywa się korzystna wymiana  handlowa, przepływa kapitał, dopływa  know how. Przez ten kierunek Rosja zbliża się do zachodnich instytucji i wchodzi do nich. Może przezwyciężać zapóźnienie cywilizacyjne, biorące się z dawnej historii, a przede wszystkim ze straszliwego eksperymentu, jakim się okazał komunizm.

Wyglądało na to, że władza rosyjska  dostrzega tę możliwość, a ustabilizowawszy się, może realizować politykę zbliżenia z Zachodem i przejmowania standardów  nowoczesnej cywilizacji. Potwierdzało tę hipotezę skwapliwe poparcie, udzielona prze Putina Ameryce, a pośrednio Zachodowi w ogóle, po zamachu 11 września 2001 roku. 

A naród ? Naród przywykł słuchać władzy, nawet kiedy jak za Piotra Pierwszego brutalnie westernizuje kraj. A poza  tym Rosja na obecnym przełomie wieków nie składała się już z bojarów i mużyków. Lilia Szewcowa, politolog (”politolożka” jakoś mi nie przechodzi przez gardło)  z tejże samej Fundacji Carnegie w tym samym mniej więcej czasie, wydała książkę ”Putin's Russia”. Dowodziła w niej, że społeczeństwo rosyjskie jest w stanie zaakceptować prawdziwą  demokrację i odpowiednie standardy w polityce. 

Warto się zastanowić dlaczego Trienin i Szewcowa się pomylili w swoich przewidywaniach. -  

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka