Okropna ta nasza Rzeczpospolita ! Aparat władzy rozbuchany, niesprawny i w sporym stopniu skorumpowany. Raczej przeszkadza w interesach niż pomaga. Klasa polityczna zapiekła w kłótniach i niewiele robiąca dla kraju. A w nim ciągle jeszcze duże obszary biedy, z szerokim marginesem wykluczonych, który się dodatku powiela w kolejnym pokoleniu. Struktura społeczna anachroniczna i mało efektywna. Infrastruktura marna i niewydolna, a inwestycje publiczne wołają o pomstę do nieba.
Tyle zła i siła by jeszcze wymieniać, a przecież te straszne ostatnie dziewiętnaście lat to najwspanialszy okres w naszej, ponad już tysiącletniej historii !
Safety first
Od zarania państwowości, wojny i wojny. Na naszym terytorium i w pobliżu granic. Były wojny gdy Polska była rozbita i słaba, a także kiedy była wielka i wspaniała i gdy chyliła się ku upadkowi. I długi okres pod zaborami, też przerywany wojnami, w których byliśmy mięsem armatnim dla zaborców. Druga Rzeczpospolita zrodziła się ogniu, de facto dla nas bratobójczej, wojny światowej i wojen pochodnych - Lwów, Śląsk, Wielkopolska - a wybroniła się w wojnie bolszewickiej i legła w kolejnej wojnie światowej.
Sojusze, w tym dynastyczne, pokoje zawierane i zrywane. A nawet w dłuższych okresach między wojnami nie przestawały istnieć wokół potencje, które stanowiły zagrożenie dla Polski. A potem kolejne z nimi wojny.
Teraz jesteśmy w NATO, ciągle i długo jeszcze najsilniejszej strukturze militarnej świata. Nie możemy wiedzieć co będzie za sto lat, ale w dającej się przewidzieć przyszłości nikt nie zagraża naszej niepodległości, naszemu terytorium i życiu naszych obywateli.
Polska jest członkiem jednoczącej się - z bólami bo bólami - Europy, w której nie sposób wyobrazić sobie wojny między narodami, a mordowały się nawzajem zaledwie dwa pokolenia temu. Wróciliśmy do głównego nurtu cywilizacji, z którego wywlókł nas na prawie pół wieku komunizm. Znów bierzemy udział w dobrych zawodach i to w czołowej drużynie, jaką jest EU. Nawet nasze mankamenty mieszczą się w standardach współczesnej cywilizacji.
Jeśli się nie podamy zawodowej jeremiadzie grona zawiedzionych polityków i judzeniu tabloidów, to musimy sobie zdać sprawę, że nigdy w naszej historii tak wielka część mieszkańców naszego kraju nie miała tak dobrych warunków materialnych. Uwzględniając standardy minionych epok. Nawet tych złotych. Dzięki transformacji żyjemy o kilka lat dłużej, Poprawiły się warunki mieszkaniowe i zdrowotne większości obywateli. Zmotoryzowaliśmy się i utelefonili, co było niedościgłym celem za PRL-u. Staliśmy się wolnymi obywatelami nie tylko Polski, ale Europy i świata. Tego stanu nie sposób przecenić.
Oczywiście zaraz odezwą się ludzie małej wiary i niewielkiego rozumu. Przywiązani do obrazu społeczeństwa jako obszaru nędzy, z którego wybijają się jedynie szczyty ukradzionego prostym ludziom bogactwa. Przekonani że Bruksela i Waszyngton rządzą nami zamiast Moskwy, a może znowu Moskwa i Berlin. Bo nie potrafią sobie wyobrazić, ze Polska może być suwerennym krajem. Krzyczą, że wykrwawiamy się w Iraku i Afganistanie, gdzie w ciągu pięciu lat zginęło dwudziestu paru naszych żołnierzy, że zagraża nam atak Al Kaidy. Porównajmy to z sierpniem 1939 roku, kiedy to Stalin zawierał pakt z Hitlerem i przywróćmy właściwą miarę rzeczom.
Ludziom wyrastającym w pokoju i bezpieczeństwie stan obecny wydaje się naturalny i jak zdrowie, nie jest brany pod uwagę na co dzień. Ale nie szukajmy odniesieni tylko do naszej historii. Postawmy się w skórze choćby mieszkańców Gruzji, Bliskiego Wschodu, Darfuru, Somalii, czy choćby byłej Jugosławii w ubiegłej dekadzie, by zdać sobie sprawę, że nasza obecna sytuacja to raczej wyjątek niż reguła w dzisiejszym świecie.
Wygraliśmy los na loterii, ale wykupiliśmy go w rozsądny sposób. Wnieśliśmy - my czyli demokratyczna opozycja i znacząca większość społeczeństwa - ważny wkład w demontaż systemu komunistycznego w Polsce i poza nią. Na naszej ziemi, w ciągu wielowiekowej historii, miały miejsce wojny międzyplemienne i międzydzielnicowe, krwawe rokosze szlachty i rebelie pospólstwa. W II Rzeczpospolitej, która była niezaprzeczalnym dobrem, mieliśmy krwawy przewrót majowy i krwawo tłumione protesty. Przemocą, obcą i własną, instalował się w ogniu bratobójczej walki komunizm. A odszedł drogą kompromisu, który jak to kompromis, nie zapewnił pełnej satysfakcji zwycięzcom, ale też nie kosztował ani jednego życia. Nie zostawił, dzielących społeczeństwo, krwawych rachunków kolejnej wojny domowej. Zostawił natomiast klasę polityczną z tymi bojownikami, których zapał wojenny rośnie, w miarę jak się niedoszła wojna oddala.
Dłużej klasztora czy przeora ?
Ten historyczny sukces ma, co normalne , wielu ojców, a wśród nich godzi się wymienić Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Dzielnie knuli w latach stanu wojennego i następnych. Z Jarosławem miałem nawet rzeczowy i sympatyczny kontakt pod koniec tego okresu. dostarczałem mu analizy sytuacji politycznej na potrzeby ”Solidarności” i ku memu miłemu zaskoczeniu otrzymywałem nawet honorarium. Rozmowy z nim były naprawę ciekawe. Dużo wiedział i rozumiał, a dobrze o nim świadczyło, że chciał wiedzieć i rozumieć więcej.
Obaj bracia wzięli udział w obradach Okrągłego Stołu i dziś milczą na jego temat, bo gdyby potwierdzili, że była to haniebna zmowa z komunistami mająca na celu stworzenie PRL-u bis, zwanego dla niepoznaki III RP, to musieli by się jakoś odnieść do swojej w tym roli. Milczą bo interpretacja Stołu jako zmowy im odpowiada, a dobrze wiedzą, że żadna ze stron nawet nie przewidywała jeszcze przejęcia władzy i że ku zaskoczeniu obu Stół ruszył lawinę przemian.
I to były wielkie dni Jarosława. To on wykonywał, umiejętnie i skutecznie, pomysł Wałęsy, by wyciągnąć z kontraktowej większości w Sejmie satelitów PZPR, Zjednoczone Stronnictwo Ludowe na czele z Malinowskim i Stronnictwo Demokratyczne z Jóźwiakiem. Pamiętam jak w tym okresie wpadał do ”Gazety Wyborczej” by porozmawiać. Udało się i dzięki temu mógł powstać rząd Tadeusza Mazowieckiego, a to dopiero oznaczało odebranie władzy PZPR. Tak więc Jarosław Kaczyński okazał się skutecznym monterem III Rzeczpospolitej. I jeśli kiedyś zajmą się nim fachowi i apolityczni historycy, to będą musieli stwierdzić, że to co on teraz przemilcza było jego największym wkładem w dzieło odrodzenia suwerennej Polski. I nie przesłonią tego inne, powiedzmy, kontrowersyjne jego działania, łącznie z epizodem IV RP.
Jarosław był nie tylko monterem III RP, lecz znaczącym współtwórcą prezydentury Wałęsy, mimo że jak teraz twierdzi Lech Kaczyński, już wtedy wiedzieli o jego przeszłości, która go ma teraz dyskwalifikować. Obaj Kaczyńscy zajęli godne, na miarę swych autentycznych zasług, miejsca przy boku prezydenta. A potem było palenie kukły Wałęsy. Nie wiedzieli jaki charakter ma Wałęsa ? Wątpliwe. Może naiwnie liczyli, że go sobie podporządkują, na czym nie jedni oni się przejechali. W każdym razie, w III RP bracia zjeżdżali na margines polityki. To, że się z tej niszy wydostali i zdobyli władzę w Rzeczpospolitej świadczy o dużym talencie politycznym. Ale Polskę trochę to kosztowało.
Gwoli jasności, nie podobały mi się rządy PiS i wolałbym, by się nie powtórzyły. Ale daleki jestem od antykaczystowskiej histerii. Szczególnie teraz, kiedy już PiS nie rządzi. Nie była to katastrofa, zapowiedź zguby Polski i unicestwienia demokracji. Po prostu; rządy bywają lepsze i gorsze. Ten był gorszy, i społeczeństwo mu podziękowało.
Prawdopodobnie, jak większości ludzi, trudno im było się pogodzić z myślą, że źle pograli i może do tego mieli pecha. Trudno by im było przekonać ludzi, że sa zdolnymi, pracowitymi i skutecznymi politykami, którym warto powierzyć spokojne zarządzanie biznesem jakim jest Polska. Takich jak oni teraz nie trzeba, bo charyzmatyczni przywódcy są potrzebni w dramatycznych okolicznościach, w stanie zagrożeń. Zaspokoili już tę potrzebę Wałęsa, Mazowiecki i Balcerowicz.
Aby więc przedstawić się jako przewodnicy Narodu, przez największe N, Kaczyńscy musieli przekonywać, że jest tragicznie, że nie mamy demokratycznej Rzeczpospolitej, a postkomunistyczną PRL bis, że nie rządzi w niej, fakt, że nie najlepiej, suwerenny naród, za pośrednictwem swoich nie najlepszych przedstawicieli, lecz jakiś mityczny Układ, którego nie wykryli, bo wykryć nie mogli. Liczne mankamenty naszej rzeczywistości nie tworzą bowiem jakiejś jednolitej struktury, mafii. Lecz sugestywniej działa na ludzi spersonifikować zło - nazwiska, adresy, powiązania - niż skomplikowana analiza skomplikowanej sytuacji.
PiS mocno zdenerwował, ale niewiele zmienił, poza numeracją Rzeczpospolitych. Wodzowie lubią wszystko liczyć od siebie. A IV RP bardziej przypominała erę Trujillo w Dominikanie niż kalendarz rewolucji francuskiej. Zaś w dwie dekady po faktycznej, choć cichej rewolucji, prezydenci, premierzy, marszałkowie, ministrowie, wojewodowie - czyli wynajęci przez wyborców administratorzy -przychodzą i odchodzą. Mają przekazywać sobie państwo z rąk do rąk, ulepszając je w miarę potrzeb i możliwości.
P. S. Trochę mi się ten tekst wydłużył. Przepraszam i czekam na proroków głoszących, że PiS rychło do władzy powróci w chwale. Na szczęście to mało prawdopodobne, choć i wykluczyć tego całkiem nie można.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka