Pomijam bluzgi i ewidentne absurdy. Chcę się odnieść do merytorycznych pytań i komentarzy do mojego poprzedniego postu: ”Europa, durniu !”
Pisałem rzeczy dość oczywiste i proste, ale....” Jak widać z wielu wpisów na blogu - zauważył lchlip052 - nawet łopatologia nie do wszystkich dociera. Dosyć prosty wywód poparty historią Europy nie dociera do większości "otwartych" umysłów. Czy w takiej sytuacji jakakolwiek dyskusja jest możliwa? Sądzę że wątpię. To przelewanie się kto ma ostatnie słowo, obrażanie i nieparlamentarne wyrażenia nie pojawiają się przecież w dyskusji na argumenty. Wydaje mi się ze p. Skalski b. rzetelnie pokazał pewne historyczne determinanty i kierunki w jakich rozwój społeczeństw (nacji) się posuwał. Jakże rzadko dyskutanci potrafią rozmawiać o meritum sprawy zostawiając na boku swoje przekonania polityczne.”
Dziękuję za ten wpis, ale uważam, że można dyskutować. Wymieniam problemy, a nie autorów komentarzy.
- Moje zdanie, że Polska poza Unią byłaby biedna i zacofana sprowokowało do pytań; dlaczego i do gwałtownych sprzeciwów. Polska mogłaby być biedna albo bogata i w Unii i poza nią - pisano.
Nie ustrzegłem się od przesadnego patosu, pisząc o biedzie i zacofaniu. Nie stoczylibyśmy się do poziomu Mołdawii, ale bylibyśmy na pewno biedniejsi niż jesteśmy i trudniej by nam było doganiać zachodnią Europę. W Unii jesteśmy już, chwalić Boga, piąty rok i wiemy co mamy, choć niektórzy polemiści tego nie dostrzegają.
Większość społeczeństwa dostrzega dziesiątki miliardów unijnych euro. Na taką skalę i na takie cele, że oznacza to zdecydowane przyśpieszenie cywilizacyjne w ciągu pierwszych dziesięciu lat członkostwa. Zniesienie barier ekonomicznych nie spowodowało opanowania rynku przez zalew towarów z Europy (raczej już z Chin), natomiast świetnie rozwija się polski eksport do UE i to przy drogiej złotówce. Możliwość pracy w krajach UE, przy określonych niedogodnościach - nic się nie składa z samych zalet lub wad - oznacza przypływ waluty i wiedzy przydatnej w nowoczesnym społeczeństwie, którą zdobywa się nawet na zmywaku. Otwartość, kontakty, zrozumienie, to wartości bardzo liczące się w naszym świecie.
- Parę lat temu w Anglii słyszałem od wielu osób; wstępowaliśmy do ekonomicznego tworu, Wspólnego Rynku, all right, ale znaleźliśmy się w politycznej Unii Europejskiej. To stanowisko - jako kompromisowe - przewija się ostatnio i w naszych dyskusjach; wspólny rynek, jakaś strefa wolnego handlu ? I owszem. Ale nie ober państwo, biurokratyczna hydra, której nikt nie wybiera, która przed nikim nie odpowiada.
To jest temat do dyskusji, w której wszelako trzeba uwzględnić, że na najbardziej wolnym rynku musi istnieć jednolity system miar i wag, kodeks handlowy, zasady uczciwej konkurencji. I ktoś musi o to dbać. I musi mieć jakieś umocowanie w tym prawie. A na skalę Europy może to już być tylko legitymacja polityczna. I rozbudowana regulacja , mimo że irytuje - często słusznie - to są te właśnie potrzebne standardy na wspólnym rynku.
Że to nie demokratyczne ? Niekoniecznie. Parlament Europejski, którego uprawnienia stopniowo rosną jest wybierany w wyborach powszechnych. Wysokich urzędników do Komisji Europejskiej delegują suwerenne władze krajów członkowskich. A brukselska biurokracja się alienuje nie bardziej niż krajowe. Uderzyło mnie, że aparat urzędniczy Paryża jest liczniejszych od aparatu UE.
- Wpierw wspólna polityka energetyczna Unii, a potem możemy mówić o unijnym prezydencie i ministrze spraw zagranicznych - były i takie zdania. Tu nie masz zgody, bo to stawianie wozu przed koniem. Przewidywał tę politykę, między innymi, Traktat Lizboński, ale kto ją teraz przeprowadzi w stosunku do Rosji, bo głownie to nią chodzi ?
To prawda, jak sugerują niektórzy komentujący, że i przy unijnym prezydencie i szefie MSZ Rosja będzie się dogadywać z Niemcami. Lecz będzie trudniej, szczególnie Niemcom, kiedy prawo to w imieniu UE będzie miało jej polityczne kierownictwo, w naturalny sposób pilnujące swych prerogatyw. Komu bardziej powinno na tym zależeć niż Polsce ? Chyba Bułgarii i Rumunii, które nie mając za sobą unijnego zaplecza, musiały zgodzić się na rosyjską dominację w dostawach ropy i gazu.
A już chyba są potrzebne jakieś wspólne ustalenia w sprawie stosunków ekonomicznych z Chinami. Zaś jeśli nawet wspólna polityka imigracyjna nie jest dla nas dzisiaj czymś ważnym, to stanie się tak niebawem. To też jest potrzebny konsensus na szczeblu politycznym.Na tym szczeblu może być rozstrzygane dalsze rozszerzanie Unii, bo nie na podstawie prostego rachunku ekonomicznego. A nam zależy na zbliżaniu do Zachodu, w tym do nas, Ukrainy. Co niekoniecznie musi obchodzić Irlandię czy Portugalię, tak jak nas mało przejmuje polityka Francji wobec Maghrebu, ale wszyscy musi mieć możność osiągania konsensusu i rozstrzygnięć już sensu stricte politycznych. I tu musi być nie tylko pole dyskusji i głosowania, lecz także jakąś egzekutywa.
- Irlandia była w swym prawie odrzucając TL. Dżentelmeni czasem się zastanowią; czy wypada zawsze robić ze swego prawa użytek, ale najgłupszą rzeczą byłoby teraz robienie wyrzutów tym Irlandczykom, którzy głosowali za odrzuceniem. Bo poza wszystkim, pokazali nam, że w tak wielkiej i skomplikowanej strukturze jak półmiliardowa Unia, nie można pracować na zasadzie liberum weto. Lecz bez traktatu - Lizbońskiego ? - tego nie da się zmienić.
- Nie jest chyba słuszna sugestia, że USA też są, jak Rosja, zainteresowane rozkawałkowaniem Europy. Ameryka czuje się częścią Zachodu. Konkurencją i zagrożeniem nie jest dla niej Europa. W obliczu międzynarodowego terroryzmu, rosnących potęg ekonomicznych Azji, USA i Europa maja przemożny wspólny interes. I to nie Stany boczyły się na Europę. Raczej odwrotnie, ale to już chyba minęło.
- Może i lepiej byłoby nie mieć nad sobą czapy w postaci rozbudowujących się władz unijnych, ale prędzej czy później bez tego się nie obejdzie. W naszym interesie leży by raczej szybciej. Gdyby w Polsce miało być referendum to 71 procent głosowaloby za traktatem i tylko 14 za odrzuceniem - informuje dzisiejszy ”Dziennik”. W czyim imieniu cieszą się więc nasi antyunijni blogerzy ?
Boja się struktur europejskich, choć jak dotąd nikt w Europie nie zatracił swej tożsamości narodowej. A my przetrwaliśmy ponad sto lat zaborów, z rusyfikacja i germanizacją, dwie okupacje, prawie pół wieku socjalizmu, który był wypaczeniem historii. Qui contra nos ? A nie pomyślał kto, że za którymś razem to Polak może być prezydentem Unii. To bardziej prawdopodobne niż zostanie papieżem.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka