Ernest Skalski Ernest Skalski
79
BLOG

Chytrości ?

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 85

 Przeciwnicy z zadowoleniem, zwolennicy ze smutkiem, obserwują jak Jarosław Kaczyński  robi co może, by przypieczętować swoja klęskę wyborczą z zeszłego roku.  Wszyscy zauważają, że przecież człowiek to nie głupi i chyba chodzi o to, że jego inteligencja przegrywa z jego emocjami. Co dla polityka zabójcze. Postępując tak jak postępuje, Jarosław Kaczyński skazuje PiS na bycie niszową partią elektoratu, który można określić jako radiomaryjny. Choć - zastrzegam - określenie mocno nie precyzyjne. 

Ale może o to mu chodzi ? Może już zdał sobie sprawę, lub intuicyjnie to wyczuwa, że nie odbije elektoratu Platformie ? I dlatego walczy, aby utrzymać swój ? Co jakiś czas puszcza do niego oko. To kolejna przeszkoda przed ratyfikacji ”Lizbony”, po wszelkich możliwych uzgodnieniach. A to jakiś antyniemiecki gest. To generalnie demonstracja swojej zaciętości, złości, wyrażenie frustracji, która  charakteryzuje zrąb jego zwolenników. Kaczyński nie może go utracić, nie może pozwolić by ktoś mu ich podebrał z prawa. Jakiś LPR redivivus. 

Nisza to obszerna i choć malejąca z powodu przemian ustrojowych i demograficznych, to przecież starczy na długo, zapewniając swym aktywistom jakaś pulę miejsc w Sejmie i  Senacie z miejscami w komisjach, a także w samorządach, plus pewną ilość posad w spółkach samorządowych. Aktyw się wyżywi. 

Zdumienie budzą też pierwsze kroki nowego lidera SLD, Napieralskiego. Ni mniej ni więcej zaatakował konkordat. Antyklerykalizm w katolickim społeczeństwie istnieje, owszem, ale nie jest to hasło, pod którym można zgromadzić licznych przeciwników Kościoła. Antyklerykalizm nie jest naczelna ideą nawet podstawowej części antyklerykałów. Ci ludzie maja na uwadze, to czy się im żyje się lepiej czy gorzej. Ci którym żyje się gorzej, którzy czują się źle w społeczeństwie już sobie wybrali pobożną lewicę, PiS z jego solidarnościowym hasłami.  

Być może zatem Napieralski de facto nie walczy o możliwie szeroką popularność w społeczeństwie, zdając sobie sprawę ze swej słabości. Chce on może pokazać, nawet  byle jakiej mniejszości, że  u niego znajdzie ona swoją reprezentację. To niewielka grupa, ale warto ją  mieć chociażby jako odskocznię, bazę,  przed pożądanym wyjściem na szersze wody. 

No i Tusk, który denerwuje zarówno swych zwolenników jak i przeciwników. Brak osiagnięć, brak rezultatów. Czeka na zajęcie miejsca  prezydenta w roku 2010 i może na samodzielną większość w parlamencie, po przyśpieszonych wyborach. A wtedy pokaże. Przeciwnicy liczą, że  naród nie za` bardzo zaakceptuje kunktatorstwo i poparcie dla Platformy w  końcu zacznie spadać, bo jego trwanie to w polskich warunkach fenomen. 

PiS domaga się  od Platformy realizacji planów, które uznawał za zgubne dla kraju przed zeszłorocznymi wyborami. Ale kto by pamiętał o takich drobiazgach ? Więc sam Jarosław Kaczyński powiedział, żeby Tusk coś wreszcie  uchwalił, a pan prezydent ustawę albo zawetuje, albo nie. Zatem PO zdaje już sobie sprawę, że choć jej notowania i jej lidera ciągle oscylują około  50 procent poparcia, to już notowania rządu są gorsze. I rząd będzie wypróbowywał prezydenta.

Wpierw   ustawa medialna, którą ten już - jak zapowiedział - zawetuje. Potem przyjdzie kolej na ustawę zmieniającą uprawnienia samorządów i wojewodów. Jarosław Kaczyński już ja nazwał landyzacją Polski, co pozwala się spodziewać, że brat - prezydent podzieli zdanie brata. Ale prawdziwy wysyp ustaw może się zacząć na jakiś rok przed wyborami prezydenckimi. Platforma nie może na tym przegrać.

Jeśli ustawy przejdą, będzie to jej i Tuska zasługa, odpowiednio wykorzystana. Czyli plus dodatni, którego PiS nie zniweluje. Bo jeśli ustawa zła, to czemu prezydent nie zawetował ? Jeśli ustawa natknie się na weto będzie to minus ujemny dla pana prezydenta i dla PiS -u, z którym jest on związany. Znowu zarobi Tusk. Do większości wyborców nie dotrze argument, że  prezydent uchronił kraj od zguby, lecz dotrze, że  przeszkadza w  naprawianiu kraju. 

Istnieje  przy tym szansa, że zwolennicy Platformy cierpliwie poczekają. Jedni z nich mogą uznać te kombinacje polityczne za rozsądne, a większość - w przeciwieństwie do klasy politycznej - wcale nie tęskni za reformami. To prawda, że prosperity stwarza dogodne warunki dla przeprowadzenia poważnych zmian. Ale są to warunki techniczne, a nie społeczne. W myśl, powtarzanego przeze mnie rosyjskiego przysłowia; póki piorun nie trzaśnie chłop się nie przeżegna; podejmuje się ryzyko zmian kiedy jest źle.

W miarę upływu czasu coraz mniej ludzi liczy na aktywność ekonomiczną i społeczna władzy i coraz więcej ceni ją za  to, że nie jątrzy i pozwala spokojnie pracować. A jak Tusk umocni w ten sposób zaufanie do siebie, to mu pozwolą to i owo pozmieniać.  

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (85)

Inne tematy w dziale Polityka