Najmocniejszym akcentem wczorajszej debaty sejmowej w sprawie polityki zagranicznej była nieobecność Pana Prezydenta Rzeczpospolitej i demonstracyjna absencja większości PiS - owskiej opozycji. Gdzie wszyscy ci drodzy nieobecni mają polską politykę zagraniczną ? Trochę to kontrastuje z nadaktywnością prezydenta w politycznej zagranicznej i z domaganiem się większego w niej udziału.
Wystąpienie ministra jak wystąpienie. Same słuszne rzeczy i nawet najmniej rozgarnięty poseł nie zakwestionuje żadnego z pięciu celów strategicznych Sikorskiego. Na tyle są słuszne i ogólne. Można ewentualnie dyskutować czy słuszna jest polityka komasacji placówek dyplomatycznych, ale to drugorzędna sprawa.
Tak się składa, że akurat teraz w polityce europejskiej i wokół Polski zachodzą dosyć istotne wydarzenia. Zmiana warty na Kremlu. Nie wiadomo jak się to rozwinie, kto będzie faktycznie rządził, czy polityka rosyjska ulegnie pewnemu złagodzeniu. Jakieś szanse są. W każdym razie nie ma się co na Rosję obrażać, trzeba podtrzymywać kontakty, mieć jakieś pomysły. Być aktywnym partnerem. Sarkozy zmienia front w sprawie Ukrainy. To bardzo dobrze z naszego punktu widzenia. Potężny przeciwnik integracji Ukrainy z Zachodem staje się zwolennikiem jej zbliżenia. Lecz sytuacja jest delikatna. Za swego głównego partnera w sprawie wschodu Francja chce mieć bliską sobie, romańską Rumunię, choć chyba Polska ma więcej do powiedzenia w tej sprawie.
Gorzej, bo Sarkozy chce konkurować w europejskiej polityce wschodniej z obcałowywaną przez siebie Angelą Merkel. A nam to zupełnie niepotrzebne, podobnie jak napięcie w stosunkach UE z USA przed paru laty. Nic nie zmieni faktu, że Niemcy pozostają dla nas najważniejszym krajem UE. Nie należy wchodzić z nimi w konflikty, a istniejące napięcia łagodzić. Z kolei Francji warto oferować nasze poparcie w jej polityce śródziemnomorskiej, w zamian za wspólne ustalenia w polityce wschodniej. Maghreb jest dla niej tak samo ważny jak dla nas Ukraina. Poza tym w interesie Francji i własnym mamy wspólnie bronić, skądinąd anachronicznej, polityki rolnej UE.
Trwają trudne rokowania z USA w sprawie tarczy. Zaognia się sytuacja w Afganistanie i zwiększa tam nasza odpowiedzialność. Polityka zagraniczna Warszawy powinna umieć wykorzystać nasz wkład w wojnę afgańską celem osiągnięcia większego udziału w wypracowywaniu dalszego postępowania; zbrojnego i politycznego. By nie dopuścić do powtórzenia irackiego błędu, polegającego na całkowitym zdaniu się na USA. Z Iraku wychodzimy w tym roku, co nie uszczęśliwia bynajmniej władz irackich, ale musimy się starać utrzymać z nimi dobre stosunki.
Trudno było nie uznać niepodległości Kosowa, choć faktycznie można to było robić nie tak szybko, ale tym bardziej należy chuchać na nasze stosunki ze słusznie rozżaloną Serbią.
Warto zwrócić uwagę, że wszystkie te - i pewno jeszcze parę innych - problemy sa ważne, ale nie przesadnie dramatyczne z polskiego punktu widzenia. Nie decydują o naszym; być albo nie być. I wszystkie dotyczą krajów, z których żaden nie jest naszym wrogiem, a większość to sojusznicy, nawet jeśli pewne interesy bywają sprzeczne.
Wymaga to rzeczowego, nieraz twardego, podejścia, lecz w atmosferze życzliwości. Bez popisywania się na zasadzie: ”albośmy to jacy tacy” i bez umiejętności zrozumienia do końca o co chodzi i sformułowania precyzyjnie naszego stanowiska.
Lecz przede wszystkim wszyscy, z którymi mamy do czynienia, muszą wiedzieć z kim oni maja do czynienia. Z Polską ? Już nie wystarczy. Z kim w Polsce ? Bo raz rząd i prezydent, solidarny z opozycją, działają ramię przy ramieniu, jak na szczycie NATO w Bukareszcie, a raz... jak wczoraj w Warszawie.
Jeśli szukamy wspólnego języka z Moskwą, to w sprawie polityki zagranicznej warto poszukać wspólnego języka z przeciwnikiem politycznym w kraju. Pozostanie i tak, dość materii krajowej do sporów i nawet kłótni. Dlatego nawet przy afroncie jaki wczoraj zrobił prezydent z PiS-em, nie byłoby źle gdyby minister Sikorski powstrzymał się od sarkazmu i docinków pod adresem polityki zagranicznej PiS - u. Nie jest to potrzebne kiedy 67 procent badanej populacji uważa, ze polityka zagraniczna rządu Tuska jest lepsza od polityki rządu Kaczyńskiego, a tylko 19 procent - że gorsza.
PiS prowadził politykę zagraniczną tak, aby utwierdzić w wierze w siebie swój elektorat. I teraz też zabiega o te 19 procent. Ale to już jest polityka wewnętrzna, a nie zagraniczna, która cierpi z tego powodu.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka