Byłem na spotkaniu z Angelą Merkel, kiedy jeszcze tylko mówiono, że może ona zostać kanclerzem. Z jej prawicowego credo zapamiętałem, że Niemiec z wypracowanego przez siebie jednego euro ma na rękę 50 centów, a ona chciałaby, by mu zostawało 60. Po z górą stuleciu walki socjaldemokratycznej lewicy Niemiec z prawicowymi partiami, podstawowy spór sprawdza się do tych dziesięciu centów, w niezmienionej strukturze ekonomicznej i społecznej. A zatem CDU?CSU i SPD mogą spokojnie tworzyć, po raz drugi w Bundesrepublik, koalicję nad podziałami.
W innych krajach zachodniej Europy podobnie. Różnice między prawicą i lewicą są niewielkie, ale ciągle jeszcze daje się rozróżnić partie niższych podatków od partii wyższych świadczeń socjalnych. W Polsce taka prosta konstrukcja okazuje się niemożliwa. Dość długo myślałem, że może SLD stanie się taką socjaldemokratyczną partią świadczeń społecznych, funkcjonującą w ramach akceptowanej przez siebie gospodarki rynkowej, a rolę przynależną umiarkowanie liberalnej prawicy. może będzie spełniać Unia Wolności, a potem Platforma Obywatelska. Lecz UW nie spełniła oczekiwań, a PO - na zasadzie na bezrybiu i rak ryba - zajmuje to miejsce i zapowiada umiarkowanie liberalne reformy, kiedy wygra wybory prezydenckie i parlamentarne. Będę więc znowu głosował na PO i pewno znów poprę - w granicach prawa - jej kampanię datkiem pieniężnym. Ale teraz chcę się zająć lewicą.
Od pół wieku jest mi z nią zdecydowanie nie po drodze. Zgadzam się nawet z opinią, że lewicowość to nie racjonalnie wypracowany pogląd na rzeczywistość lecz przypadłość genetycznie uwarunkowana. Po raz pierwszy powiedział mi to Ryszard Kapuściński, sam bardzo umiarkowany lewicowiec w sprawach ekonomicznych i społecznych, mówiąc, ze wyczytał to w jakimś amerykańskim poważnych czasopiśmie, którego tytułu nie pamiętał, bo czytał mając gorączkę.
Przypadłość czy nie, lecz faktem jest, że odkąd istnieje coś w rodzaju społeczeństwa, czyli od starożytnych Greków istnieje potrzeba egalitaryzmu i odpowiedni nurt, przejawiający się w rożnych wcieleniach. Bywała takim wcieleniem partia popierająca plebejską drużynę w wyścigach kwadryg w Bizancjum. Pełniły tę rolę niektóre herezje. W naszych czasach w Europie, pełnią ją partie socjalistyczne czy socjaldemokratyczne oraz niektóre ugrupowania populistyczne.
Nasza, pożal się Boże, socjaldemokracja, (a potem SLD )to partia w miarę lewicowa w hasłach, kiedy bywała w opozycji, a stawała się pragmatyczną partią władzy, kiedy ją miała. Poza tym, początkowo, była przede wszystkim związkiem zawodowym PRL-owskiej nomenklatury i zgromadzeniem skromnych sierot po PRL. To jednak w XXI wieku już jest nieistotne i ustawianie sobie SLD w charakterze komunistycznego oponenta jest niepoważne.
Tu dygresja. Po 13 grudnia '81, kiedy wokół powtarzano, że ” zamiast liści będą wisieć komuniści”, powtarzałem, że trzeba ich ukarać dotkliwiej, pozwalając im startować w wolnych wyborach. A w parę lat później, lecz jeszcze przed 1989 rokiem, kiedy w jakiejś dyskusji wymieniliśmy poglądy z Ryszardem Bugajem, on mi powiedział; ”Jeśli nastanie niepodległa Rzeczpospolita, to pan wygra w niej pierwsze wolne wybory, lecz następne wygra przefarbowana PZPR”
Sprawdziło się. Po wyborach 1991 roku postkomuniści okazali się zaledwie niszową frakcją w parlamencie. Moje było na wierzchu. A w dwa lata później okazało się, że rację miał Bugaj. Objęli władzę, wespół z obrotowym PSL-em.
Dlaczego ? Nurt postsolidarnościowy, który wydawał się wyłącznie predysponowany do sprawowania władzy, rozpadł się i skłócił piekielnie. Chodziło, jak prawie zawsze, o władzę, ale ci którzy w tym nurcie czuli się jej pozbawieni, lub uważali, ze jej mają za mało atakowali solidarnościowe rządy z populistycznych, w gruncie rzeczy lewicowych, pozycji. Mając pełne gęby prawicowych, bogoojczyźnianych haseł. Kto dziś pamięta wielką partię KPN, postukującą dodruk pieniędzy i inflację jako sposób ożywienia gospodarki. Jakby ówczesna kilkudziesięcioprocentowa inflacja to było mało. Na Balcerowicza i jego reformę, która przywróciła Polskę światowej gospodarce, pluto szczególnie zajadle. Trzeba jednakże przyznać, że Porozumienie Centrum Jarosława Kaczyńskiego usiłowało wówczas być partią nowoczesną i pro rynkową.
Szok transformacji był znaczny, wywołując duży opór dużej części społeczeństwa. Lecz było ono zniesmaczone awanturami w obozie solidarnościowym i duża jego część wołała poprzeć postkomunistów, co w połączeniu z głosami nostalgików PRL - dało im wówczas władzę. Z dzisiejszej perspektywy to może już prehistoria, ale wtedy zaczął się proces przejmowania przez część nurtu solidarnościowego, uważającego się za prawicę, haseł, de facto, lewicowych. Głosił je AWS i głosi je PiS.
Ta lewicowa prawica pozostaje nadal antykomunistyczna, co teraz jest już strzelaniem do pustej bramki, lecz jednocześnie jest antyliberalna. Zaakcentował to wyraźnie Jarosław Kaczyński w kampanii 2005 roku, kiedy z walki wycofał się Włodzimierz Cimoszewicz. I kiedy nagle okazało się, że nie będzie to walka spadkobierców AK z postkomuną. Zaczęła się walka Polski solidarnej z Polską liberalną. PiS wygrał - na krótko - z Polską liberalną, cokolwiek by to mogło znaczyć i na długo z SLD, odbierając jej elektorat wysokich świadczeń socjalnych.
SLD za Millera i Belki nie spełnił jego oczekiwań, co było jedną z przyczyn tego upadku. Partia wróciła do marnego stanu posiadania z 1991 roku, co jej się słusznie należy. Próby przesunięcia się do centrum, między innym przez inkorporację PD, czyli niedobitków Unii Wolności nie wyszła. W centrum siedzi mocno Platforma i nie ma takich haseł, z którymi możną by ją atakować z pozycji centrystycznych. Stąd wygnanie dawnych unionistów; Onyszkiewicza, Lityńskiego, Frasyniuka i zapowiedź zwrotu na lewo. Tyle tylko, że to już mało kogo w Polsce obchodzi.
Inspiratorem okazał się Sławomir Sierakowski, guru intelektualnej lewicy. No i mamy pierwszy cel w tej lewicowej tożsamości; wolna aborcja i małżeństwa homoseksualne. A podatki, polityka rodzinna, służba zdrowia, inflacja, prywatyzacja ? Coś tam się pewnie wymyśli i powie, lecz elektorat wysokich świadczeń społecznych dla siebie i wysokich podatków dla majętniejszych ulokował swoje nadzieje w PiS, który już raz rządził i może powrócić do władzy. Jest to elektorat pobożny, konserwatywny obyczajowo i od każdym innym względem, nacjonalistyczny i eurosceptyczny, mówiąc najdelikatniej. Tym ludziom nie po drodze z partią libertyńską, jaką w ich oczach staje się SLD.
To zabawne, lecz prawicowi publicyści wyrażają troskę o przyszłość lewicy, uważając ją za niezbędny element demokracji. Owszem, ale akurat nie w Polsce. Oczywiście, jeśli w społeczeństwie istnieje silny nurt egalitarny, to powinien mieć swoje polityczne przedstawicielstwo w parlamencie, w mediach i w ogóle w życiu publicznym. Tę potrzebę, prawicową w hasłach i lewicową w działaniu, udatnie zaspakaja PiS. I dobrze, że nie samoobrona czy jeszcze coś gorszego.
A lewica jest potrzebna niewielkiej i słabej grupie walczącej, ogólnie mówiąc, o swobody obyczajowe. I w porządku. Ale nawet jeśli się społeczeństwo zliberalizuje obyczajowo, to prawo do aborcji oraz związków partnerskich homo i hetero nie są celami mobilizującymi masy wyborców.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka