Ernest Skalski Ernest Skalski
56
BLOG

Znów o inteligentach, panie Igorze ?

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 24

  

Temat ten w dyskusji żyje dłużej niż problem w rzeczywistości. Świadczy o tym choćby ilość wpisów pod pana postem. I jak zawsze w Salonie, temat, jak każdy inny, ewokuje uwagi na dowolne inne tematy. A może nawet bardziej, bo sprzyja temu brak precyzji w określaniu o kogo chodzi.

Ja uważam, że nie ma inteligencji jako w miarę zwartej grupy społecznej. Są ludzie inteligentni, wedle IQ i na zdrowy rozsądek, są tacy, których cenzus wykształcenia lokuje w tej kategorii. O ile jednak istnieje grupowy interes i wspólne podejście do spraw tego świata pewnych zawodów inteligenckich, to niewiele łączy sędziów z filologami, lekarzy z inżynierami. 

Sto lat temu było o wiele prościej. Kto, w społeczeństwie złożonym głównie z niepiśmiennych chłopów,  miał maturę ten był ex definitione  inteligentem. Był nim także artysta z bożej  łaski, jeśli miał wstęp do dobrych domów. Mógł być dworski kancelista, czy inny umysłowy - ważne by nie pracował fizycznie, jeśli nie rzeźbiarz lub malarz - nawet bez matury, jeśli tylko był jako tako oczytany i mógł poważnie rozmawiać o sprawach wykraczających poza jego zawodowe kompetencje. 

Taką inteligencją była szlachta, przeważnie zdeklasowana i ludzie, którzy wybili się z gminu. Ktoś w komentarzach do postu p. Janke wspomniał, że to był XIX - wieczny twór polsko - rosyjski. I słusznie. Aczkolwiek podobną warstwę możnaby zauważyć w i innych społecznościach, upośledzonych, jak nie narodowo ( Rosja !) to politycznie i znajdujących się na niewysokim poziomie cywilizacyjnym. Bycie inteligentem odbierano jako dług wobec  biednej zbiorowości i nakładało obywatelskie obowiązki. ”Poetom możesz ty nie byt' , no grażdaninom byt' obiazan” - (Majakowski, a „grażdanin” to obywatel. Reszta chyba rozumiała.) 

Z takiego statusu inteligenta wyprowadziłem sobie własna  charakterystykę takiej formacji. Inteligent to człowiek wykształcony - najlepiej z dyplomem, choć niekoniecznie - posiadający wiedzę i zainteresowania wykraczające poza to co mu potrzebne do wykonywania swego zawodu i wypracowania środków do życia. Może  to być kierunek naukowy, czy artystyczny, ale najczęściej wypatrujemy inteligentów, którzy interesują się sprawami publicznymi. Dotyczącymi wszystkich lub wielu. 

Jakieś dziesięć lat temu myślałem i pisałem, że ta warstwa zanika, z powodu zmiany warunków w wyniku transformacji, która wymaga trudnego przystosowania się do nowej rzeczywistości, do konkurencji, nie pozostawia czasu i energii umysłowej na myślenie i działanie oderwane od potrzeb własnych. I że na to miejsce przychodzi formacja, określana jako professionals, ludzi przygotowanych do swego zawodu i do niczego poza tym. 

Życie kazało mi zmodyfikować ten pogląd. Professionals rzeczywiście przybywa. Klasyczni inteligenci stanowią grupę coraz mniejszą procentowo i coraz mnie się liczącą, lecz w liczbach bezwzględnych, kto wie, bo policzyć nie sposób, może większą niż za PRL. Rośnie bowiem liczba studiujących i już wykształconych, potencjalnych inteligentów w tradycyjnym - i moim - zrozumieniu. To fakt, że uczelnie prywatne w dużej części są marne, ale przecież lepsze niż żadne. Dla absolwenta Wyższej Szkoły Zarządzania, Marketingu i Komunikacji Społecznej w Kozichgłowach Górnych alternatywą nie był Oxford czy Harvard. O istnieniu i liczebności tej grupy świadczy część - podkreślam CZĘŚĆ - wpisów w Salonie i na innych forach internetowych. Ci ludzie dorwali się w ten sposób do głosu i jakoś tam oddziaływują na opinię publiczną, co nie tak dawno było dostępne  tylko dla nielicznej grupy pismaków. 

Społeczeństwo potrzebuje takich ludzi jak najwięcej, bo bez nich nigdy nie będzie obywatelskie, lecz nie zmienia to postaci rzeczy, iż nie jest to choć trochę jednolita grupa społeczna. Partia określana i określająca się sama jako inteligencka; ROAD / Unia Demokratyczna / Unia Wolności / Demokraci.pl stopniowo zanikała i funkcjonuje tylko jej relikt podczepiony do SLD. 

Polityczny fantom inteligencji wskrzesił dopiero PiS, odwołujący się do mało aktualnych zmagań z minionej, choć  niedawnej epoki, kiedy to inteligencja jako taka miała pewną rolę do odegrania.  A wykształciuchy Ludwika Dorna to tylko hasło wywoławcze. Tak nośne, że aż zaczęło, podobnie jak ciemnogród, funkcjonować przeciwko sobie. Obdarzeni takim epitetem zaczęli just for fun sami się tak nazywać. To psychiczna samoobrona.  

W  tej warstwie, słusznie szanowanej w narodzie aż do komuny, kołacze się chyba kompleks dziedziczony z czasów, kiedy w oficjalnym nazewnictwie mieliśmy ”robotników, chłopów i inteligencję  pracującą”. Ten przymiotnik oznaczał, że inteligencja nie jest dobra z definicji. Raczej jest skażona i musi się dopiero wykazywać lojalnością i służebnością wobec prostego człowieka. PiS ma swoich autentycznych inteligentów; ludzi nauki i kultury. Reprezentuje szeroki nurt społeczny i pewien sposób widzenia rzeczywistości, który musi mieć swoich  reprezentantów wśród inteligencji. Ale jej większość, która sądziła, że w warunkach normalności, zbliżonych do tych zachodnich, może być apolityczna zmobilizowała się przeciw IV RP. Nie tylko dlatego, ze poczuła się spostponowana jako grupa, bo niekonieczna ma jakąś grupowa świadomość, lecz dlatego, że jest w większości za nurtem, jakby to powiedzieć, pro europejskim, modernizacyjnym i za  koncyliacyjnym, a nie konfliktowym sposobem rozstrzygania spraw publicznych.  

Nic więcej na ten temat nie przychodzi mi do głowy, panie Igorze.               

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Polityka