Rosja ma tylko dwóch sojuszników - mawiał przedostatni car, Aleksander III - rosyjską armię i rosyjską flotę ! Dzisiaj lista sojuszników się powiększyła o rosyjskie siły powietrzne, wojska rakietowe, specnaz. I na tym koniec.
Sojuszników Rosja, carska czy sowiecka miewała; państwa Ententy w pierwszej wojnie światowej, Hitlera, a potem Aliantów - w drugiej. W ramach Układu Warszawskiego miała państwa i armie wasalne. Teraz jest zdana na własne siły, z pewną liczbą doborowych jednostek takich jak Alfa, z uzbrojeniem nowoczesnym i przestarzałym, z bałaganem, brakiem kompetencji, pijaństwem i falą, znaną tam pod nazwą diedowszczina.
Na ten agregat powołuje się ostatnio ambasador Dmitrij Rogozin, mówiąc o rakietach, które będą wycelowane w Polskę jeśli powstanie u nas amerykańska tarcza. Wspominał o tym też rosyjski minister obrony, kontrując łagodnego ministra spraw zagranicznych i nawet sam pan prezydent Federacji, wykonując jednocześnie przyjazne gesty.
A ostatno tenże Rogozin, dosyć enigmatycznie zapowiedział zbrojny konflikt w związku z Kosowem. Potem jakoś łagodzono ten balon próbny. Czy warto się bać ? Czy te siły zbrojne są groźne ? Na takie pytanie nigdy nie ma odpowiedzi. Groźne, ale dla kogo i w jakiej konfiguracji ? Ich groźba jest zależna od siły ewentualnego przeciwnika i od międzynarodowego układu, w którym te siły mogły by być zastosowane. Narazie powiedzmy sobie, że spadkobiercy Armii Czerwonej nie mają możliwości by się z kimkolwiek zmierzyć. Nawet nie mogą powtórzyć manewru z 1921 roku i zająć Republikę Gruzji.
Dzisiaj akurat jest dzień Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, wcześniej - od 23 lutego 1946 roku - Armii Sowieckiej, a jeszcze wcześniej - Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej - ”niezwyciężonej i legendarnej” - jak głosiły słowa uroczystego chorału Aleksandrowa, którego chór jego imienia już w Polsce nie wykonuje. A dziś jest okrągłą rocznica, równo 90 lat od starcia z armią niemiecką pod Narwą, 23 lutego 1918 roku. Nie miało ono wielkiego znaczenia, bo Lenin był już zdecydowany na kapitulancki pokój z Niemcami i Austrią - zawarcie doszło to do skutku 3 marca w Brześciu - ale było pierwszą walką nowej armii i stąd data święta. A dekret rządu - Rady Komisarzy Ludowych - o powołaniu na bazie Czerwonej Gwardii regularnego wojska wydano 18 stycznia 1918 roku.
Regularne to stawało się ono stopniowo. Początkowo było dobrowolne, żołnierze wybierali sobie dowódców, a faktycznie starali się rządzić partyjni komisarze na każdym szczeblu. Wkrótce jednak wprowadzono przymusowy pobór, mianowanych odgórnie dowódców, jeszcze bez stopni oficerskich. Niezależnie jednak od takich samorodnych talentów jak Budionny czy Czapajew - zresztą podoficerów w armii carskiej - byli to w większości oficerowie cara, których Armia Czerwona miała więcej niż wszystkie siły białych w wojnie domowej. Był między nimi carski generał Brusiłow dowódca jedynej wielkiej udanej ofensywy rosyjskiej w pierwszej wojnie i młody oficer Tuchaczewski, który dal się nam poznać w roku 1920.
Przegrana w wojnie z Polską nie przesadza tego, iż armia ta wygrała wojnę domową z białymi, z zagranicznymi interwentami, z buntami chłopów i własnych marynarzy w Kronsztadzie. A w ćwierć wieku później wygrała drugą wojnę światową z Niemcami, z którymi ją wspólnie zaczęła w roku1939 i zajęła kawał Europy, tworząc na parę dziesięcioleci imperium jakiego nie mieli carowie.
Cena była straszliwa. Na krotko przed wojną Stalin wymordował prawie cały korpus generalski i oficerski. Tylko niedobitki zostały wyciągnięte z lagrów na front, jak Konstanty Rokossowski Wojna z Niemcami zaczęła się serii potwornych klęsk, straty 4,5 milionów żołnierzy w pierwszym półroczu i ogromnej części kraju. Norman Davies podaje, że 80 procent niemieckich strat ludzkich przypada na front wschodni, ale na wyeliminowanie jednego Niemca Rosjanie tracili czterech żołnierzy. Catherine Merridale w swojej ”Wojnie Iwana” wyliczyła, że od 1939 roku do końca wojny zmobilizowano i przepuszczono przez sowieckie siły zbrojne 30 milionów ludzi. Większość zginęła lub dostała się do niewoli, a jeńcy po wojnie szli do łagrów.
”Niezwyciężona” miała również dwie wojny nie wygrane. Z maleńką Finlandią ,1939-1940, wymuszając w końcu ustępstwa terytorialne i przysparzając sobie groźnego sojusznika Niemiec oraz w Afganistanie w latach osiemdziesiątych. Obie te wojny były jednak błędami w sztuce nie tyle nawet wojskowości ile polityki. Wyjątkami w regule, która kazała Rosji zarówno carskiej jak i sowieckiej starać się o sojusz, który by zapewniał przewagę. Rozbiory Polski były dokonane wspólnie i w porozumieniu z Prusami i Austrią. Z rewolucyjną i napoleońską Francją Rosja walczyła w kolejnych koalicjach. Samodzielnie wygrywała wojny ze słabnącym Imperium Otomańskim, z wyjątkiem Wojny Krymskiej, kiedy Turcję wsparły Anglia, Francja i Sardynią, a Rosję wystawiła do wiatru Austria, dla której parę lat wcześniej Mikołaj I pokonał rewolucję węgierską.
Bez sojuszników Rosja przegrała też wojnę z Japonią w latach 1904-1905. W obu światowych miała już sojuszników. Teraz ma ich tylko zgodnie z rozbudowaną formułą Aleksandra III - go.
Niezależnie od tego jak poszczególne państwa odnoszą się do Rosji, nie ma takiego kraju, który by poparł, czy choćby milcząco zaakceptował jakiekolwiek posunięcie militarne ze strony Rosji. Zamykanie oczu na to co się dzieje w Czeczenii to chyba szczyt tolerancji, na który Moskwa może dziś liczyć. A rakiety ? A cholera je wie ! Może wymierzą, a może nie wymierzą. A może one dawno są wymierzone ? Pamiętam zasłyszaną historię z okresu serdecznej przyjaźni PRL i ZSRR. Na jakimś spotkaniu Wschód - Zachód, nie znający angielskiego przedstawiciel Moskwy, wołał ponoć do Mieczysława Rakowskiego; ”Powiedz tym idiotom, że jak ma być równowaga, to mamy mieć trzy razy więcej rakiet, bo u nas tylko co trzecia wypala !”
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka