Ernest Skalski Ernest Skalski
66
BLOG

I ja tam byłem...

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 10

 .... miód i wino piłem, ale z zakąską było dość skromnie.  Tak wspominam przyjęcia, które w Białym Domu wydawał kolejno prezydent George Bush senior na cześć  Lecha Wałęsy i Tadeusza Mazowieckiego.  W kątach sali stały stoły z zestawem, owszem, dobrych markowych trunków. Gość podchodził, barman nalewał, lecz pito wyraźnie symbolicznie, co bacznie śledziłem. Zakąska to były tace z mikroskopijnymi kanapeczkami i bemary, wówczas jeszcze w Polsce niepopularne. Na jednych był - po naszemu - boeuf stroganoff, na innych podgrzewane owoce morza, które w Ameryce nie są żadnym luksusem. 

Nie wypada za cudze

Kompleks prowincjusza kazał mi podejrzewać, że  to może nasz kraj jest tak traktowany po macoszemu, lecz waszyngtońscy bywalcy powiedzieli, że to taka zasada; nie wypada się obżerać za cudze, podatników, pieniądze. A już prezydentowi nie wypasa szczególnie. 

Faktycznie; byłem jeszcze na obiedzie na cześć Wałęsy wydawanym przez Senat  USA i na kolacji wydanej przez Izbę Reprezentantów (lub odwrotnie) i mogłem ocenić wartość  posiłku, bo rok wcześniej odbyłem długą podroż po USA i wiedziałem jakie są ceny w knajpach. Otóż na konsumenta  wypadało jakieś dwadzieścia parę ówczesnych dolarów. To samo było na obiedzie w międzynarodowym klubie prasy i przy paru innych okazjach. 

W  USA jest również zwyczaj robienia obiadów, czasem kolacji, jako sposobu na zbiórkę pieniędzy. Na czyjąś kampanię wyborczą lub inny  zbożny cel. Stawka jest ustalona i ”na talerz” kładło się wówczas od jakichś 300 baksów w skromniejszych środowiskach do wielu tysięcy gdzie indziej. Ale zasada wszędzie ta sama, je się skromnie i praktycznie prawie nie pije. Celem bowiem jest zebranie pieniędzy, których nie wypada zbytnio uszczuplać.

Dodam, że jest tam w zwyczaju, że mowy wygłasza się dopiero przy deserach i kawie (marnej). Obowiązuje przy tym zasada, którą sformułowało litewskie skądinąd powiedzenie; na przyjęciu kiełbasy mają być długie, a mowy krótkie.  

Przypomniało mi się to wczoraj, na typowym przyjęciu, ze szlachetnej okazji. Na podeście trwały długie wystąpienia, przedstawianie tłumu VIP - ów, wręczanie czegoś  tam, pozowanie dla fotografów, czyli swojskie photo opportunity. To od frontu, a od tyłu stopniowo narastał i zbliżał się  denerwujący oficjeli brzęk sztućców i gwar rozmów; publika nie była już w stanie zdzierżyć.  Pociechę stanowila świadomość, że to nie za nasze publiczne pieniądze, lecz za środki sponsorów, którym dziękowano i których logo widniało na każdym kroku.

Inna rzecz, że trochę dołożyliśmy jako podatnicy, bo firmy taki wydatek wliczają w koszty promocji czy reprezentacji i pomniejszają dochód podlegający opodatkowaniu. Z kolei bez uznawania przez fiskusa tego rodzaju wydatków, nie bardzo miały by co robić knajpy i firmy kateringowe, które tez płacą CIT. Tak, że można było wypić i zakąsić, bez nadmiernych wyrzutów obywatelskiego sumienia. 

Ale przecież od czasu do czasu muszą kogoś podjąć w imieniu państwa; jego prezydent, premier, ministrowie i wojewodowie, ambasadorowie - oczywiście - a także włodarze samorządowi. Taki obyczaj i nie ma co się wymądrzać. Istotne jest z jakiej okazji i jak się podejmuje. W ambasadach, powiada się, niekiedy więcej zależy od kucharza niż od ambasadora. Ale to w kameralnych warunkach. Na dużych spędach niewskazana jest przesadna skromność sugerująca niegościnność, ani przesadny przepych, jaki cechował przyjęcie z okazji objęcia prezydentury przez Lecha Wałęsę.

Prezydent Wałęsa mnie jakoś do stołu, czy bufetu, nie prosił. Prezydent Kaczyński też nie łaskaw, zresztą w wielkim pałacu przyjmują teraz z musu, niechętnie i byle jak. Więc jako podatnik mam satysfakcję. A u Aleksandra Kwaśniewskiego byłem jakieś dwa - trzy razy, już nie pamiętam z jakiej okazji, Pamiętam, że gospodarz był miły i bezpośredni, picie jakie kto chciał, a jedzenie  przyzwoite i nie przesadnie wyszukane. Nie spodobało mi się natomiast - może dlatego, że nie byłem - przyjęcie na 500 osób wydane w 2002 roku z okazji urodzin pana prezydenta. Bo to w monarchiach, nawet konstytucyjnych, urodziny króla czy cesarza bywają świętem państwowym. Natomiast prezydent RP ma wydać przyjęcie na 11 listopada, czy przy jakimś ważnym państwowym wydarzeniu. A urodziny powinien obejść w gronie osobistych przyjaciół i byłoby elegancko gdyby to zrobił za własne pieniądze. 

Historia magistra vitae

W wielu krajach, w  Polsce, w Rosji, Hiszpanii, na Węgrzech opowiadana była ta sama anegdota. Na wystawnym przyjęciu u wielkiego magnata ginie drogocenny zegarek/ tabakiera/brosza/medalion. Konsternacja, wszyscy demonstracyjnie wywracają  kieszenie, tylko jeden szlachcic, czerwony i zmieszany, prosi gospodarza o wyjście z nim do innego pomieszczenia. Wracają obaj zmieszani, a gospodarz oświadcza, że gość jest poza podejrzeniem, po czym zegarek/tabakiera/brosza/medalion gdzieś się znajduje. Zaś clou polega na tym, że biedy i dumny hidalgo nakładł sobie chyłkiem żarcia dla głodnej rodziny.

 ”Nie jecie, nie pijecie, niełaskawi” mawiał Karol Xiąże Radziwiłł, Panie Kochanku, obchodząc salę z ucztującymi gośćmi, na co szlachta odpowiadała okrzykiem ”Zdrowie księcia pana !” i  wznosiła kielichy. A anegdota z wynoszona żywnością była skądinąd wielce prawdopodobna.  Szlachta zaściankowa/zachciankowa bywała nieraz przeraźliwie biedna, ale miała honor, prawo głosu i szable, wszystko to kupowane przez magnatów w dużym stopniu za zaszczyt bycia zaproszonym do pańskiego stołu i możność  nażarcia się. 

Większość ludzkości przez prawie całą swoją historie niedojadała, a często cierpiała głód, który nieraz pustoszył całe okolice. Strefy głodu zmniejszają się, lecz dziś jeszcze  występuje on na obszarach Afryki oraz wciąż jeszcze w dynamicznie rozwijających się Chinach i Indiach. Tak było przez wieki i do niedawna w Polsce, z ludnością chłopską, czyli z ogromna większością mieszkańców.

W tych warunkach, wszędzie wykształcił się naturalny zwyczaj kojarzenia wszelkiego święta; religijnego, publicznego, prywatnego z obfitym i dobrym jedzeniem, wręcz o obżeraniem się. Czy pamiętacie film Mondo Cane, a w nim obyczaj jakiegoś plemienia na wyspach Pacyfiku, które raz na cztery lata wybija troskliwie hodowane świnie i obżera się gwałtownie do utraty przytomności ? To  posunięte do skrajności nasze Boże Narodzenie, Wielkanoc, chrzciny, ślub, imieniny czy ...stypa.  

Możliwość obfitego i dobrego jedzenia stawała się więc we wszystkich społecznościach wykładnikiem statusu. A brzuch symbolem bogactwa i powagi. Stąd wystawność uczt, które stawały się rytuałem władzy. Niechby ktoś nie wypił do dna olbrzymiego kielicha za zdrowie cara, na dworze Iwana Groźnego !

Pamiętacie, choćby z ”Onych” Teresy Torańskiej sposób sprawowania władzy przez Stalina, na który składały się conocne, wielogodzinne pijaństwa w jego podmoskiewskiej daczy z członkami najwyższego kierownictwa ? To samo opisywał Dżilas w ”Nowej klasie”. Mnie poraził jego opis wystawnych uczt w  kwaterze dowodzącego jednym z frontów, marszałka Koniewa. I to jak zmuszał on do picia pułkownika cierpiącego na wrzód żołądka. A działo się  to w czasie wojny, kiedy cały kraj głodował na skąpych kartkowych przydziałach i gdy z trudem wygospodarowywano żywność dla walczących żołnierzy. 

Społeczeństwa bogate i syte już od jakichś dwóch pokoleń zmieniły swój stosunek do jedzenia o tyle, że może mniej obżeraja się w święta, ale chcą jeść obficie i smacznie na co dzień. A przy tym, żeby to było zdrowe i  żeby nie utyć, bo  szczupła sylwetka to teraz wykładnik wyższego statusu. Pamiętam zdumienie Ryszarda Kapuścińskiego, gdy przy pierwszym pobycie w USA zobaczył, że księgarniach najwięcej jest książek poświęconych jedzeniu i gotowaniu. Teraz widzimy zalew tej literatury i u nas.  

Lecz w demokratycznych musiała zmienić swój stosunek do jedzenia władza publiczna. Jest on dwoisty. Z jednej strony nie wypada być skąpym i niegościnnym, z drugiej nie jest za dobrze widziana sytuacja, kiedy lud pije szampana  ustami swoich przedstawiciele. Czyli jak to dosadnie sformułował Wałęsa: ”Zdrowie wasze, w usta nasze !    

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka