W koszmarnych czasach sanacji celnik miał zatrzymywać dla siebie 80 procent grzywny płaconej przez przemytnika. Jeśli tak było - słyszałem, lecz nie sprawdziłem - to do korupcyjnego podziału zostawało 20 procent. Dla 10 procent nikt by nie ryzykował więzieniem, a przypadku celnika; karierą i reputacją. A państwo nie liczyło na dochody z grzywien, lecz na przestrzeganie jego interesów ekonomicznych.
Gdyby taki system wprowadzić teraz, to zniknęła by największa zmora służby celnej; oskarżania przez przemytników o branie łapówek. Przy takiej perspektywie te 500 złotych podwyżki, które im oferuje rząd, może by wystarczyło. W przypadku przemycania narkotyków, dzieł sztuki, broni i innego trefnego towaru, grzywna powinna być dopasowana do jego wartości.
Żeby jednak nie rozbierali do naga każdego podróżnego i do ostatniej śrubki każdego samochodu, powinni być premiowani za szybkie i sprawne odprawy. Wymagałoby to celników z dobrym nosem i okiem, ale może dałoby się przebierać w kandydatach.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka