Ernest Skalski Ernest Skalski
96
BLOG

Andrzej Fedorowicz

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 28

Wczoraj pochowaliśmy Andrzeja Fedorowicza.

Nie był szeroko znany, choć zasługiwał na to. Przez kilka lat współpracy nie wiedziałem nawet jak naprawdę nazywa się ten szczupły, uśmiechnięty i małomówny człowiek. Nie było zresztą takiej potrzeby. Ważne było to co on robił. 

Jego największym osiągnięciem było  Radio - podziemne ? do radia to określenie nie pasuje -”Solidarność”. Kiedy radio apelowało do mieszkańców Warszawy by trzykrotnie mignęli światłami w oknach, znak ten był widoczny w wielu dzielnicach. 

Było to dzieło wielu ludzi, ale Andrzej był pomysłodawcą i animatorem. Docierał do konstruktorów, którzy robili coraz doskonalsze nadajniki, do specjalistów od nagrywania, do aktorów, dających głos. I wreszcie on organizował i wysyłał ekipy, które chyłkiem lokowały się na wysokich domach, nadawały i zwijały sprzęt, zanim po spelengowaniu mógł zostać zdjęty.  

Radio robiło się coraz doskonalsze, największym osiągnięciem było wejście z głosem na dziennik telewizyjny. Były wpadki, lecz system działał. I to w warunkach konspiracji, bez możliwości korzystania z telefonu. Z zacieraniem śladów, kluczeniem. 

Jego dziełem był też Przegląd Wiadomości Agencyjnych - PWA, ksywa - Paw. Tygodnik, który powstał po zamknięciu Tygodnika Wojennego i funkcjonował jeszcze w początkach niepodległej Rzeczpospolitej. Nie wiedziałem co Andrzej robił w Wojennym. Natomiast PWA zorganizował od podstaw. On organizował druk, zdobywając  sprzęt, lokale i papier oraz zatrudniając drukarzy. On też zorganizował  kolportaż i gospodarował skromnymi finansami. Nasza, długo czteroosobowa, redakcja miała tylko co tydzień przygotować kolejny numer i dostarczyć go pod wskazany przez Andrzeja adres.

On sam w zespole redakcyjnym pojawiał się rzadko. Nie robił żadnych uwag odnośnie treści pisma. Idealna współpraca wydawcy z redakcją, którą trudno udaje się zorganizować w wielkich firmach. I jak na warunki konspiracji ten biznes działał prawie bez zakłóceń. No, powiedzmy z bardzo rzadkimi. 

W niepodległej Polsce Andrzej był wydawcą, redaktorem, producentem filmowym, wreszcie zaczynał funkcjonować w roli farmera. Ale jego wielkie pięć minut to były lata osiemdziesiąte. Schyłek PRL-u do czego przyłożył swoją cegiełkę.

Niepodległa ojczyzna nagrodziła   go na  bardzo krótko przed śmiercią Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, ale i tak pozostała dłużniczką skromnego człowieka, który nie zgłaszał się z roszczeniami jakiejkolwiek natury. 

Na warszawskich Powązkach, w szalejącej śnieżycy, spotkał się stały mniej więcej skład żałobników. Ludzie, którzy przed laty robili w podziemnych mediach. Wtedy łączył nas wszystkich wspólny cel, przy czym aż do jego osiągnięcia nie wierzyliśmy, że  nastąpi jeszcze za dni naszych. Różnice poglądów, owszem, były i wtedy, lecz nie dzieliły ludzi. Nie miały praktycznego znaczenia. Teraz mają. Zacierają się głównie na kolejnych pogrzebach kolegów. 

A Andrzej podjął udaną próbę  przełamania tego funeralnego obyczaju. Latem zeszłego roku, na swojej powstającej fermie pod Warszawą, już chory, zorganizował wielki spęd ludzi podziemnych mediów. Zrobił to z właściwym sobie rozmachem i precyzyjnie. Było bezpretensjonalnie, wesoło, aczkolwiek odnotowywaliśmy bolesne straty w szeregach. Nikt z nas nie wiedział, że gospodarz już się źle czuje i że  następne nasze spotkanie, za pół roku, odbędzie się na jego pogrzebie. 

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Polityka