Ernest Skalski Ernest Skalski
62
BLOG

Piąte koła u wozu

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 26

- Czekista powinien mieć chłodny umysł, gorące serce i czyste ręce - mawiał Feliks Dzierżyński i ta dewiza powtarzana jest we wszystkich kolejnych sowieckich i rosyjskich spec służbach. Hasło jak hasło. Czy pasuje do wszelkich służb w praworządnym państwie ? Nie całkiem. Gorące serce to emocjonalne podejście, a tego w przyzwoitej profesjonalnej policji być nie powinno. 

Jeśli to kryterium zastosować do szefa CBA, Mariusza Kamińskiego, to jego polityczne zaangażowanie dyskredytuje go jako szefa jakiejkolwiek policji, ale z kolei prawo o kadencji go broni, a to jest mocny argument. Być może nie ma on czystych rąk, lecz nawet jeśli mu się to udowodni, to pozostanie niesmak; procedura ta za bardzo przypomina szukanie haków, które za rządów PiS-u praktykował między innymi Kamiński. 

Zasada uniezależniania ważnych funkcji i instytucji publicznych od bieżącej  fluktuacji politycznej jest słuszna. Zmiana parlamentu, rządu i prezydenta jest wydarzeniem wystarczająco ważnym, by już  nie  pociągać za sobą zmian we wszystkich instytucjach państwa. Zwłaszcza w kontrolnych, czyli sądowych i policyjnych. Bo one m.in. mają kontrolować władze stricte polityczne, wiec nie powinny być od nich zależne. Tu jednak ważne są  kryteria doboru ludzi.

W akademiach i w - co by o nich nie sądzić - korporacjach, mających uprawnienia władzy publicznej dobra jest zasada  wewnętrznej rotacji i kooptacji. Tam jednak gdzie o nominacjach decydują instancje władzy; prezydent, parlament, premier czy rząd, dominujący układ polityczny narzuca swoich polityków, którzy będą realizować dotychczasową opcję, już po odejściu swego politycznego zaplecza. Na tej zasadzie funkcjonuje Mariusz Kamiński w CBA i Andrzej Urbański w TVP. 

Antidotum to mianowanie ludzi spoza polityki, według specjalistycznych kryteriów. Na tej zasadzie kompletuje się z wybitnych - w założeniu - prawników Trybunał Konstytucyjny. Sędziowie TK maja swoje  poglądy polityczne i na tej podstawie rekomendują ich i wybierają politycy. Ale mając przed sobą prestiżowe stanowisko, dziewięć lat kadencji w niemłodym przeważnie wieku i godziwą emeryturę, można sobie pozwolić na niezależność i kierowanie się prawem i procedurą. Ku rozczarowaniu nominujących. 

Teraz, kiedy na porządku dnia stanęło wreszcie rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, wymyślono by tym ostatnim mógł zostać prawnik z bezpośrednim dziesięcioletnim stażem na wysokim stanowisku w sądownictwie bądź w prokuraturze. To dobre rozwiązanie.  Od lat główkuje się też z kogo ma się składać Krajowa Rada Radia i Telewizji.

Jeśli jednak sprawa  dotyczy instancji kontrowersyjnych, trzeba wpierw zastanowić się nad nimi samymi. Czy są w ogóle potrzebne, a jeśli tak to do czego, co mają robić i potem dobierać do niech szefostwo oraz personel. 

CBA, najgorętszy kartofel

Korupcja, którą za sprawę numer jeden uważa raptem 9 procent społeczeństwa, jest jednak zjawiskiem na tyle istotnym, że być może zasługuje na wyspecjalizowaną policję. Ale to powinni być naprawdę specjaliści. A więc prawnicy, ludzie z doświadczeniem w administracji, biznesie, praktyce śledczej i karnej.

Powinni przeglądać i analizować system prawny, opiniować, bądź rekomendować akty prawne, mogące mieć związek z korupcją. Takim też specjalistą powinien być szef. Na pewno więc nie może być nim posłanka, czyli polityk, Julia Pitera. Osoba skądinąd raczej emocjonalna. 

Oczywiście taka policja musi mieć możność prowadzenia dochodzeń, w tym przesłuchiwania, ale nie potrzebuje osiłków w czerni i w kominiarkach, z bronią, kajdankami, gazem, aby skuwali i rzucali na glebę - wszystko pod okiem kamer - potencjalnych łapowników. Od tego jest choćby Centralne Biuro Śledcze policji, którego ludzie walczą - a czasem i giną - z niebezpiecznymi bandziorami. Za pieniądze o wiele mniejsze od tych, które biorą zuchy z CBA za widowiskowe zatrzymania lekarzy. Ciekawe czy teraz znajdą i rzucą na glebę lekarza, któremu Rzecznik praw Obywatelskich dał filiżankę Rosenthala. 

Być może nie należy likwidować CBA. Ale na pewno warto zrobić z tego biura wysoko wyspecjalizowany zespól analityczny i dochodzeniowy, bo na tej niwie firma się niczym nie wykazała. Zaś facetów w czerni przekazać Centralnemu Biuru Śledczemu, niech się zmierzą z prawdziwie groźnym przeciwnikiem. Uposażenia im zachować, lecz takie same przyznać chłopcom z CBS, którzy od dawna nadstawiają karku w obronie nas wszystkich. 

Prokuratura Generalna. Po co ? 

Na cholerę nam ta cała prokuratura ? Prokurator generalny i krajowy, prokuratury apelacyjne, okręgowe, rejonowe; urzędy, urzędy, urzędy. Struktura, w której, padając na pyski, połowa prokuratorów prowadzi sprawy, a druga, ważniejsza,  zarządza i kontroluje.  

W koszmarnych czasach sanacji prokurator był państwowym urzędnikiem, umocowanym przy odpowiednim sądzie karnym. Śledztwo nadzorował sędzia śledczy, z definicji niezależny, a prowadziła je policja. Kiedy było skończone, prokurator dostawał  zebrany materiał i na jego podstawie podejmował decyzje czy będzie oskarżał i o co, czego będzie żądał, jaki wyrok zaakceptuje. Albo też posyłał materiał do uzupełnienie, czy też do diabła. Kierował się prawem i treścią zebranego materiału. Nikt mu nie zlecał oskarżania na duś, domagania się  wysokiego wymiaru kary, obowiązkowej apelacji. Nie dostawał wytycznych w sprawie polityki karnej państwa. Żaden zwierzchnik go nie rozliczał. Rozliczała go skuteczność; na ile decyzje sądu były zgodne z jego koncepcją. 

I komu to przeszkadzało? Czerwonym. To co mamy, to realizacja leninowskiej koncepcji prokuratury jako hierarchicznej struktury, narzędzia sterowania polityką karną partii i państwa. Czerezwyczajka robiła swoją krwawą robotę. Pod mur stawiano za byle co, albo i za nic. Zakładano, jeszcze  podczas wojny domowej,  pierwsze obozy. Ale Lenin, prawnik z wykształcenia i - krótko - marny adwokat, wiedział, że sama policja nie wystarczy, że potrzebne są jakieś organy sprawiedliwości, czyli takie, w  których, zgodnie z zaleceniem Iwana Groźnego, władza zawsze ma rację. Sądy powinny były mieć chociaż pozory niezależności, natomiast prokurator wszędzie oskarżał w imieniu władzy, a trudno było zarządzać  tysiącami oskarżycieli.

Taka jest w dużym uproszczeniu geneza urzędu, który po PRL przejęła niepodległa Rzeczpospolita.  

Krajowa Rada.... Rozpędzić, zaorać ! 

Łatwo nie pójdzie, bo instancja konstytucyjna.. Taż konstytucja w art., 51, punkt 2 zakazuje koncesjonowania prasy i jednocześnie dopuszcza je w odniesieniu do radia i telewizji. Merytorycznie jest to  absolutnie nieuzasadnione. Istotny jest podział ograniczonej ilości częstotliwości, więc czemu nadzór obejmuje przekaz satelitarny ? 

Częstotliwości może być więcej. Może je sprzedawać czy wynajmować państwowa inspekcja. Każde kryterium jest lepsze od uznaniowości; słuszne, moralne czy nie. Państwowy urząd nie powinnien też karać za treści. Od tego są kodeksu i sądy. 

W praktyce mamy kosztowne synekury i szkodliwy urząd; zgorszenie i zamieszanie.    

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka