...bezsilne złorzeczenia,
przeżytych kształtów żaden cud nie wróci do istnienia.
Nie zawsze ”kształty” się przeżywają nagle i nieodwracalnie. Częściej to proces, który trwa jakiś czas, miewa przyśpieszenia i spowolnienia, okresy zastoju, czy nawet cofnięć. Ale, per saldo, cywilizacja transit. Tutaj próbuję przedstawić - przepraszam, że długo - pogląd, że niedawne wybory to etap w procesie transformacji, czyli przemian cywilizacyjnych, a nie tylko - choć również ! - wynik lepszych lub gorszych zabiegów oraz przejściowej koniunktury.
Poniżeni i obrażeni
Pamiętacie PC ? Porozumienie Centrum, ówczesna partia Jarosława Kaczyńskiego, miało być nowoczesne, pragmatyczne, modernizacyjne, otwarte na świat i jego trendy. Nie wyszło. Społeczeństwo z początków poprzedniej dekady nie było jeszcze gotowe do poparcia takiej partii. Przekonał się o tym również Kongres Liberalno - Demokratyczny Donalda Tuska, który nie przecisnął się przez próg wyborczy w roku 1993.
Ale Kaczyńscy zaszkodzili sobie dodatkowo już wówczas, przez rażąco agresywny sposób prowadzenia polityki, co wywoływało niechęć w klasie politycznej. Brak poparcia z dołu i z góry ustawił panów K. na marginesie polityki.
Do głównego nurtu wrócili już w tej dekadzie z Prawem i Sprawiedliwością, partią, de facto, zachowawczą. Było wprawdzie hasło: ”Zmieniamy Polskę” , ale bynajmniej nie na kraj nowoczesny. Kaczyńscy, a właściwie to Jarosław, spiritus movens tandemu, tym razem wykorzystał i podsycił wielki ładunek strachu, krzywdy i gniewu, jaki gromadził się w latach III RP. Sięgało po ten kapitał kolejno wiele partii, ale PiS go wykorzystał najlepiej.
Sam znam ludzi nie starych, miastowych, wykształconych, w świecie bywałych, którzy głosowali na PiS dwa lata temu i teraz, ale wiadomo, że nie tacy stanowią podstawowy elektorat tej partii. Wspominam o nich, aby nie absolutyzować, że tu same wykształciuchy, a tam same mohery. Mówimy o podstawowym zwolenniku tej czy innej partii i generalnie podział ten jest czytelny.
Niektórym grupom społecznym i jednostkom faktycznie się pogorszyło na skutek transformacji. W wielu przypadkach w sposób niezawiniony przez nich. Innym się nawet poprawiło, lecz nie w stopniu satysfakcjonującym, czy nie tak jak innym. Też źle. Ładunek frustracji był przez wszystkie lata podsycany przez kolejne partie opozycyjne oraz przez media, bo lepiej się sprzedaje nieszczęście i wizja katastrofy niż obraz, w którym wszystko jest mniej więcej o.k. Mało kto przy tym jest w stanie przyznać się, nawet przed sobą, że sam nie był w stanie zapewnić sobie lepszego losu. Przeważnie ktoś musi być temu winny. Stąd więc poczuciu krzywdy towarzyszy gniew. I ta mieszanka stanowi pożywkę wszelkich ruchów populistycznych. Nie są one w stanie dać czegokolwiek w dziedzinie materii - jeśli nie mają ropy naftowej, jak Chavez - lecz zaspokajają ważną potrzebę emocjonalną. Potrzebę bycia zauważonym, wysłuchanym, reprezentowanym. I dlatego podstawowa klientela PiS to wyborcy raczej z prowincji, raczej ze wschodniej ściany, raczej starsi, raczej gorzej wykształceni i wykwalifikowani, raczej gorzej sytuowani, bojący się i gorzej dający sobie radę.
PiS skutecznie zadbał o tę klientelę i w tegorocznych wyborach ją powiększył, dołączając elektoraty Samoobrony i LPR. Wykształciuchów olał, zakładając, że i tak nie będą nań głosować. Nie przewidział jednak, że zmobilizuje się ta właśnie olana przezeń publika, aby odsunąć Prawo i Sprawiedliwość. Negatywny elektorat okazał się liczniejszy. I ten układ sił, wyjawiony przez wybory w dużym stopniu opowiada faktycznemu podziałowi społeczeństwa.
Przemija postać świata
Nie jest to podział niezmienny. Klientela Tuska w 1993 roku nie osiągnęła pięciu procent, a w tym przekroczyła 40. Platforma złagodziła swój liberalizm w sferze haseł gospodarczych, pokazała się jako solidarna w sferze społecznej. Trochę wyszła naprzeciw obawom dużej części społeczeństwa, ale też społeczeństwo w znacznie większym stopniu wyszło naprzeciw jej.
Podstawowa jego części skorzystała z transformacji i już o tym wie, choć oczywiście też narzeka na wiele. Ci ludzie przyzwyczaili się już do demokracji, do państwa prawa, do poczucia osobistej niezależności, do dezideologizacji życia publicznego. Dostosowali się też do gospodarki rynkowej, wiedzą, że czas to pieniądz, że pieniądz jeśli nawet nie daje szczęścia, to daje odsetki, że trzeba taniej kupić i drożej sprzedać, że państwo niczego nie daje, a tylko rozdziela jednym to co weźmie od innych.
Jedni się tego uczą, a inni już w tym wyrastają. Nie tylko pierwszy rocznik III RP, który teraz głosował. Nawet nieco starsi, już się nie odnoszą do PRL, bo nie łączą z nim żadnych swoich doświadczeń. Rodzice i dziadkowie równie dobrze mogą im mówić o drugiej wojnie światowej; nawet ciekawsze. Nie obchodzą ich rozliczenia, nie ma dla nich znaczenia gdzie leżał styropian, a gdzie stało ZOMO. Czy to dobrze ? Na pewno lepiej by było gdyby wszyscy mieli odpowiednią wiedzę i świadomość historyczną, lecz jest jak jest.
Warto zauważyć, że historią żyją narody uważające się za nieszczęśliwe, jak Serbowie ciągłe przeżywający klęskę na Sokowym Polu w 1389 roku. W Polsce dorasta nowe pokolenie, które już nie uważa Polski za Chrystusa narodów, czy Winkelrida, nie tłumaczy niczego wojną, Jałtą, czy peerelem. A nade wszystko jest w wielkiej swej części otwarte na świat, jakoś mówiące językami, obyte z Europą, od której nie chce być gorsze. Oczywiście, nie absolutyzuję, nie wszyscy są tacy, ale tacy nadają ton, odkąd się uaktywnili, idąc głosować.
Żałosne są tłumaczenia, że młodziakom zawrócono w głowach i że w młodości człowiek bywa radykalny, a z wiekiem nabiera rozumu i staje się statecznym konserwatystą. Ci młodzi i starsi głosujący na PO, głosowali na partię konserwatywną. Kaczyńscy mogli mówić co chcą, ale to oni byli i są nieznośnymi radykałami. Atmosfera nieustannych rozliczeń, wyszukiwanie i mianowanie wrogów, antagonizowanie kolejnych grup społecznych, ciągła walka i demonstracje siły; to wszystko przysłoniło nawet te nieliczne konstruktywne posunięci, które miały miejsce ostatnich dwóch latach.
Wielu ludziom ta atmosfera sprawiała satysfakcję emocjonalną, ale większość miała już tego dosyć. A ludzie w nieco starszym wieku, nie godzili się z wdeptywaniem w błoto III RP, czyli Polski, w której jeszcze nie rządzili Kaczyńscy. Nie mogło się z tym pogodzić pokolenie, które, niezależnie od wszelkich mankamentów tej formacji, wypracowało niesłychany awans cywilizacyjny Polski i poprawę swojego losu. Oni chcą dynamizmu w gospodarce i spokoju w kraju.
Jedynym rządem niepodległej Polski, który miał możność decydującego wyboru, był rząd Mazowieckiego i Balcerowicza. Mógł wybrać kunktatorską politykę większości republik sowieckich, lecz zdecydował się na radykalne, choć nie konsekwentne do końca, reformy. Wszystkie następne rządy mogą poruszać się w ramach, które wyznacza gospodarka światowa i demokracja, standardy NATO i Unii Europejskiej. Robił to i PiS i robiłby dalej, gdyby wygrał wybory. Różnica między typami podatków i rozpiętość deficytu budżetowego, podział uprawnień między rządem i samorządem,to sprawy istotne, ale w warunkach dobrej koniunktury, nie one zdecydowały o wyniku wyborów. Był to przede wszystkim wybór atmosfery społecznej, stylu rządzenia i traktowania ludzi.
Histeryczne oskarżenia PiS-u o faszyzm, dyktaturę, totalitaryzm były po prostu głupie. Rządząca ekipa miała ciągoty autorytarne, lecz nawet nie potrafiła ich sprawnie zrealizować. A mimo to atmosfera Polski PiS-u miała w sobie - przesadzam - coś z Florencji Savonaroli. I podobna była reakcja. Napięcie się wyczerpuje, żadna rewolucja nie staje się permanentna.
Szczytowy okres koniunktury może już mamy za sobą, ale i tak Polska jeszcze długo będzie się rozwijać szybciej niż kraje, które gonimy i coraz bardziej będzie się z nimi integrować. Wolniej lub szybciej będą następować przemiany cywilizacyjne. W dużym stopniu za pieniądz Unii i zagranicznych inwestorów. Do tego dochodzi demografia. Za cztery lata będzie więcej o cztery młode roczniki, lepiej wykształcone i lepiej sobie radzące. Obszar względnego dostatku rozszerza się. Sfera biedy powoli się cofa, choć ”Biednych zawsze będziecie mieli”. I sfrustrowanych też. Z czasem może to być, nawet i szeroki, ale jednak margines.
Jeśli Kaczyńscy będą postępować tak jak dotychczas, to mogą się stać populistyczna partią niszową, jaką dysponuje Le Pen. A czy mogą wrócić do władzy ? Mało to prawdopodobne, lecz mogą. Wspominałem na wstępie, że rozwój cywilizacji to nie jest postęp liniowy. Miewa okresy zastoju. Mieliśmy taki przez ostatnie dwa lata. Dobrze by było nie powtarzać.
P.S. Przegrana PiS wywołała w naszym Salonie niebywałą falę agresji i chamstwa. Rozumiem tę potrzebę i właśnie daje kolejna możliwość wyżycia się.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka