PSL, który może niebawem znajdzie się w rządzie nie jest - mimo nazwy - tym stronnictwem, na czele którego stali ongiś; Witos, Rataj i Mikołajczyk. Tamten PSL został zamordowany przez komunistów po sfałszowanych wyborach 1947 roku, przy udziale zdrajców, tworzących wasalne Zjednoczone Stronnictwo Ludowe. To byli ojcowie założyciele partii Waldemara Pawlaka i Jarosława Kalinowskiego.
Na progu III RP były próby odtworzenia autentycznego PSL, lecz zostały, pod hasłem jedności ruchu ludowego, stłamszone i wchłonięte przez duże i silne ZSL, które zręcznym ruchem przyswoiło sobie nazwę swojej dawnej ofiary - PSL.
Oczywiście, współcześni liderzy nie ponoszą odpowiedzialności za czyny Kiernika, Wycecha i Ozgi-Michalskiego, lecz przejęli stworzoną przez tamtych strukturę i związane z nią możliwości. Byłoby to do wybaczenia gdyby PSL przejął z tradycji ruchu ludowego nie tylko kłótnie, rozłamy, koterie i zawziętą walkę o władzę. Przy wszystkich tych grzechach ów ruch, powstający w końcu XIX wieku, a zapamiętany głównie pod szyldem PSL, sprawił, że chłopi, większość narodu, przestawiali być tylko ”tutejsi” a stawiali się Polakami.
Pod koniec XX wieku narodowa retoryka we współczesnym PSL, owo ”żywią y bronią”, była już zbędna. Natomiast zabrakło kontynuacji misji cywilizacyjnej. Kiedyś to były uniwersytety ludowe, szerzenie oświaty w ogóle, a rolniczej w szczególności, różnorakie formy samoorganizacji wsi, w czym by można było dopatrywać zalążków społeczeństwa obywatelskiego.
W okresie transformacji, na długo prze wejściem do UE, należało rolnikom pomóc w opanowywaniu reguł prawdziwej gospodarki rynkowej, czyli w szerzeniu oświaty ekonomicznej, w robieniu biznesplanów, w tworzeniu organizacji producenckich i przejmowaniu przez nie obrotu produktami rolnymi. Lecz PSL nie widział w tym swego interesu.
Stronnictwo było w naturalny sposób zainteresowane w zachowaniu skansenu jakim jawiło się duże, rozdrobnione rolnictwo, stanowiące bazę wyborczą PSL. Lansowano więc tradycyjne gospodarstwa rodzinne. Odgrzewano teorie agraryzmu, na które mało kto zwracał uwagę, a liczyła się walka o pieniądze dla wsi. Preferencyjne kredyty, dotowanie paliwa rolniczego, gwarantowany skup po urzędowych cenach, emerytury i renty z budżetu, bez płacenia składek i podatku dochodowego. Mogło to pomóc w przetrwaniu przestarzałej struktury, ale nie wspomagało przemian, które dokonywały się bez udziału Stronnictwa. Do tego początkowy eurosceptycyzm podczas starań o przyjęcie Polski do UE. Choć to elektorat PSL miał najwięcej do bezpośredniego skorzystania z naszego członkostwa.
Zmieniały się czasy, zmieniał i PSL. Udział we władzy w dwóch koalicjach rządowych z SLD pokazywał realia ekonomiczne i polityczne ograniczenia. Przejściowy szef Stronnictwa i wicepremier, Jarosław Kalinowski ze znawstwem realiów starał się o możliwie najlepsze warunki dla polskich rolników w UE. W polityce wewnętrznej roszczeniowość PSL uległa ograniczeniu. I o ile w koalicji lat 1993 -1997 pazerność działaczy PSL budziła zażenowanie nawet w szeregach SLD, o tyle po wejściu Stronnictwa do rządu w roku 2001 już się to tak nie rzucało w oczy. Przynajmniej na tle postępowania SLD.
Tracąc tę swoją mało chwalebną wyrazistość PSL stawał się partią obrotową, taką która może współpracować z SLD, PiS-em i nawet z liberalną Platformą Obywatelską. Umiarkowanie PSL wykorzystywał do czasu Andrzej Lepper, przejmując klientele ludowców. Lecz Samoobrona odchodzi w niebyt, a PSL pozostaje.
Daleko mu do apogeum z 1993 roku - 132 posłów i 36 senatorów - ale z tym co zostało może być potrzebnym uczestnikiem wszelakich koalicji. Teraz; z Platformą.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka