Spotkanie skończone. Przegrany zawodnik wychodzi na pusty już ring i ogłasza swoje zwycięstwo. Musi odreagować. Zrozumiale, lecz głupie.
Gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę, a nie tydzień później, to debata poprawiłaby w jakimś stopniu notowania Tuska i PO. Do 21 października stanie się jednym z wielu elementów wpływających na decyzje wyborców. Sporo się jeszcze może wydarzyć do tego czasu. A gdyby teraz Jarosław powiedział: ”W gadaniu Tusk ma sporą wprawę, uznaję, ale to my mamy rację” poprawiłby swój image.
Walczył, starał się, przegrał ale po wyrównanej walce. Natomiast natychmiastowa konferencja prasowa była żałosna. Oczywiście wyznawców nic nie zniechęci, podobnie jak byłych betanek nic nie jest skłonić do zmiany myślenia i postępowania. Ale walka toczy się o tych niezdecydowanych na kogo głosować i czy w ogóle głosować. I tu premier chyba sobie dodatkowo zaszkodził.
Samej debaty postanowiłem nie komentować, ale nie zdzierżyłem tej konferencji premiera. A jak już jestem przy słowie, to przypominam, że gdyby Tusk nie zgodził się na błyskawiczne wybory i poszedł na konstruktywne wotum nieufności, czyli obalanie rządu, to on byłby teraz premierem, a Kaczyński biegałby po komisjach sejmowych i tłumaczyłby się ze swych czynów. Wybory odbyłyby się nieco później, a instancje państwa - premier, rząd, TVP - nie prowadziłyby kampanii wyborczej dla PiS-u. Ale Donald nie chciał koalicji ad hoc z LPR, Samoobroną, LiD-em. Zdał się na werdykt wyborców. To było eleganckie, ale czy mu ta elegancja nie wyjdzie bokiem 21 października ?
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka