Najwięcej głosów dostanie PiS. Po nim będzie Platforma, a potem, po nieco większej przerwie LiD.
PSL albo wejdzie albo nie wejdzie. Samoobrona raczej nie wejdzie, LPR raczej na pewno nie wejdzie. PiS nie przekroczy połowy, czyli 230 mandatów w Sejmie. Jeśli będzie blisko tej poprzeczki i do Sejmu wejdzie PSL, to może powstać koalicja, która będzie miała tę większość, bo ludowcy wejdą do koalicji z każdym. Jeśli przepcha się Samoobrona i jej mandaty będą potrzebne, to Jarosław Kaczyński jeszcze raz - trzeci - przeprosi się z Lepperem i, jak zawsze, uzasadni to jako słuszne i sprawiedliwe.
Najbardziej prawdopodobne jest, że PO i LiD razem będą mieć ponad połowę posłów w Sejmie i zbliżony stosunek głosów w Senacie. Mogą spokojnie zawierać koalicję. W lewicy niewiele jest lewicowego, w każdym razie mniej niż w Prawie i Sprawiedliwości. Donald Tusk, z jednej strony, zapewnia, że tej koalicji nie będzie, lecz z drugiej - gotów jest współpracować z każdym.
Czy możliwa jest koalicja PO z PiS ? Teoretycznie tak. W polityce jesteśmy obrażeni tak długo jak się to nam kalkuluje. Więc wzajemne urazy strony sobie po chrześcijańsku mogą odpuścić. Programowo też nie byłoby wielkiego problemu, mimo że obie te partie mają różny charakter i modus vivendi. Lecz jeśli nawet doszłoby do takiej koalicji, to składałaby się z samych konfliktów i szybko by się rozpadła.
Jarosław Kaczyński potrafi się podzielić z bliźnim groszem, ale z nikim nie podzieli się władzą. Nawet jeśli obieca i zawrze odpowiednią umowę, to ją szybko naruszy. ( - My skorpiony mamy taką naturę - odpowiada skorpion kozłowi, dlaczego rąbnął go w kark, na którym się przeprawiał przez rzekę, przez co obaj muszą zginać) Świadomość tego dociera chyba do zwolenników koalicji POPIS, których robi się mniej, tak że więcej już jest głosów za koalicją POLiD.
Mając większość, koalicja, ta poza zmianami w Konstytucji, uchwali co zechce, a prezydent podpisze to co zechce Jarosław Kaczyński. I Sejm już tego nie zmieni, bo tylu głosów koalicja raczej nie będzie miała.
Nie musi to oznaczać całkowitego paraliżu. Koalicja i PiS mogą czasem zawrzeć kompromis w nie najważniejszej sprawie, ale mimo tego taka koalicja będzie oznaczać poprawę w porównaniu ze stanem obecnym. Sformuje rząd, w którym nie będzie Ziobry, Fotygi, Wassermana, Gosiewskiego, Szczygły, a to już wiele jest warte.
Poprawią się nasze notowania i zwiększą możliwości działania w polityce międzynarodowej. Będzie można wrócić do prywatyzacji - kontynuować transformację. Zwiększyłoby to możliwości gospodarki i ograniczyło możliwości korupcyjne znacznie efektywniej niż w CBA. Może zacznie się wreszcie zmniejszać deficyt budżetowy. Może poprawie się skład personalny administracji, choć z tym bym nadmiernych nadziei nie łączył. Do tego wszystkiego rząd nie potrzebuje ustaw. A z kolei mogą nie przejść PiS-owskie pomysły psujące państwo.
Język i obyczaj polityczny zbrutalizują się jeszcze bardziej, bo PiS w opozycji nie będzie miał żadnych zahamowań w tym względzie. PO i LiD nie pozostaną dłużne. I wszyscy będą na swoich miejscach, przez jakiś czas, lecz raczej nie przez czteroletnią kadencję. Nie wiem jak, ale w jakiś sposób PiS z prezydentem wywołają kryzys, prowadzący do kolejnych przedterminowych wyborów. I Jarosław Kaczyński znów się poczuje jak ryba w wodzie. Bo do roboty to jego formacja ma same lewe ręce, lecz w destrukcji radzi sobie wspaniale i to co popsuje zawsze zdyskontuje jako swój sukces.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka