Kolumna czołgów T-72 forsowała po dnie przeprawę wodną na Pomorzu Zachodnim, o ile dobrze pamiętam. Czołgom instalowano w tym celu, sterczącą z wody, grubą i długą rurę, którą płynęło powietrze do silnika i dla załogi, a wychodziły spaliny i to co załoga wydychała. Jedna z maszyn utknęła na dnie. Na taką okoliczność była przygotowana rutynowa akcja ratownicza, czekała ekipa ze sprzętem. Nieszczęście polegało na tym, że były to wielkie miedzynarodowe manewry Układu Warszawskiego i najwyższe dowództwo akurat obserwowało przeprawę.
Ekipa ratownicza nie zdążyła przystąpić do akcji, bo dowódcy natychmiast przystąpili do dowodzenia. Być może poradzili by sobie ze zjednoczonymi siłami NATO, ale tych akurat nie było pod ręką, więc każdy uznał, że popisze się kompetencją i operatywnością przy wyciąganiu jednego czołgu. Padały głośne, lecz sprzeczne i na ogół bezsensowne rozkazy, ratownicy nie wiedzieli kogo mają słuchać, a wiedzieli, że ignorując rozkazy narażają się, bo nikogo nie będzie obchodziło, że robili to co do nich należało. W rezultacie załoga zginęła.
Zawsze przypomina mi się ta historia kiedy widzę Najwyższe Czynniki na miejscu spektakularnych katastrof i słyszę pomstowania na hieny dziennikarskie, które na ludzkim nieszczęściu żerują. A media są w trudnej sytuacji kiedy dzieje się coś strasznego. Pokażą ze szczegółami - strasznymi -, odpytają zbolałych ludzi - hieny ! Lecz jeśli już, to hienami są widzowie, słuchacze , czytelnicy. Zresztą nie wiem czy takie określenie do nich pasuje. Ludzie chcą wiedzieć co się dzieje i maja do tego prawo. A media mają obowiązek tę ich ciekawość zaspokoić. Od tego są. Co pokazać, co powiedzieć, to już sprawa taktyki i kunsztu zawodowego. Trzeba znaleźć kompromis między delikatnością i dosłownością. Przy czym kompromis ten znajduje się w różnych miejscach, w rożnych mediach i dla różnej publiczności.
O ile jednak dziennikarze na miejscu nieszczęścia robią swoją robotę, to prezydenci, premierzy, ministrowie mają swój warsztat pracy gdzie indziej. Ich obecność ma pokazać współczucie, aktywność, kompetencję, która ma być zupełnie od czegoś innego. Jak się już pojawią na miejscu wypadku, to najlepsze co mogą zrobić, to się nie mieszać do akcji. Zawsze jednak ktoś musi im zdać raport, mimo że może być potrzebny w innym miejscu , ktoś musi ich ochraniać, ktoś obsługiwać z kamerą.
Dowodzący akcją wiedzą, że odskocznią do dalszej kariery może być wrażenie wywarte na PT Czynnikach, a nie to co zrobili ratując. Nie ma się co oszukiwać. Premier Francji, prezydenci Polski i Francji robią sobie publicity. I to jest główny motyw ich obecności.
Określeniem ”hieny” warto więc się posługiwać oględnie.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka