Ernest Skalski Ernest Skalski
59
BLOG

Jest źle, nie będzie lepiej

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 26

Leppergate przykrywa Rydzykgate, ale jedno i drugie nie przykrywa tego ,że namioty w Alejach Ujazdowskich jak stały tak stoją, że nowe szpitale przyłączają się do strajku,  że lekarze składają wymówienia i emigrują.

Na tę sytuację złożyły się kolejno wszystkie ekipy rządzące. Obecna, tak jak poprzednie, zgrzeszyła zaniechaniem. A że akurat na nią przypadł największy kryzys w służbie zdrowia ? Na kogoś wreszcie musiało trafić. 

Wśród tych kolejnych zaniechań był jeden umiarkowany wyjątek; za rządów Buzka wprowadzono szesnaście wojewódzkich kas chorych, plus kasa mundurowa. Reforma była nawet nie połowiczna. Z podatków wyodrębniono składkę na ochronę zdrowia i przekazano ją kasom chorych. Była to  decentralizacja środków, co oczywiście zbliżyło dysponentów do odbiorców, lecz zasadniczy mechanizm finansowania publicznej służby zdrowia pozostał. Leszek Balcerowicz uważał, że nie warto przy tym powoływać nowych instytucji z historyczna nazwą; środkami mogłyby dysponować samorządy. 

Rząd Leszka Millera zcentralizował ten biznes, tworząc Narodowy Fundusz Zdrowia. Struktury wojewódzkie zostały jako jego części składowe, więc aparat się tylko powiększył. NFZ istnieje chyba głównie po to, by powstały nowe posady i by przepływ pieniędzy skomplikować. Równie dobrze mogłoby sobie radzić samo Ministerstwo Zdrowia, jak to było w PRL i w pierwszych latach III RP. 

Jedynym pomysłem PiS na cały ten problem był i jest profesor Zbigniew Religa. Faktycznie, jego autorytet uciszył wrzenie, ale na krótko. On zaś wrócił do wałkowanego od dawna koszyka świadczeń. Coś tam gmera się przy receptach. Wszystko to, nawet po części pożyteczne, jest próbą dosładzania herbaty przez energiczne mieszanie. Cukru do dosypania jednak nie ma i szybko nie będzie. Pieniądze na rok bieżący są rozdysponowane. Nie bardzo jest skąd wziąć, trudno komuś zabrać. A jeśli się da służbie zdrowia, to zaraz cała budżetówka się zleci. 

Władza czeka więc aż się protestujacy zmęczą i wrócą na swoje miejsce, licząc na przyszłoroczne podwyżki. Ale to nie jest dobra taktyka. Ten wierny, żelazny elektorat PiS to ludzie, którzy liczą na darmową służbę zdrowia. Często zresztą nie stać ich na prywatne usługi. Pielęgniarki, to może nawet była wielka część tego elektoratu i mają jego poparcie. Lekarze już niekoniecznie.

Ludzie, którzy wysupłują jak muszą ostatni grosz na łapówki dla lekarzy którzy boją się wszelkich zmian, których przeraża słowo ”prywatyzacja” i konieczność oficjalnego płacenia za cokolwiek, mogą być przerażeni perspektywą strajkujących szpitali. Ich złość na lekarzy i nieporadność państwa może, chociaż nie musi, obrócić się przeciw władzy. A tu sytuacja, niewykluczone, że przedwyborcza. I personel medyczny to wie. 

Na czym z grubsza może polegać reforma ? Na prywatyzacji większości placówek służby zdrowia. To elementarna prawda, że inaczej się odpowiada swoimi pieniędzmi, a inaczej wydaje publiczne. Zwłaszcza gdy cel jest szlachetny, bo się przy ich pomocy ratuje  życie i zdrowie. Może to być sposób na przekierowanie strumienia prywatnych pieniędzy płynących do kieszeni w lekarskich fartuchach do kas placówek medycznych.  

To nieprawda, że będą one leczyły młodych zdrowych i bogatych, pomijając strach, chorych i biednych. Będą leczyły ubezpieczonych. Nie oznacza to zamknięcia dopływu środków publicznych. Już teraz budżet państwa pokrywa składki 30 procent ubezpieczonych. W tym wielkich plantatorów i cwaniaków, którzy przy pomocy kawałka gruntu udają rolników. Biednym i chorym nadal się będzie dopłacać. Tylko niekoniecznie przez molocha jakim jest NFZ, lecz przez konkurujące ze sobą firmy ubezpieczeniowe. 

Będzie jak w ubezpieczeniach samochodów. Ubezpieczyciele i warsztaty, pardon; szpitale, będą walczyć o klientów. Rynek, a nie władza zadecyduje kto się na nim utrzyma, a personel będzie się kłócił o wynagrodzenie ze swoją dyrekcja, a nie z rządem. Taki system ma wiele wad, co pokazują przykłady krajów w  których istnieje. Ale wraz z tymi wadami lepszy jest od dziedzictwa realsocu, które akurat dogorywa w konwulsjach. 

O obawach i oporach ludności, branych w kalkulacja politycznych wiadomo. Ale będą opory również wśród pielęgniarek, które będą się bały utraty pracy, czy czekania na wypłaty. A także wielu lekarzy, dobrze osadzonych na legalnym i czarnym rynku medycyny, będzie wolało pozostać przy obecnym systemie. 

Silny rząd, który wie czego chce, ma plan i narzędzia działania oraz - co bardzo ważne - cztery lata do kolejnych wyborów, ma szansę uporania się z takim zadaniem. I trudno się nawet dziwić, że PiS cały czas zajęty utrzymaniem i umocnieniem swej władzy nie przystąpił do działania już jesienią 2005 roku. Liczył, że stała  kampania polityczna na fali rosnącej koniunktury gospodarczej, pozwoli przeciągnąć sprawę reformy służby zdrowia na zasadzie; jakoś to będzie. 

Będzie źle. 

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka