Pomysł jakby podobny, lecz okoliczności tak różne, że trudno mówić o podobieństwie. W Tallinie usunięto pomnik sowieckiego żołnierza z centrum, by go, wraz z resztkami żołnierzy, umieścić na cmentarzu i rozpętało się piekło. W Warszawie usuną - chyba ? - pomnik ”czterech śpiących” z centrum komunikacyjnego na Pradze i przeniosą w jakieś ustronne miejsce, lub do muzeum w Kozłówce. I nic się nie będzie działo. Podobnie, jeśli gdzieś się wypatrzy jakiś inny pomnik tego rodzaju. A powarkiwań będzie trochę w związku ze zmianą nazw ulic, bo to kłopoty i koszty dla mieszkańców, których merytoryczny charakter zmian mało obchodzi.
Tu przepraszam, lecz post zapowiada się długi.
Straszne i straszniejsze
Różnice w tym względzie między naszymi krajami są liczne, źródło swe mają w burzliwej historii zeszłego wieku. W konfrontacji, ale i we współdziałaniu obu totalitaryzmów; komunizmu oraz nazizmu.
Nie używam rozciągliwego pojęcia faszyzm, który w oryginale był jednostkowym włoskim zjawiskiem i do którego hitlerowskie Niemcy się nie przyznawały. Nazizm można zastąpić słowem hitleryzm, ale wtedy równoważnikiem byłby stalinizm, co robi zachodnia lewica, chroniąc Lenina oraz ideę komunizmu. Stalinizm był tylko jego częścią.
Nazizm był straszliwym zjawiskiem. Rozpętał najkrwawszą wojnę w dziejach ludzkości, w której bezpośrednie straty ludzkie szacuje się na 50 milionów. Opanował przejściowo i zrujnował prawie całą kontynentalną Europę. Więził w obozach 18 milionów ludzi, z czego 11 milionów nie przeżyło, a wszystkie ofiary śmiertelne nazizmu szacuje się na 25 milionów. Trwał jednakże 12 lat i skończył się druzgocącą klęską. Bezwarunkowa kapitulacja oznaczała przerwę w istnieniu państwowości niemieckiej i zdanie się całkowite na wolę zwycięzców. Niemcy były zrujnowane, straciły miliony zabitych i zaginionych.
A komunizm ? Był/ jest (?) jeszcze straszniejszym zjawiskiem. Opanował ogromne obszary globu. Zrodził się w roku 1917 i trwa do dzisiaj. Przede wszystkim w ponad miliardowych Chinach, pomimo gospodarczych przemian. Jego klasyczna enklawa funkcjonuje na Kubie, a w Północnej Korei przewyższa nawet sowiecki wzorzec.
Czarna Księga Komunizmu z 1999 roku szacuje liczbę ofiar śmiertelnych komunizmu na 100 milionów. Według danych brytyjskiego badacza Roberta Conquesta, jest ich zdecydowanie więcej. Ale zło komunizmu polega nie tylko na terrorze fizycznym i wszelkim innym. Jego totalitarny charakter objął gospodarkę. Zlikwidował klasy społeczne, rynek, pieniądz (faktycznie). Wytrącił opanowane obszary z głównego nurtu cywilizacji.
Zaś wracając do II wojny światowej to rozpętali ją, działając wspólnie i w porozumieniu (język aktów oskarżenia i uzasadnień wyroków) Hitler i Stalin w 1939 roku. I nie zmienia tego fakt, że ZSRR okazał się później głównym pogromcą Niemiec, które na froncie wschodnim, jak podaje m.in. Norman Davies poniosły 80 procent swych strat osobowych. I żeby obraz był pełny, trzeba dodać, że na jednego zabitego Niemca przypadało ponad czterech zabitych ”ruskich”. To mówi coś o sposobie prowadzenia wojny, ale w sumie dało zbrodniarzowi większemu niż Hitler, tytuł do roli głównego zwycięzcy wojny i do powiększenia swego imperium.
Jak się mają do tego Estonia i Polska ?
Zbigniew Herbert dzielił umownie Polaków na lewobrzeżnych i prawobrzeżnych, jeśli chodzi od doświadczenia wojenne. Pierwsi ucierpieli głownie od Niemców, drudzy od Sowietów. W sumie jednak Polska bardziej ucierpiała od Niemców, którzy zamordowali około (nowsze szacunki są nieco mniejsze) 6 milionów ludzi i pozbawili kraj jednej trzeciej jego majątku. Niemcy nie chcieli nikogo pozyskiwać. Potrzebna im była trwale sterroryzowana, prosta siła robocza, bez jakichkolwiek praw, bez elit, i wykształcenia. Warstwa spartańskich helotów w XX-wiecznej Europie.
Po wojnie, od Sowietów ucierpieliśmy wszyscy. Narzucili nam system totalitarny, wypisali z głównego nurtu współczesnej cywilizacji. Ale co by nie twierdziły schematyczne ciemniaki bez wiedzy, lub bez pamięci, protektorat jakim była PRL, to nie była Generalna Gubernia, plus tereny wcielone do Reichu. Przeżyliśmy jako naród, z językiem, kulturą. Skrępowaną, lecz własną.
Z Estonią, z całym terenem określanym przez Rosjan jako ”pribałtika” było inaczej. W latach sześćdziesiątych byłem na Litwie i Finlandii. Finlandia była państwem uzależnionym pod wieloma względami od ZSRR, ale finlandyzacja była naszym, nie do spełnienia, marzeniem. Był to bowiem, pomimo tych ograniczeń, członek Zachodu, z gospodarką rynkową, demokratycznie wyłanianą władzą, wolnością obywatelską.
Z kolei w Wilnie, litewskie środowisko do którego zostałem wprowadzony, zazdrościło Polakom, bo nie byliśmy republiką sowiecką. I była to kolosalna różnica.
Losy Litwy, Łotwy, Estonii były w XX wieku bardzo zbliżone. Pakt Mołotow-Ribbentrop, który podzielił Polskę między Związek i Rzeszę, te kraje oddał całkowicie Stalinowi, który je zbrojnie zajął i wcielił jako republiki do ZSRR. Oznaczało to zniweczenie ich poziomu cywilizacyjnego i wyniszczający terror. Wejście Niemców w roku 1941 mogło zostać przyjęte jako ulga, a następnie rozczarowanie. Tam jednak okupacja niemiecka nie była chyba (może częściowo poza Litwą) tak straszna jak inkorporacja sowiecka.
Po wojnie koszmar sowietyzacji wrócił ze wzmożoną siłą. Sowiecki sposób życia i znowu terror silniejszy niż w innych częściach ZSRR. I do tego osadnictwo, głównie rosyjskie. Z całej tej trójki, najmocniej to dotknęło, najmniejszą, Estonię.
Ma ona 1,33 miliona ludności, z czego Estończycy stanowią (rok 2006) 68,6, a Rosjanie - 25,6 procent ludności. Językiem rosyjskim posługują się tam również Ukraińcy i Białorusini i niektórzy inni przybysze, łącznie - 29,7 procent ludności. Trudno powiedzieć, by Rosjanie w masie, reprezentowali tam wyższy poziom cywilizacyjny niż skrupulatni i porządni Estończycy, z ich protestanckim etosem pracy. A przy tym Rosjanie czuli się tam jak u siebie, a nawet lepiej, ze względu na wyższy niż w cały Związku poziom życia i kultury. Zaś coraz mniej u siebie czuli się Estończycy. Groziło im, że staną się mniejszością w swym własnym kraju.
W niepodległej Estonii mniejszością stali się nagle Rosjanie. I to był dla nich szok. W ogromnej części nie czują się oni związani z tym krajem. Nie wszyscy kwapią się z nauką estońskiego, co ich automatycznie upośledza. Gwoli prawdy, nie można też stwierdzić, by w krajach bałtyckich Rosjanom przesadnie ułatwiano adaptację, co zresztą bardziej dotyczy Łotwy. Większość miejscowych Rosjan już się w tych krajach urodziła. Wielu nawet starszych nie wybrało sobie tego miejsca dobrowolnie. Nakaz pracy mógł posłać Estończyka do Krasnojarskiego Kraju, a absolwenta z Tomska do Tallina.
Rosjanie są związani z Rosją, gdzie mają swoje rodziny, lecz nie bardzo mają dokąd tam wracać. Poza tym, w Estonii poziom życia jest teraz o wiele wyższy niż w Federacji Rosyjskiej.
Honor Wielkorusów
12 milionów żołnierzy sowieckich zginęło na froncie II Wojny Ojczyźnianej (Pierwsza była z Napoleonem w 1812 roku) Nie wiadomo ile, lecz na pewno bardzo duża ich cześć leży w bezimiennych grobach. Nawet kiedy Armia Czerwona zajmowała terytorium i nie zostawiała na polu walki swoich zabitych, to chowała ich niedbale, co widzieliśmy choćby na terenie Polski. Tabliczka z dykty, napis zrobiony ołówkiem chemicznym i to nie zawsze. Bardzo się tym różniła od innych armii II wojny światowej. Na terenie Federacji groby żołnierskie czci się na wybranych pamiątkowych cmentarzach, a w wielu miejscach traktuje się je niedbale. Likwiduje się pod jakieś inwestycje, bez specjalnego szacunku dla resztek obrońców ojczyzny.
Kult wybucha wybiórczo, kiedy rzecz ma miejsce zagranicą i może mieć wydźwięk polityczny. Tak było z kampanią w obronie, niezagrożonych faktycznie, grobów sowieckich w czasie Solidarności 1980-81. Łącznie z sandomierskim grobem pułkownika Skopienki, faktycznie naruszonym przez małoletnich wandali, którzy nie wiedzieli, co niszczą.
W Polsce trzeźwo myślący wiedzą, że sowieccy żołnierze nie tylko gwarantowali wprowadzanie niechcianych porządków, lecz też naprawdę wyzwalali spod okupacji niemieckiej. I w latach 1944 - 45 ten właśnie aspekt wydawał się większości ważniejszy. W Tallinie natomiast sowiecki żołnierz nikogo nie wyzwalał. W centrum miasta był tylko symbolem zniewolenia.
Dlaczego nie został przeniesiony na cmentarz przy odzyskaniu niepodległości, kiedy byłoby to tylko jednym dodatkowym gestem, nie wiadomo. Nie wiemy też, czy i teraz nie dałoby się tego zrobić w jakiś bardziej delikatny sposób. Ale musiało chyba wzrosnąć napięcie między Estończykami, zniecierpliwionymi pielęgnowaną obcością wielu miejscowych Rosjan oraz Rosjanami, którzy już się poczuli pewniej w estońskiej rzeczywistości i którym coraz bardziej dokuczał ich status i poczucie gorszości.
No i neoimperialna mentalność Rosjan w Rosji. Naszych biją ! I to kto ? ”Estoncy”, których nie ma nawet miliona ! Zniewaga ! Nie doceniają nas. Nie boją się nas, a przecież bała się nas Ameryka i Europa !
Na tym tle postkomunistyczne, bo już nie postsowieckie, pomniki i nazwy w Polsce to już naprawdę trzeciorzędny problem.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka