Jeszcze niedawno nie zgadzałem się z powszechną opinią, że za rok Putin odejdzie, aby pozostać. To znaczy, że nadal będzie kierował Rosją ”z tylnego siedzenia” Otóż Rosja jest krajem, który nie toleruje długo kolektywnego kierownictwa. Trochę zamętu i zawsze mamy ”jedinolicznoje naczalstwo”. Car, szef rządu (Lenin), gensek, prezydent - to bez znaczenia.
Putin, oczywiście, wybierze sobie następcę - myślałem - tak jak jego wybrał był Jelcyn. Ale po krótkim czasie wszyscy będą słuchali nowego cara, a ten pośle Putina na drzewo. Sam Putin postarał się, aby wszystkie instytucje Federacji stały się wydmuszkami, a pełnia władzy znajdowała się w rękach jednego człowieka. Ku zadowoleniu większości obywateli, czy raczej poddanych, bo to słowo bardziej pasuje. Nie spodziewałem się, że obecny prezydent zrobi jakiś szacher-macher, by jednak zostać na trzecią kadencję. Rosyjska Federacja to jednak poważne państwo, a nie Zimbabwe czy choćby Białoruś.
Teraz nie jestem już tego taki pewien. Putin zbyt dobrze zna swój kraj i swoich ziomków i wie co go czeka gdy odejdzie. Zaczyna więc jednak badać, jak to będzie, jeśli na wyraźne żądanie narodu przedłuży sobie prezydenturę. Oczywiście będzie to obciach w dobrym towarzystwie zachodnich polityków, ale wstyd można przeżyć, a władza zostaje. W końcu jego zachodni partnerzy pokrzywią się, ale nie zerwą stosunków. Z odnawialnym Breżniewem też je przecież utrzymywali.
Siergiej Mironow przewodniczący Rady Federacji, czyli wyższej izby parlamentu wystąpił z pomysłem, aby kadencję prezydenta wydłużyć do siedmiu lat i pozwolić prezydentowi na trzy kolejne kadencje. Gdyby to przeszło, to wyborów 2 marca 2008 mogłoby nie być. Albo też wszystko by się zaczynało od nowa i Putin miałby szanse na jeszcze 21 lat prezydentury ! Borys Gryzłow, przewodniczący Dumy, czyli niższej izby, oświadczył, ze prezydencka partia Jedinaja (jedna, jednolita) Rossija nie odstąpi od obecnej konstytucji; czyli 2x4. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapowiada, że sam prezydent nie zamierza zmieniać konstytucji.
Może to być teatr, w którym odgrywany jest stary obyczaj ”prinuka”. Nie pozwala on przyjąć poczęstunku po pierwszym zaproszeniu i każe się wymawiać. Dopiero za trzecim razem można. Jest też tradycja. Iwan IV Groźny, przestraszony skutkami swego terroru uciekł z Moskwy do Kołomny. Natychmiast ruszyły doń procesje ludu, proszącego, by wrócił, panował i karał jak będzie uważał za stosowne. Wrócił i dopiero się zaczęło.
Prawdopodobnie Putin jeszcze nie podjął decyzji. Ma jeszcze czas. Tymczasem wystawił jako potencjalnych następców dwóch wicepremierów; Dmitrija Miedwiediewa i Siergieja Iwanowa. Jeden następca tronu już by mógł zbierać swój dwór. Niewykluczone więc, że jeśli Putin zdecyduje się jednak odejść, to wystawi w ostatniej chwili kogoś zupełnie innego, tak by ten nie zdążył urosnąć w siłę zawczasu.
Jeśli zaś będzie jednak referendum konstytucyjne, to większość opowie się za pozostawieniem Putina. Rosjanie cenią sobie porządek, względną pomyślność za pieniądze za ropę i gaz, boją się nowego zamieszania. Tego samego boi się kremlowska kamaryla i nowi oligarchowie. Wszyscy oni pamiętają zmierzch i upadek Bieriezowskiego, Gusinskiego, Chodorkowskiego. Nikt nie chce ryzykować. Co będzie, dziś jeszcze trudno powiedzieć.
P.S. Smutna satysfakcja. Anna Politkowska dostała pośmiertnie nagrodę Guillermo Cano, kolumbijskiego dziennikarza zamordowanego przez mafię narkotykową. Jego rodzina ufundowała tę nagrodę, powierzając jej przyznawanie UNESCO, które powołuje jury złożone ze zmieniających się dziennikarzy z różnych krajów. Przez kilka lat byłem w tym jury i glosowałem za przyznaniem tej nagrody właśnie jej. Było to 20 tysięcy USD. Dostał ją dziennikarz z Zimbabwe. Przy wręczniu tej nagrody na dziennikarskiej konferencji w Manili poznałem Annę i sporo się dowiedziałem o Czeczenii i o niej samej. Jej ”Nowaja Gazieta” jest jednym z tolerowanych pism, które mogą krytykować władzę. Mało kto je czyta, a zawsze to dowód wolności prasy. Gazeta klepie biedę i płaci marnie. Politkowska jednak nie przyjmowała propozycji przejścia do innych redakcji na lukratywnych warunkach.
Bała się o swoje życie i w Czeczenii starała się nigdy nie być sama. Zawsze byli przy niej jacyś świadkowie. Nie była w stanie upilnować się w Moskwie. Portal www.strana.ru opisał niedawno ze szczegółami jej zabójstwo. Komu Kadyrow zlecił operację, kto Annę wystawił, kto strzelał. Plus informacja, że wykonawcy szybko zostali zastrzeleni. Niekoniecznie musi to być prawda, ale poszlaka jest bardzo poważna. Teraz jednak młody Kadyrow oficjalnie objął stanowisko prezydenta Czeczenii, a Kreml zbyt wiele w niego zainwestował, by to marnować z powodu kolejnego zabójstwa dziennikarza.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka