Ernest Skalski Ernest Skalski
56
BLOG

Wariacje lustracyjne, cz.III, długa, ale ostatnia

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 41

- No to co robimy z tymi złodziejami, panie Kowalski ? Wbijamy na pal ?

- No nie. To by już była przesada... 

A niebawem Kowalski przeczyta o sobie, że tak naprawdę, to jest za bezkarnością przestępców. Na pewno sam ma coś za uszami, bo ich tak broni. 

Z taką, mniej więcej, reakcją spotyka się ten kto krytykuje lustrację. Ja więc, dla jasności wyjaśniam, że jako historyk z wykształcenia i dziennikarz z zawodu, jestem zdecydowanym przeciwnikiem takich pomysłów, by jakiekolwiek akta palić, topić, betonować. Mam też mieszane uczucia jeśli chodzi o zamknięcie dla wszystkich akt policyjno-wywiadowczych na jakieś pięćdziesiąt lat. Co praktykuje się  w pewnych krajach. Jestem natomiast zwolennikiem systematycznej, sprawnej i dyskretnej - do czasu - procedury, zwanej clearing, co można tłumaczyć jako czyszczenie czy - lepiej - wyjaśnianie. 

Przykład. Do czasu sądowego rozstrzygnięcia nie wiem czy rację ma p. Rokita oskarżający p. Kornatowskiego o tuszowanie przed laty morderstwa dokonanego przez MO. Ale komisja Rokity pracowała 17 lat temu. I nikt w kolejnych władzach RP nie prześwietlił tej sprawy, przy kolejnych awansach i mianowaniach pana K. Przecież tej kompromitacji z ostatnim mianowaniem mogło nie być. Bo nawet jeśli nowy komendant okaże się niewinny, to kompromitująca jest przynajmniej lekkomyślność zwierzchności, która dopuszcza do możliwości postawienia oskarżeń i procesu. Ale p. Kurnatowski nie był TW bezpieki, a żadna inna okoliczność nie interesuje zwierzchności. 

Cel lustracji, clearingu - jak zwał tak zwał - powinien polegać na tym, by na właściwe stanowiska trafiali właściwi ludzie. Czyli by niewłaściwych nie dopuszczać. Tajna współpraca ze służbami PRL to bardzo istotna informacja, lecz nie jedyna. Kryminalna przeszłość jest łatwa do ustalenia na podstawie rejestru skazanych. Ale w  grę powinny wchodzić również inne elementy i cechy osobowościowe, niekoniecznie figurujące w kodeksie karnym. Nierzetelność w interesach i w życiu osobistym. Skandale erotyczne, awanturnictwo, przemoc w rodzinie, zaniedbywanie potomstwa, niespłacanie długów, alkoholizm, narkotyki, skłonność do hazardu, intryganctwo i donoszenie, niekoniecznie  tajnej policji, nieuctwo.   Chodzi o to, by człowiek ten nie był skompromitowany czy zagrożony kompromitacją, szantażem.

Rejestr więc może być długi, ale nie schematyczny; czarne lub białe. Instancja powołująca czy wysuwająca powinna sprawę wnikliwie zbadać, nieraz w porozumieniu z samym zainteresowanym, którego trzeba wysłuchać. Przydatna może być szczegółowa ankieta. W każdym razie delikwent musi wiedzieć,  że jest prześwietlany. Zawsze też musi istnieć możliwość odwołania się do sądu, choć w ogromnej większości przypadków nie będzie konieczne.  Sama procedura powinna być przeprowadzana dyskretnie i nieraz wystarczy powiedzenie; ”Nie ! Czy chcesz wiedzieć dlaczego ? ” 

W procesie kanonizacyjnym występuję advocatus diaboli, który wynajduje przeciwwskazania dla wyniesienia na ołtarze. W clearingu taki pełnomocnik diabła może częściej osiągać sukces, ale nie musi. Decydent może uznać, że  plusy dodatnie zdecydowanie dominują nad grzechami, że grzechy zostały okupione. Ale wtedy trzeba to głośno powiedzieć, jeśli nie można po prostu oznajmić; nihil obstat. Chodzi o to, by rozbroić zawczasu oskarżenie, z którymś ktoś mógłby później wyskoczyć. Na przykład; były popularny burmistrz Nowego Jorku, Rudy Gulliani, przymierzający się do kandydowania na prezydenta USA, ma  trzecią żonę, czego większość elektoratu nie lubi i jego sztab musi myśleć jak sobie z tym jakoś poradzić. Niewykluczone też, że zalety Andrzeja Kryże przeważyły nad jego mało chlubną przeszłością PRL-owskiego sędziego, ale to trzeba było publicznie ogłosić i uzasadnić. 

Podstawową wadą ustawy lustracyjnej z 1997 roku było zajęcie się wyłącznie tym, co powinno być tylko częścią, niechby i ważną, prześwietlania. Jak ktoś nie chciał być lustrowany, to się uchylał od kandydowania czy obejmowania stanowiska. Drugą, mniejszą, wadą było, że objęła ludzi już piastujących stanowiska, choć przyzwoiciej by było, by dotyczyła tylko tych, którzy dopiero się przymierzają. 

Obiektami clearingu czy rozszerzonej lustracji powinny być osoby mianowane na określone stanowiska we władzach publicznych, od premiera, prezesów NIK, NBP, SN i TK w dół, a dolna granica do ustalenia. Takoż  we władzach spółek giełdowych. Inne instytucje czy firmy mogą sobie ustalać swoje kryteria. Szefa firmy budowlanej może obchodzić czy monter nie był karany za kradzież, czy nie jest pijakiem, ale niewiele więcej. Odrębna kwestia to wybierani w wyborach powszechnych kandydaci do rad, Sejmu, Senatu i na prezydenta RP. Clearing byłby tu obowiązkiem ciał wysuwających, które mogłyby wysuwać nawet kandydatów felernych, ale z zachowaniem jawności. 

Porównajmy to co państwu jest naprawdę potrzebne z obecnym wariantem lustracji, czy szerzej polityki kadrowej PIS. Celem jest;  1 -  posadzenie na ważnych stanowiskach swoich ludzi, bez oglądania się na ich przeszłość i kwalifikacje. (Patrz; choćby lista 32 aktualnych VIP-ów z niechlubną PRL-owską przeszłością, którą ziomek Zpoziomek publikuje parę razy w Salonie), 2 - wytrącenie z działalności publicznej dużej ilości osób, jeśli się na nich coś znajdzie, a nie okażą się akurat przydatni władzy, 3 - orwellowski ”seans nienawiści”, wytworzenie psychozy strachu, histerii i podejrzeń. 

Bardowie IV RP oburzają się na porównanie obecnej sytuacji z czystkami epoki stalinowskiej, z Marcem '68, czy, nie daj Boże, z ”rewolucją kulturalną” Mao. Ich oburzenie jest słuszne o tyle, że porównania są przesadzone, a reakcje histeryczne i niewolne od pogardy i nienawiści. Natomiast mechanizm obecnej czystki jest uniwersalny, zapisany w annałach, przynajmniej od czasów wojen domowych Mariusza i Sulli w starożytnym Rzymie.  

Pamiętam czasy kiedy prześladowano, niekiedy krwawo, przedwojennych oficerów i policjantów, Ak-owców, urzędników i kupców, czy nawet zamożnych rolników - ”kułakow”. Była to swoista kara za to czym było się wcześniej, na co się nie miało już wpływu. Liczyło się również ”pochodzenie społeczne” obecne we wszystkich ankietach, które nieraz zamykało drogę na studia czy stanowiska. Jakieś echo tego widać w przeciwstawianiu ”pochodzenia AK-owskiego” i ”pochodzenia KPP-owskiego”, którym się posługuje Jarosław Kaczyński. 

Zawsze chodzi o zmianę, która daje stanowiska, dochody - władzę nowym. Zawsze odbywa się to w imię jakiegoś nadrzędnego celu, pod jakimś ideowym hasłem, a skuteczne bywa kiedy są grupy i warstwy, które przez jakiś czas święcie w to wierzą. Zawsze oznacza to uszczerbek cywilizacyjny. Wypłukiwanie zaufania społecznego, które w Polsce i tak jest nikłe.

Oszukują się ci, którzy twierdzą, że może to bolesne, że może kogoś skrzywdzić, ale raz się wreszcie wszystko oczyści i będzie spokój. Otóż nic nigdy nie oczyszcza się i nie rozstrzyga raz na zawsze. A już szczególnie obecna lustracja obliczona na długie lata kontroli, oskarżeń, procesów. Ciekawe ile to będzie trwało. Czy za trzy lata ktoś przejmie to narzędzie, czy może je zlikwiduje, nie likwidując jednak  smrodu jaki zostanie.  

Tego rodzaju kampanie z reguły samoistnie tracą impet i wygasają. Pamiętam wstyd i tłumaczenia się po latach stalinowskich, po roku 1968. Już z góry wiem co będą mówić dzisiejsi rycerze lustracji.

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Polityka