Ernest Skalski Ernest Skalski
97
BLOG

Mohery i wykształciuchy

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 42

Marcinkiewicz, Sikorski, Dorn, Wildstein. Nie byłem o nich najlepszego zdania gdy piastowali swoje funkcję i nie zaczynam ich wychwalać, kiedy ich z tych funkcji szurnięto. Mało tego, dopuszczam myśl, że panowie; Szczygło, Kaczmarek i Urbański mogą sobie sprawniej poradzić z powierzoną im materią. Zwracam jednak, nie jeden ja, uwagę  na to że są to wyraziste osobowości. Zwracali na siebie uwagę, coś sobą reprezentowali. Wprawdzie to Ludwik Dorn wymyślił określenie ”wykształciuchy”,  lecz wszyscy oni mieścili się w tej kategorii. Bo to nie o dyplomy chodzi - następcy także je mają - lecz właśnie o ową personality inteligenta, plasującą, czy kto chce nie chce, w elycie. 

Odwołanie Wildsteina przepełniło miarę, ale krytycyzm wobec Kaczyńskich, ich otoczenia, PiS - u, a już na pewno koalicji, narastał od dłuższego już czasu. Mam na myśli nie krytykę ze strony  Platformy, michnikowszczyzny i wszelakiej lewizny, lecz grona publicystów, którzy poparli szeroko rozumiany PiS i projekt IV RP.  

Żaden z nich nie został jeszcze apostatą. Co jakiś czas przywalają zasadom i ludziom III RP, żeby nie wyglądało, że zmienili front, lecz coraz ostrzej krytykują swoich. Zauważa się nawet takie bardzo nieśmiałe uwagi;  a nie pora się zastanowić, czy w ogóle warto było w to wchodzić. Takie teksty widzimy w naszym Salonie, w ”Rzeczpospolitej”, w ”Dzienniku”, w ”Fakcie”.  Niezłomnie na pozycjach IV RP sto trójka profesorów; Krasnodębski, Legutko, Zybertowicz. Chociaż, wydaje mi  się, że nawet u Krasnodębskiego zauważyłem jakaś uwagę krytyczną... 

Panowie Kaczyńscy mogą ten krytycyzm uznać za brak lojalności, lecz niewiele mogą na to poradzić. Może, zresztą, dochodzą do wniosku, lub wyczuwają intuicyjnie, że u szeroko rozumianej inteligencji, wykształciuchów, takich czy innych elit, wiele już nie zwojują. Starają się utrzymać na swoich społecznych pozycjach z 2005 roku. Na twardym elektoracie, stanowiącym około 20-22 procent potencjalnych wyborców. 

Tę grupę scharakteryzował profesor Śpiewak, twierdząc, że przyciąga ich do PiS-u nie polityka ekonomiczna czy społeczna i nie wyniki ujęte w Roczniku Statystycznym wpływają na ich ocenę władzy. Im odpowiada postawa władzy, atmosfera religiancko-nacjonalistyczna. W dużym uproszczeniu, to tzw. mohery. Nazwa niedobra, bo odbierana pogardliwie, a na pogardę ci ludzie nie zasługują, lecz przynajmniej wiadomo o kogo chodzi. Widzieliśmy ich pod Katedrą w Warszawie podczas niedoszłego ingresu abp. Wielgusa oraz wczoraj na placu Trzech Krzyży i pod Sejmem. 

Ich wygląd i zachowanie mogą wywoływać zażenowanie i irytację. Warto jednak zauważyć jeden ważny pozytyw. Może i oni sterowani, ale chodzi im o dobro publiczne, tak jak je rozumieją. O zasady, które uznają za ważne. Nie tak to częsta postawa w dzisiejszych czasach. Rzut oka wystarczy; nie są  to beneficjanci transformacji. Czują się skrzywdzeni przez rzeczywistość, której nie rozumieją, a więc się boją. Potrzebują przywódcy, któremu mogą zaufać. A strach się przeradza w nienawiść, którą przywódca kanalizuje, by wykorzystać w swych politycznych  celach. Tym przywódcą dla znaczącej ich grupy jest ksiądz Rydzyk, najważniejsza dla nich postać w Kościele, bezkonkurencyjna odkąd nie ma Jana Pawła II. 

Ci ludzie przesądzili o  zwycięstwie PiS-u. A Kaczyńscy będą ich jeszcze bardziej potrzebować w przyszłych wyborach. 

Jeszcze dwa pokolenia temu, tacy słabo wykształceni ludzie od prostej i ciężkiej pracy byli uważani przez siebie i innych za sól ziemi. Oni ”żywili y bronili”, wydobywali węgiel i wytapiali stal, produkowali ”tymi rękoma” wszystko co było potrzebne. Wykształciuchy miały wobec nich kompleksy.  Inteligenci byli traktowani jako, owszem, potrzebni, ale tacy bez których od biedy można się byłoby obejść. Szczególnie długo trwało to w PRL. Ale dzisiaj widać wyraźnie, że pogodę robią ci od software'u. Raczej miastowi, raczej lepiej wykształceni, raczej ruchliwsi i aktywniejsi, bardziej zorientowani na świat. Oni, a nie politycy,  zmieniają Polskę. Od nich w przeważającej mierze zależy jaka ta Polska będzie. Dziś zasilają  rynek pracy w Irlandii i Wielkiej Brytanii, poprawiając nieco szanse wyborcze PiS-u.

Oni stanowią potencjalne grono odbiorców tego co piszą, mówią i pokazują publicyści i naukowcy,  zarówno w ”Gazecie Wyborczej i TVN jak i w ”Dzienniku” i w TVP. Ludzie pióra, kamery i mikrofonu, niezależnie od swoich przekonań widzą  to co widzą niezadowoleni z rządu i prezydenta, stanowiący dwie trzecie społeczeństwa. 

Prawdziwym problemem władzy, która od niechcenia zagaduje - Jarosław Kaczyński, Ludwik Dorn - tę wykształceńszą część społeczeństwa, staje się niepewność odnośnie swoich ”moherów”. Rydzyk, przy cichej aprobacie wielu biskupów, broni Kościoła  przed świecka lustracją. Urządza próbę sił w związku z projektem antyaborcyjnych zmian w Konstytucji. Podczepia się podeń Giertych, licząc na odbudowę swej pozycji. Wierchuszka PiS jak może tak podlizuje się Rydzykowi. Jarosław Kaczyński nawet poniżył żonę swojego brata, która jakoby dała się wprowadzić w błąd. Ale w Grenadzie zaraza. 

O. Rydzyk zapewne wie, że nie wylansuje LPR na pierwszoplanową siłę. Może nie porzuci na stałe PiS-u, ale postawi warunki, które skonfliktują braci jeszcze bardziej z większością wyborców, przyhamują Polskę na drodze cywilizacyjnych przemian. A co z tego wyniknie to się zobaczy, bo do wyborów jeszcze dwa i pół roku.

Wiadomość o śmierci politycznej PiS-u jest zdecydowanie przedwczesna. Bracia, którym nie bardzo wychodzi coś konstruktywnego, są sprawni w walce i choćby dlatego prowokują konflikty. I zawsze mogą liczyć na opozycję. W tej chwili Platformie idzie tak dobrze, że ktoś/coś musi to spieprzyć.              

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Polityka