WSI poczeka na mój komentarz. Obiecałem, napiszę. A teraz coś na kanwie sprawy doktora G.
Gdybanie;
Gdyby dr. G. wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, to by przeszczepiał serca i co tam jeszcze, dostając legalnie dziesiątki tysięcy dolarów za zabieg. Może by nawet, po jakimś czasie założył własną klinikę i stał się bardzo bogatym człowiekiem.
Wedle stawu grobla. Czy nie jestem możliwe, by w Polsce wielkiej klasy chirurg za skomplikowany zabieg dostawał legalnie tysiące (nie dziesiątki tysięcy) złotych ? Kto by mu płacił ? Szpital, a szpitalowi firma, w której ubezpieczony jest pacjent. Za stałe ubezpieczenie zaś płaciłby on sam oraz jakaś instancja władzy publicznej, w proporcjach zależnych od stanu majątkowego pacjenta, jego stanu zdrowia i itp.
Rozwiązań jest wiele i nie chcę proponować kolejnej całościowej reformy służby zdrowia, bo już to różni fachowcy robili.
A teraz będzie o gastronomii w PRL. Lubię knajpy, a ich ilość i stan w PRL był jednym z ważnych czynników odstręczających od socjalizmu. Knajpy były formalnie uspołecznione, ale faktycznie to personel się na nich uwłaszczył. Sprzedawał własna wódkę, własny garmaż, a deficyt zostawiał uspołecznionej gospodarce. Czyli nam wszystkim. I górnicy i hutnicy, kolejarze i murarze dokładali do tego, pożal się Boże, biznesu. A ponieważ przynosił straty, to właściciele Polski Ludowej ograniczali ilość lokali gastronomicznych. W knajpach więc personel pozwalał sobie na chamstwo w stosunku do gości. Film ”Zaklęte rewiry”, według książki Worcella - niezapomniany Roman Wilhelmi - miał pokazywać wyzysk kelnerów w koszmarnych czasach sanacji, ale wywoływał tęskne westchnienia za takim knajpami, w których się liczył gość.
Centralni planiści PRL woleli marnować środki w hutach, kopalniach, elektrowniach, kolejach. Na tych odcinkach akurat pozostało z grubsza to samo. Gastronomia natomiast jest już prywatna. Jest gdzie dobrze zjeść i się napić. Ceny różne, każdy sobie coś znajdzie. Natomiast służba zdrowia pozostała socjalistyczna.
Utrzymujemy - my naród - szpitale, inwestujemy w sprzęt. Ponosimy koszty. Ale w dużej części cały ten biznes trafił w pacht pracowników służby zdrowia, głównie ordynatorów, którzy po uważaniu dzielą się z personelem. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich. Uczciwi i ofiarni leczą jak mogą, kombinują by nie mieć deficytu i są bici w dupę. A wszyscy razem, jedni z wyrachowania, inni z głupoty, bronią uspołecznionej ( ? ) służby zdrowia.
X X X
Jak już jesteśmy przy zdrowiu... Lobby aptekarskie załatwiło sobie w Sejmie zakaz sprzedaży leków bez recepty przez Internet. Bo są tam o 20 - 30 procent tańsze. Taka to ”Solidarna Polska”, która zwalcza mityczny Układ, lecz daje zarobić konkretnemu. Fakt, że rząd tego nie chciał, ale fachowcy zrobili szacher-macher i zakaz jest.
Co to za rząd, który nie jest w stanie zapanować nad swoją własną frakcją Wałęsa, który ma niewyparzoną gębę, zanim powiedział: ”dureń”, powiedział o kimś: ”popaprańcy”
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka