- Niczego tu nie dotykaj - mówi w sowieckiej anegdocie sierżant do wartownika, którego stawia na punkcie dowodzenia - Wania z nudów nacisnął guzik i dali mu tydzień ścisłego, a Belgii jakby nigdy nie było !
Po cholerę Rosji dodatkowe rakiety jako odpowiedź na Tarczę, którą może ulokują u nas Amerykanie ? Militarnie obecna Rosja to jakby cień tego czym był ”jedinyj moguczij Sowietskij Sojuz” (to z sowieckiego hymnu ) ale i tak może ona zetrzeć z powierzchni ziemi Polskę i okolicę, łącznie ze wschodnim wybrzeżem USA. W ramach porozumienia z USA zlikwidowano masę rakiet, ale jakieś tam overkill capacity pozostało. Strategiczne rakiety Topol-M, rakiety z nie zardzewiałych do końca okrętów podwodnych i sporo mniejszego szpeja - to wszystko jest.
Ameryka też się pozbyła masy żelastwa, lecz nie została bezbronna. Natomiast Tarcza to nowa jakość, na którą Rosja nie jest i nie będzie w stanie odpowiedzieć. Powtarza się historia z czasów Reagana i jego programu wojen gwiezdnych. To też miały być super radary i antyrakiety, które miały niszczyć w locie strategiczne rakiety ZSRR. A amerykańskich Sowieci nie mieliby czym niszczyć. Pomysł był wówczas technologicznie i ekonomicznie mocno na wyrost, lecz Moskwa zrozumiała, że mniej więcej zrównoważony wyścig zbrojeń zaczyna się kończyć. Na szczęście gensekiem został Gorbaczow, który nie stracił twarzy zmieniając politykę i niechcący rozwalając ZSRR.
Darujmy sobie rozważania po co Amerykanom Tarcza. NAM jest potrzebna ważna amerykańska instalacja wojskowa po to, aby NIKT nie mógł nas straszyć i szantażować. Bo w napaść to ja za bardo nie wierzę, ale.... sicher ist sicher. A Putin czuje, że musi jakoś zareagować i postępuje jak ów rybak, który z Wołgi wyłowił złotą rybkę. Pierwsze życzenie - żeby w Wołdze płynęła wódka miast wody. Drugie - żeby wódka płynęła w dopływach i była w studniach. A trzecie ? Rybak podrapał się w głowę i poprosił; A tam, daj mi jeszcze pół litra ! Tyle tylko, że tych dodatkowych rakiet nie daje złota rybka...
Na razie Rosję na to stać. Podobnie jak na modernizację armii, wymianę połowy uzbrojenia. Pieniądze za surowce energetyczne płyną drzwiami i oknami i jakoś nie wydaje się ich na modernizację gospodarki, infrastruktury. Ale hossa na ropę i gaz prędzej czy później się skończy, jak już w historii bywało. Szejkowie nad Zatoką Perską zarobią mniej, ale im zasoby w bankach wystarczą na czarną godzinę. A Rosja jest wielkim krajem, z wielkimi potrzebami. Wciąż zacofanym technologicznie, poza częścią zbrojeniówki, nie zreformowanym do końca. Jeśli wda się w kolejny wyścig zbrojeń, to skończy się jak tamten, z Reaganem. Znowu będzie krążyć powiedzenie, że to Burkina Faso z rakietami.
Można się pocieszyć tym, że Putin to doskonale rozumie. Podobnie jak jego potencjalni następcy, Iwanow i Miedwiediew oraz czołowi, wierni Kremlowi, oligarchowie. Być może zatem, zanim te nowe rakiety zaczną powstawać, będzie już rządził z Kremla ktoś inny, nowy któremu się z tego pomysłu łatwiej będzie wycofać.
Teraz będą dygresje.
1. Mniejsza, zawodowa i nowoczesna armia Rosji się oczywiście przyda. Będzie mogła prowadzić mocarstwową politykę jak USA, interweniując w rożnych zakątkach świata. No i u siebie, jak w Czeczenii, czy może w dawnych republikach sowieckich, powiedzmy, w Azji Środkowej. Może tam jeszcze być gorąco.
2. Putin szykuje sukcesję po sobie i musi do przyszłego roku jeszcze wzmocnić swoją pozycję w kraju. Rosja się w tym czasie nie wydźwignie z upadku demograficznego, nie unowocześni, nie poprawi zdecydowanie warunków życia, ale może podbić bębenka ludziom, którym świadomość, że ich się boją rekompensuje w jakimś stopniu niedostatki życiowe.
3. Namaszczenie następcy Putinowi się uda, lecz potem już władzy nie zachowa. (Wątpię, by zrobił jakiś szacher-macher i został na trzecią kadencję. Rosja to jednak nie Białoruś ani tym bardziej Zimbabwe.) System władzy tam taki, że car, gensek, czy prezydent nie ma z kim się nią dzielić. Wielu myślało, że Jelcyn będzie sterował Putinem, którego przecież sam znalazł i namaścił. Postęp polega na tym, że się już nie morduje.
4. W 1978 roku rozmawiałem z p. Adamem Bromke, politolgiem, który wówczas przyjechał z Zachodu. Mimo, że w trakcie rozmowy byliśmy coraz mniej trzeźwi, zapamiętałem ją, gdyż otworzyła mi oczy na mechanizm zimnej wojny i perspektywę na przyszłość. - Komunizm, a w szczególności ZSRR, przegrał wyścig cywilizacyjny z Zachodem i przegrywa już z nim militarny - mówił - Nadal jednak ma tak wielką siłę rażenia, że Zachodowi kalkuluje się udawać, że ciągle istnieje równowaga sił. To potrwa do momentu, w którym brak równowagi będzie już tak oczywisty, że z Moskwą zacznie się mówić inaczej i czegoś od niej wymagać.
Otóż myślę, że dziś Zachód pomaga Putinowi podtrzymywać takie iluzje równowagi. Nie tyle z powodu jego rakiet i dywizji, ile z powodu jego roli dostarczyciela gazu i ropy. Parę lat temu jeszcze widziano w nim sojusznika w walce z międzynarodowym terroryzmem, ale się na tym odcinku nie sprawdził.
Wracamy na nasze podwórko. Jeśli ulegniemy przyjacielskiej perswazji, że przecież ta Tarcza nam niepotrzebna, bo jak jej nie będzie, to Rosja nie wyceluje w nas dodatkowych rakiet, wówczas przegramy naszą prywatną zimną wojnę. Pokażemy, że się boimy, a z takimi mało kto się liczy. Szczególnie Rosja.
Zapewne będziemy mogli liczyć na ów piąty punkt umowy NATO gdyby na nas napadli. Lecz raczej, jak już napisałem, nie napadną. Prędzej usłyszymy nowe żądania. Rezygnacja z Tarczy nie poprawi naszych stosunków z USA. Ich interes w obronie naszych interesów nie będzie tak oczywisty, jakby byli tu bezpośrednio wciągnięci militarnie.
P.S. Podpadł mi Donald Tusk. To, że przeciw Tarczy jest on ”na dziś” stwarza pewną perspektywę. Ale tu chodzi o bezpieczeństwo kraju. Jest wystarczająco wiele spraw, w których można się przeciwstawiać braciom Kaczyńskim.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka