”Żebym to ja was tylu miał nad Stochodem ! ” mawiał Naczelnik, widząc coraz liczniejsze rzesze na zlotach legionistów. Z czasem powstał termin ”IV brygada”, a w Legionach było ich trzy. Nikt jednak nie mógł się przypisać do Pierwszej Kadrowej, bo był imienny spis i wszyscy się znali. Coś takiego mamy i dzisiaj. W miarę jak komunizm przepada w pomroce dziejów rosną szeregi coraz dzielniejszych jego wrogów.
Dla mnie sztandarowym ich reprezentantem jest Zygmunt Wrzodak z Ursusa. Uczestnik gwałtownych demonstracji, z paleniem opon i innymi akcesoriami oporu. Tyle że, już po roku 1990, kiedy odwaga staniała, a rozum zdrożał. Walczył, by cały naród dokładał do nierentownych i źle zarządzanych zakładów. Wcześniej słyszało się o Zbigniewach Bujaku i Janasie.
Nie wszyscy musieli konspirować. Było zawsze wiele pożytecznej pracy do wykonania. Waldemar Łysiak, rocznik 1944. Jego bibliografia, nawet do roku 1989 zapiera dech. Kolosalna i wszechstronna erudycja, niezwykła pracowitość i łatwość pisania. Wielkie nakłady i takaż popularność. Miałem przyjemność poznać go wiele lat temu. Pamiętam pogodnego i ciekawego rozmówcę. Teraz uderza mnie w jego tekstach zapiekła nienawiść do tych, którzy w tamtych latach robili coś innego. Między innymi po to, by mógł teraz pisać i publikować co chce. Rafał Ziemkiewicz, rocznik 1964. Znałem takich z tego rocznika, którzy zdążyli pokonspirować. Ziemkiewicz pisał już wtedy science fiction. I dobrze. W ten sposób zasłużył się społeczeństwu. Nie odbiera to mu prawa do krytykowania ówczesnych działaczy opozycji. Ale czy dżentelmen zawsze musi korzystać ze swego prawa ? I czy musi to robić tak zajadle ? Przez lata nie zgadzałem się ze Stefanem Niesiołowskim, a i dziś razi mnie jego zapalczywość. Antoni Macierewicz, mym zdaniem, robi złą robotę. Ale pierwszy współtworzył Ruch, a drugi KOR, Pierwszą Kadrową opozycji. Nie byłem tam, chociaż mogłem i poczucie przyzwoitości każe mi ich traktować z szacunkiem, nawet kiedy ich krytykuję. (Czy nawet kiedy się procesuję z Macierewiczem)
Jest jeszcze, wspomniany w Salonie przez Łukasza Warzechę, miot pozbawionych Teleranka przez generała Jaruzelskiego. Dzisiaj się wyżywają na starszych, że nie tak zwalczali komunizm jak trzeba było. Poniekąd rozumiem takie reakcje. Kiedyś ja i moi rówieśnicy zazdrościliśmy starszym kolegom, udziału w Powstaniu Warszawskim. Lecz to skłaniało, aby im stawiać wódkę. I nie zmniejszyła mojego szacunku opowieść zmarłego niedawno Andrzeja o tym jak sierpniowej nocy stracił dziewictwo, na poddaszu przy Chmielnej, pełniąc służbę na posterunku ! Z czasem postacie zastygają w brązie lub w kamieniu. I mało kto pamięta, że Jan Sobieski, ostatni wielki wódz I Rzeczpospolitej w młodości - pod hasłem vivat Carolus Gustavus rex ! - opuścił Jana Kazimierza, prawowitego króla, a na starość dał się zwasalizować Piotrowi Pierwszemu. Tadeusz Kościuszko, operując niedawnymi pojęciami, ”podpisał lojalkę”, kiedy Paweł I wypuszczał go z Twierdzy Pietropawłowskiej.
Jakby IPN powstał nieco wcześniej, pewnie by się zainteresował na jakiej podstawie wyszedł z więzienia w Wilnie, a potem brylował na rosyjskich salonach Adam Mickiewicz. Romuald Traugutt, zanim stanął na czele Powstania i zginął na stokach Cytadeli, jako carski oficer tłumił Rewolucję Węgierską (której bronił generał Bem) i na Kaukazie powstanie Szamila, poprzednika Dudajewa, Maschadowa i Basajewa. Józef Piłsudski odstąpił od wiary ojców, aby się rozwieść, dokonał zbrojnego zamachu stanu przeciw rządowi Rzeczpospolitej, ma na sumieniu proces brzeski. Czy to wszystko przekreśla Chocim i Wiedeń, Racławice i Uniwersał Połaniecki, ”Dziady” i ”Pana Tadeusza”, czy I Brygadę i Cud nad Wisłą ?
Takie ujemne minusy nie są tajemnicą dla kogoś kogo to interesuje. Ale nagle jakiś ciemniak lub kombinator udaje, że zrobił odkrycie, by rewidować historię. Trochę jak piesek obsikujący pomnik.
Nie wiemy jeszcze na jak wysokim piedestale postawią potomni Jacka Kuronia. Wiadomo, że lubił whisky. Czy go ratuje, że raczej wołał dobre gatunki ? Zmieniał poglądy i pierwszy raz poszedł, z Karolem Modzelewskim, siedzieć za niesłuszne. Chciał ... uzdrawiać partię, ale był dla niej groźniejszy niż sieroty po Dmowskim, wspierające w tejże dekadzie ”partyzantów” Moczara. No i był gadatliwy. Gadał i z esbekami, kiedy go brali. Chciał, żeby tą drogą coś docierało do władzy, która programowo nie chciała rozmawiać z nim i z Michnikiem. Ale w ten sposób Jacek naruszał katechizm konspiratora lat osiemdziesiątych, nakazujący - słusznie - by w tej sytuacji nie rozmawiać. Wszyscy to zresztą zawsze wiedzieli i może należy mu ten piedestał obniżyć o parę centymetrów. Ale już nawet nie gniew, tylko zażenowanie budzi niejaki Roman Giertych, wielki konspirator, łagiernik, pogromca komunizmu, który chce zbadać jak to z tym Kuroniem było.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka