Takie napisy umieszczano niekiedy na klingach szabel i taka powinna być zasada przy sięganiu po ostrą broń. Również w polityce.
Co by nie sądzić o naszym pierwszym wecie zastosowanym w procedurze unijnej, to było ono użyte w sprawie poważnej. Chodziło o wymuszenie solidarności unijnej odnośnie nieuzasadnionego embarga Rosji na import naszego mięsa. Jeszcze ważniejszą sprawą była, żądana prze nas, wspólna unijna polityka energetyczna wobec Rosji, choć tu już chyba bardziej chodziło o przypodobanie się Unii, bo to sprawa do poważnej pracy, a nie wymuszania.
To weto faktycznie zwróciło uwagę na problem, chociaż embargo trwa. Lecz wielu ludzi potraktowało to jak narodowy sukces w siatkowce czy piłce nożnej. Albośmy to jacy tacy. Polak potrafi. Nie będziemy ciągle potakiwać. I takie różne. Najgorsze, że kupiła to najwyższa zwierzchność, bez której nic się polityce zagranicznej nie dzieje. Panowie Kaczyńscy to ludzie inteligentni i raczej zdają sobie sprawę z niedogodności wetowania, ale też zauważyli, że to jeszcze jeden sposób podbijania narodowego bębenka i w obliczu kłopotów w polityce wewnętrznej, włączyli do niej narzędzie w postaci weta.
Międzynarodowe implikacje chyba olali. Świadczy o tym kolejne weto, tym razem kiblowe. Nie dopuściliśmy, wbrew 24 pozostałym członkom UE, do tego, by obywatel jednego kraju Unii, skazany w innym, bez żadnej procedury był odsyłany do ojczyzny celem odbycia w niej kary. Intencja była zapewne taka, by człowieka skazać i nie zawracać już sobie nim głowy. Argument; skazany w swoim kraju ma rodzinę, środowisko i jak go socjalizować to w jego społeczeństwie. Nasz kontrargument; niektórzy mają już rodzinę i środowisko tam gdzie zostali skazani, więc trzeba sprawę rozpatrywać indywidualnie w toku odpowiedniej procedury. Jak dotąd. Chcemy przyjmować a nie dostawać. Stan faktyczny; naszych za kratkami w UE jest około 1800, a unitów u nas kilkudziesięciu, według niektórych 40. Po co więc mamy dogęszczać i tak zapchane więzienia. Poza tym lubimy jednocześnie narzekać na unijną biurokrację i procedować w jej ramach.
Sam problem jest raczej gówniany. Podejrzewam więc, że albo to jest czyjaś bezmyślność, albo kolejny chwyt propagandowy na użytek wewnętrzny. Nie jest natomiast bagatelną sprawą, że w Europie zaczniemy być postrzegani jako troublemaker. Czyli warchoł, który na sejmikach machał karabelą bez potrzeby i chwały.
P.S. Od polityki wewnętrznej w postaci kolejnych roszad, szarad i kombinacji postanowiłem odpocząć dopóki nie pojawi się w niej jakaś naprawdę nowa jakość. Co myślę o tej polityce napisałem w moim blogu, pod tytułem ”Tuum fac et respice finem” Tych, których to interesuje, a którzy nie zdążyli zobaczyć tekstu w witrynie, zapraszam - poniżej. E.S.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka