Jest pana dobrym prawem, panie Igorze, krytykować projekt ustawy o zgromadzeniach, ale zastanawia mnie pana wezwanie, by ją blokować. Może pan użyć wszelkich logicznych i emocjonalnych argumentów, może pan w legalny sposób lobować, lecz praworządny obywatel, jakim pan przecież jest, lege artis przyjętych ustaw, raczej nie powinien ”blokować”, cokolwiek by to miało znaczyć. Mnie się to kojarzy z czynnym sabotowaniem.
Ja popieram inicjatywę prezydenta Komorowskiego, a nie muszę w tej sprawie polemizować akurat z panem. Na prawicowym blogu cytuję Romana Kurkiewicza, ongiś mego kolegę z ”Gazety Wyborczej”, dziś naczelnego ”Przekroju’’ i zajadłego lewicowca, by nie powiedzieć - lewaka.
Z Romkiem zgadza się, w różnych swych wypowiedziach, Jacek Żakowski, również mój dawny kolega z ”Gazety Wyborczej”, a nawet jeszcze dawniejszy, z pisma O.O. Michalitów ”Powściągliwość i Praca”. I w tej ich zgodzie nie ma niczego dziwnego. A jak się chwile zastanowić, to nie ma też niczego dziwnego, że zgadzają się z nimi redaktorzy Rafał Ziemkiewicz i Tomasz Sakiewicz (pana do nich nie porównuję), którzy z Jackiem i Romkiem we wszystkich innych sprawach są na noże. Jeśli zaś jedni i drudzy są przeciw czemuś, to można to coś poprzeć w ciemno. I na tym by można poprzestać gdyby nie to, że w ciemno nie zwykłem zajmować stanowiska.
Kurkiewicz:
”Prezydent i jego kancelaria intensywnie pracowali nad ograniczeniem naszego konstytucyjnego prawa do publicznego, pokojowego wyrażania swoich poglądów pod pretekstem zamieszek wywołanych przez uczestników Marszu Niepodległości 11 listopada 2011( ataki kamieniami na policję, spalenie wozów transmisyjnych.)”
Romek jakoś nie zauważa, że w jednym zdaniu sam sobie przeczy. Ataki kamieniami na policję, spalenie wozów transmisyjnych to nie jest pretekst zamieszek to są zamieszki ! I temu ma zapobiegać prawo przedstawione przez prezydenta, które nie jest ograniczeniem naszego konstytucyjnego prawa do publicznego, pokojowego – podkreślam - wyrażania swoich poglądów.
A gwoli prawdy dodajmy, że zamieszki były dziełem nie tylko uczestników Marszu Niepodległości, lecz również lewackich bojówek anarchistów, Antify i nawet politycznych chuliganów z Niemiec. Dostrzegajmy belki w oczach cudzych i swoich. Najczęściej jednak, co zauważył jeden z komentatorów Salonu burdy są niejako konstytutywnym elementem demonstracji związkowców, domagających się w ten brutalny sposób świadczeń kosztem ogółu obywateli.
Kolejny cytat:
” Euro za nami, a mniej wolności przed nami.”
Za nami, przed nami…Co za ”my”, Romku ? Ja, Ernest Kajetan Skalski w tych ”my” się nie mieszczę. W tych, którzy rzucają kamieniami, palą wozy, czy nawet opony, blokują posłów czy zwykłych, legalnie demonstrujących obywateli, a teraz czują się pokrzywdzeni, bo ustawa ma ograniczać ich ekspresję. Nie mieszczę się wraz z większością społeczeństwa. Nam, większości spokojnych obywateli, nowe prawo powinno zapewnić nie mniej, a więcej wolności. Wolności od demonstrujących chuliganów czy zgoła przestępców. A dla nich nie powinno być wolności w państwie prawa. Podstawowa zasada demokracji; wolność jednych kończy się kiedy narusza wolność innych.
Cytuję dalej:
”Prezydent RP niepomny na apel ponad 40 organizacji pozarządowych o niedokonywanie masakry prawa o zgromadzeniach posłał projekt do Sejmu.”
Te pozarządowe organizacje, NGO, to ważny element demokracji. Zrzeszają różne grupy obywateli, reprezentują różne interesy, niekiedy nawet – w swoim przekonaniu, lub obiektywnie – ogólnospołeczne. Nie podlegają władzy publicznej, lecz prawu, które ta władza stanowi. A to duża różnica. Dla Jarosława Kaczyńskiego to dokuczliwy impossybilzm, kiedy cokolwiek nie podlega rządowi. A już na pewno kiedy to jego rząd.
Autonomia NGO sprawia, że władza publiczna, trzymając się prawa, nie może nimi dowolnie sterować, ale też one mogą działać jedynie w ramach przyznanych uprawnień. Szerokich, bo podobnie jak w przypadku jednostek, co nie jest zakazane jest dozwolone. Mogą zabiegać w społeczeństwie i u władz o realizację swoich postulatów, starać się o większy na zakres swych uprawnień, a władza może ich starania uwzględniać, lecz nie ma takiego obowiązku.
Władza ta pochodzi z nadania wszystkich obywateli. W skali poszczególnych samorządów terytorialnych i w skali kraju. W tym przypadku oznacza to nadanie suwerennego narodu. Przy czym najmocniejszą legitymację ma w naszym systemie akurat prezydent RP. Nie do tego stopnia, by mógł, jak w II RP, wydawać rozporządzenia i dekrety z mocą ustawy. Ma jednak obowiązek zatwierdzania, bądź nie, uchwalanych ustaw i ma prawo inicjatywy ustawodawczej, z którego w tym przypadku skorzystał. Postawił przy tym prawo do spokoju i bezpieczeństwa ogółu reprezentowanych przez siebie obywateli nad prawem do burzliwej ekspresji poszczególnych ugrupowań. Mógł to zrobić, nawet gdyby ich było czterysta a nie czterdzieści.
I już ostatni cytat:
” … degraduje się władza, której najważniejszym doświadczeniem biograficznym był ruch ”Solidarności”.
A konkretnie ? Doświadczenie biograficzne nie dotyczy struktury, lecz ludzi, którzy w nią wchodzą. Kiedyś, po zakończeniu służby publicznej, Bronisław Komorowski być może będzie wiedział co było jego najważniejszym doświadczeniem biograficznym. Bycie ministrem obrony, marszałkiem Sejmu, p.o. prezydenta w dramatycznych okolicznościach i wreszcie prezydentem RP może się okazać nie mniej ważne niż udział w historycznym ruchu, który swoją działalność skończył 23 lata temu. Nie sposób przecenić roli ”S” w naszych dziejach i to, że jej konstytutywnym dokumentem było 21 punktów, po części będących jeszcze wyrazem socjalistycznych iluzji. Lecz to nie powód by uznać, że degraduje się władza, która nie wraca do założeń i metod roku 1980, a spełnia swe obowiązki wobec Rzeczpospolitej w roku 2012.
Można lepiej czy gorzej oceniać wypełnianie tych obowiązków, lecz ”Zamordysta Komorowski” jak zatytułował Kurkiewicz, swój tekścik, to z mojego punktu widzenia przesada. Wypowiada się tak jakby nie uwzględniał podstawowej różnicy między PRL a RP. Wtedy byliśmy pod rządami dyktatury, niechby już nie totalitarnej jak ”za Stalina”, lecz autorytarnej, jak określił profesor Andrzej Walicki i ciągle takiej, która nie zostawiała miejsca na prawdziwe wybory, na parlamentarne sposoby realizowania celów społecznych i politycznych. Wtedy realnym narzędziem były strajki i demonstracje.
Zresztą, jeśli już wracamy do ruchu z lat 1980 - 89, to przecież musimy pamiętać, że jego racją bytu było unikanie przemocy. Wręcz łagodność.Więc tym bardziej dziś, po latach, nie musimy wciąż wysadzać i wysadzać ”tych pociągów”.
P.S. Ponieważ nie bardzo mogę liczyć, że ktoś mnie w Salonie 24 poprze, to przytoczę istotny, mym zdaniem komentarz na portalu studioopinii.pl,gdzie niedawno umieściłem na ten tematswoje uwagi:
”Bardzo dobry tekst. Za mało w naszej publicystyce podobnych: propaństwowych, to jest znajdujących równowagę pomiędzy indywidualnymi prawami i wolnościami człowieka, a rozsądnie zmierzonym interesem wspólnym (lub choćby interesem/głosem większości). W entuzjastycznym odrzucaniu PRLu, co w swoim rozumieniu, z różnych zresztą pobudek, robią i pan Kurkiewicz i Ziemkiewicz a nawet pan Żakowski, poszliśmy za daleko. Histerycznie i chyba nadmiernie liberalnie bronimy praw jednostek przed nadmiarem władzy państwa. A bez propagowania i ochrony tego, co wspólne (n.p. poczucia powszechnego bezpieczeństwa, nietykalności cielesnej itp.) nie będziemy się tu czuli dobrze, nawet wtedy jeśli prawa obywatelskie będą fantastycznie chronione i egzekwowane, czego — owszem — ważnym testem bywają prawa jednostek „ekstremalnych“: przestępców, różnych obyczajowych „ultrasów“, itp.. Pamiętajmy jednak, że to już jest nasze państwo, demokratyczne, że pociągów wysadzać już faktycznie nie trzeba. Na ogół wystarczy więc napisać list do swego posła. I jeszcze namówić sąsiada, aby też napisał. A najlepiej — zagłosować w wyborach na jakiegoś mądrego kandydata.”
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka