Donald Tusk wyraźnie się zreflektował. Wcześniej umył ręce i pozwolił swoim akolitom robić głupstwa, co oni zaczęli skwapliwie wykorzystywać, usiłując postawić Kaczyńskiego i Ziobrę przed Trybunałem Stanu. Kiedy się zrobił szum Tusk przystopował akcję, twierdząc, że wniosek musi być bardzo dobrze przygotowany. A o to w tej sprawie może być trudno. Sprawa zresztą jakby przyschła i może już nigdy nie odżyć, albo wypłynąć po jakimś czasie. Lepiej byłoby ją zdecydowanie zakończyć. Powiem więcej; lepiej byłoby w ogóle dać sobie spokój z Trybunałem Stanu. On co prawda jest w konstytucji, lecz nie z każdego prawa warto jest robić użytek.
Przypomnę, co już zapewne pisałem, że sama ta instytucja nie bardzo pasuje do nowoczesnego państwa. To w feudalizmie były oddzielne sądy dla szlachty, duchowieństwa, Żydów, mieszczan i chłopów, te ostatnie w postaci jurysdykcji dziedzica. W demokracji wszyscy są równi, podlegają temu samemu prawu i mają prawo do tych samych sądów. Powszechnych. Jeśli polityk naruszył kodeks karny, to ma stanąć przed sądem karnym, po pozbawieniu immunitetu, jeśli go ma. Jeśli prowadził złą politykę, to ponosić ma odpowiedzialność polityczną. Nie mianuje się go na stanowisko, lub nie wybiera, jeśli chodzi o stanowisko z wyboru. Kaczyński i Ziobro, rządzili źle zdaniem większości wyborców i stracili władzę w wyniku demokratycznych wyborów 2007 roku. Kolejne wybory nie pozwalają im do władzy powrócić. Czyli ponieśli i nadal ponoszą polityczną odpowiedzialność.
Obaj nadal jednak są wybierani do parlamentów: Rzeczpospolitej i Unii, prawomocną wolą grup obywateli. Można nie być z tego zadowolonym, lecz uszanować należy. Procedury maja obowiązywać wszędzie; w lotnictwie, na kolei i w polityce.
Nie wątpię w kazuistyczne zdolności prawników, którzy będą w stanie oskarżyć – ale czy skazać ? – tych panów o to, że rządząc, naruszyli prawo karne, ale to będzie pokrętna kazuistyka. I jako taka może być odbierana. Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro, jeśli popełnili czyn zabroniony kodeksem karnym, to miało to miejsce kiedy jeden z nich był premierem, a drugi ministrem. Przestali nimi być w roku 2007, a mamy rok 2012. Był czas, aby się zająć. Jeśli nawet nie nastąpiło przedawnienie w procedurze postępowania karnego, to nastąpiło ono w polityce.
Przede wszystkim, nie uda się oby panów doprowadzić do tego trybunału. A spór w istocie rzeczy polityczny, sprowadzi się na poziom adwokackich przepychanek. Minister Gowin ma rację kiedy mówi, aby tego nie robić.
Komentarze; Gowin, przedstawiciel konserwatywnego odłamu Platformy, robi w ten sposób krok w kierunku odgrzania koncepcji POPIS-u. Może robi, może nie robi. A co z meritum ? Czy tak trudno rozumieć w słowach to co one znaczą, nie szukając we wszystkim drugiego dna ?
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka