”Faszyści” , ”antyfaszyści” – jeśli chodzi o tumult 11 listopada, to jestem, tak jak Waldemar Kuczyński (w ”Rzeczpospolitej”) po stronie policji zmagającej się z naruszającymi porządek i prawo.
Tu mała dygresja policyjna; gdy ktoś bierze udział w nielegalnej demonstracji, gdy nie podporządkowuje się uprawnionym poleceniom sił porządkowych, a zwłaszcza gdy jest agresywny, to musi mieć wkalkulowane, że może być potraktowany pałką, gazem, gumowym pociskiem, czy w krańcowej sytuacji – ostrą amunicją. I mało wzruszają mnie jego skargi. Nie liczę, lecz odnoszę wrażenie, że w takich sytuacjach więcej bywa poszkodowanych policjantów niż demonstrantów i nie dziwię się, choć nie pochwalam, że policjanci, broniąc prawa, przekraczają niekiedy obronę konieczną. Kiedy jednak biją już zatrzymanych, w radiowozach, na komisariatach czy innych dołkach, też się nie dziwię, bo to w policjach świata dosyć powszechne, lecz się oburzam. I jeśli policje za coś takiego nie karzą, to grozi im degrengolada, która stała się udziałem milicji rosyjskiej, będącej zagrożeniem nie mniejszym od bandytyzmu.
A teraz do rzeczy. Przepraszam, że wracam do tego tematu, ale sądzę, że to było coś więcej niż pojedynczy incydent. Coś z czego coś bardzo ważnego wynika.
Należę do tych, którzy wiedzą czym były w II RP Młodzież Wszechpolska i ONR. Mój stosunek do organizacji noszących dzisiaj te nazwy i odwołujących się do tamtych tradycji jest jednoznacznie negatywny. I bynajmniej nie na zasadzie odruchu, który był, jak podejrzewam, bodźcem dla większości czwartkowych kontrdemonstrantów. Pytano mnie w komentarzu do poprzedniego postu co mi się nie podoba w biało-czerwonych flagach i hasłach niepodległościowych. Odpowiadam. Flaga mi się podoba i sam ją wywiesiłem na swoim balkonie 11 listopada, obchodząc święto państwowe. Cieszę się z niepodległości i z tego, że jest ona niezagrożona w tak jak nigdy dotąd w tysiącletniej historii. A nie podoba mi się używanie tych flag i tych haseł przez nurt będący kontynuacją przedwojennego ruchu jawnie antydemokratycznego – wyrażając się bardzo łagodnie. Bo naprawdę był to wówczas ruch faszyzujący. Tym niemniej, gdybym teraz był sędzią decydującym o legalności lub zakazie istnienia tych organizacji musiałbym się zastanowić nad taką decyzją. Szczególnie po ostatnim 11 listopada.
Konstytucja dla wszystkich
”Art. 57. Każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich. Ograniczenie tej wolności może określać ustawa.
Art. 58.1. Każdemu zapewnia się wolność zrzeszania się. 2. Zakazane są zrzeszenia, których cel lub działalność są sprzeczne z Konstytucją lub ustawą. O odmowie rejestracji lub zakazie działania takiego zrzeszenia orzeka sąd.”
Zacznijmy od drugiego z tych artykułów - 58. Nie mają racji twierdzący, że w demokracji nie ma prawa legalnie funkcjonować podmiot odrzucający demokrację. To powtórzenie zasady, którą w ”Sprawie Dantona” Przybyszewskiej, wypowiadał Saint Just: nie ma wolności dla wrogów wolności. Otóż w demokracji ma istnieć wolność propagowania odejścia od wolności, zmiany demokracji, choćby na monarchię absolutną czy inną formę dyktatury. Można zrzeszać się w oparciu o to przekonanie, można przekonywać o wyższości dyktatury nad demokracją, zbierać poparcie i liczyć, że się wprowadzi dyktaturę, byle … demokratycznymi metodami – czyli trzeba wygrać wybory lub referendum. Nie wolno natomiast stosować przemocy i wzywać do jej stosowania.
Sąd może więc odmówić rejestracji tylko takiemu zrzeszeniu, które narusza Konstytucję, bądź ustawy. Wśród ustaw, są te które – mówiąc w skrócie - zakazują propagowania faszyzmu, rasizmu i komunizmu.
A teraz refleksja nad artykułem 57. ”Czy świadome i wyraźne odrzucenie koncepcji demokratycznego społeczeństwa i demokracji jako takiej – cytuję retoryczne pytanie - nie jest wystarczające by uznać, że w przypadku organizacji, o której mowa, ograniczenie prawa do wolności zgromadzeń - jest jednak konieczne? Sądzę, że nie jest. Przedtem by trzeba ustalić, czy ONR i WP naruszają Konstytucję i ustawy. Być może, czy nawet prawdopodobnie, że tak, ale to wymaga wnikliwego postępowania. Sporadyczny wybryk może, zdaniem sądu, nie uzasadniać dostatecznie zakazu. Na razie jednak mamy publicystyczne wezwania do delegalizacji, a to nie jest dowód dla sądu.
Prawdopodobnie, łatwiej by było zakazać narodowcom demonstracji, na podstawie art. 57. gdyż ich wcześniejsze nie były bynajmniej pokojowe. Tym razem jednak władza administracyjna nie skorzystała z tego prawa, gdyż uwierzyła, że demonstracja będzie pokojowa. I taka była. Do tego, organizatorzy wyeliminowali udział jeszcze bardziej radykalnych elementów – są takie, na przykład NOP, czy jakaś wariacka, neopogańska Zdruga. Wydaje się nawet, że demonstracja była przez to skuteczniejsza w odbiorze społecznym. Może to irytować przeciwników tego ruchu.
Nie wszystkim, ale mnie się ta zmiana podoba, choć nadal nie podoba mi się ten ruch. Ale zmiana zachowania jest krokiem w stronę zmniejszania brutalizacji sceny politycznej. Tak więc ONR i MW, jeśli dalej będą tak postępować, mogą wchodzić w moją strefę tolerancji. Przypominam, że to nie to samo co akceptacja czy, nie daj Boże, poparcie. Można sądzić, że za tą zmianą zachowania nie stoi zmiana przekonań i że był to jedynie manewr. Ale polegał na przestrzeganiu prawa. Grzeszyć można myślą, mową, uczynkiem i zaniechaniem – ale prawa myślą nie można naruszać.
Faszyści – antyfaszyści
Faszyzm był konkretnym ruchem politycznym we Włoszech, potem totalitarnym systemem władzy tamże. Z rozpędu faszystami nazywano faszystami narodowych socjalistów – nazi – w Niemczech, faszystowskim był nazwany reżim Franco w Hiszpanii i w końcu dla bardzo, bardzo szeroko rozumianej lewicy faszyzmem stało się wszystko co prawicowe, radykalne, opresyjne. W każdym razie nikt się już do bycia faszystą nie przyznaje. Słowo, które obejmuje tak wiele nie oznacza niczego, ale bywa poręczne. Jak się nam coś niepodobna, nazywamy to faszyzmem. Wtedy możemy nazywać siebie antyfaszystą, co ma automatycznie nobilitować. Lecz kogo ?
Antyfaszystowskie jest dla siebie Porozumienie 11 Listopada, które zmontowało kontrdemonstrację. Są w nim i byli tego dnia czynni anarchiści. Jest to kierunek myślenia wytyczony przez szlachetnych idealistów Proudhona. Kropotkina, Bakunina, Abramowskiego, ale wygenerował XIX-wiecznych terrorystów, a w XX wieku okazał się ruchem zbrodniczym – Hiszpania - jak komunizm i faszyzm z nazizmem. Tyle że na mniejszą skalę. Współcześni polscy anarchiści zdecydowanie negują państwo, porządek konstytucyjny i stosują akty przemocy. Rozróby, mówiąc konkretnie. Nie jest to zagrożenie poważne i wielkie, ale jak się mówi o delegalizacji czegokolwiek, to i nad nimi warto się zastanowić.
Nie wiem czy Antifa jest anarchistyczna, czy reprezentuje inny kierunek, lecz zamaskowani bojówkarze tolerowani być nie mogą. Podobnie jak komuniści z sierpem i młotem i z komunistycznymi hasłami. To jest zakazane tak jak faszyzm. Pozycją samą w sobie jest Piotr Ikonowicz, w MOIM (ostrożność procesowa) przekonaniu notoryczny rozrabiaka, a do tego chwalący publicznie Rewolucję Październikową.
W Porozumieniu znaleźli się, oczywiście, lewicowcy kojarzeni z ”Krytyką Polityczną” Sławomira Sierakowskiego. Ten nurt jakby się zlewa z innymi uczestnikami przedsięwzięcia, których podstawowe postulaty są jego postulatami. Są to zorganizowani geje i feminiści płci obojga, lesbijki, organizacja matek, jacyś zieloni i co tam jeszcze. Wszystkie te struktury są na miejscu, występując w obronie interesów grup, które zrzeszają i reprezentują. Mają też pełne prawo występowania w dowolnej sprawie, którą uznają za słuszną. W tym przypadku było to przeciwstawienie się ruchowi politycznemu, który programowo jest wrogo nastawiony do tych grup i ich organizacji. Tyle tylko, że tym razem chodziło mu o coś innego. Był więc przez kontestujący czynnie ruch postulatów obyczajowych zwalczany niejako profilaktycznie.
Tu można się jedynie zastanowić nad polityczną konsekwencją. Wydaje mi się, że jeśli ONR i MW traktuje się jako zagrożenie dla ładu i bezpieczeństwa i chce się przeciw temu ruchowi pobudzać społeczeństwo, to nie należy prowokować bijatyk, bo to wywołuje potępienie ze strony większości. Raczej też nie należy gwizdać, bo to jest odbierane jako próba zagłuszania z powodu braku argumentów. Nie będzie również skuteczna akcja prowadzona przez siły odbieranie jako margines społeczeństwa. Niechby nawet barwny i ciekawy – lecz nie dla wszystkich. Grupa Boyówka Feministyczna, która organizowała Dni Cipki jednych oburza, innych rozśmiesza, ale nie będzie traktowana jako poważny element w poważnych ruchu politycznym.
Gwizdać każdy może
Mój kolega z Gazety, Seweryn Blumsztajn teraz, po tumulcie 11 listopada, doszedł do wniosku, że marszów narodowców; primo - nie należy blokować, secundo – należy ”tylko” wygwizdywać. Jeśli chodzi o pierwszy punkt, zgadzam się całkowicie. Seweryn trafnie przewiduje, że może się zacząć coroczna przepychanka; kto kogo, że eskalacja może doprowadzić do bardzo groźnych skutków i że to stanie się głównym elementem Święta Niepodległości. Słusznie, słusznie i jeszcze raz: słusznie.
Stanowisko Blumsztajna – nie blokować, lecz gwizdać – nie zdobyło uznania podczas dyskusji w kawiarni ”Nowy Wspaniały Świat” (niedawno ”Nowy Świat”) oddanej w pacht ”Krytyce Politycznej”. Rozochoceni starciem z narodowcami kontrdemonstranci nastawiają się na dalszą z nimi wojnę. Artur Bazak z ”Teologii Politycznej”, tym razem na łamach ”Rzeczpospolitej”, ostrzega, może przesadnie, przed ewentualna groźbą lewackiego terroryzmu, który mógłby się wywodzić ze środowiska ”Krytyki Politycznej”. Nasuwa mu się skojarzenie z grupą Baader – Meinhof, która się wywodziła z lewicowego czasopisma ”Konkret”.
W bogatej, już wówczas, demokratycznej Republice Federalnej, akceptowana lewica to była SDP, doskonale się mieszcząca w systemie. Lewactwo ”Konkretu” nie znajdowało posłuchu, a poczucie absolutnej słuszności i pychy w połączeniu z poczuciem bezsiły, doprowadziło do sięgnięcia po terror. Podobnie było we Włoszech, gdzie jednocześnie istniał terroryzm prawicowy. W USA po terror sięgają czasem ultra radykalne elementy prawicowe i konserwatywne. W Grecji jest to akurat domena lewicy.
Artur Bazak znajduje głos dający się rozumieć jako pochwała terroryzmu RAF, a będący jawną pochwałą ”antyfaszystowskiej” przemocy - ”dzielni, zdeterminowani chłopcy….dziewczyny w chustach na twarzach” – zastosowanej 11 listopada. Postuluje się odebranie państwu monopolu na stosowanie przemocy. W wypowiedzi cytowanej przez Bazaka dostało się też Blumsztajnowi za to, że chce się ograniczać do gwizdania.
Gwizdać każdemu wolno, lecz jeśli w popularnej gazecie wzywa się i gromadzi gwiżdżących w takich okolicznościach, to jest to de facto wezwanie do zgromadzenia publicznego. Gazeta z zachwytem wyliczała wówczas uczestników Porozumienia 11 Listopada, od których się teraz dystansuje, a którzy przyszli by nielegalnie zablokować legalny marsz. Takie są fakty i przekonanie kontrdemonstrantów o szlachetności własnych pobudek tego nie zmieni. Gdyby zgromadzenie, będące kontrdemonstracją, w tym czasie i w tym, zostało zgłoszone władzom miejskim, te by musiały odmówić, ze względu na groźbę bijatyki między dwiema demonstracjami. I bijatyka była.
Jeśli narodowcy zapowiedzą za rok powtórzenie tegorocznej demonstracji nie będzie powodów by im odmówić. Chyba, że się w międzyczasie wykażą agresywnym zachowaniem, lub zostaną zdelegalizowani, na co się w tej chwili akurat mniej zanosi. Jeśli zgłoszą blokującą kontrdemonstrację ”antyfaszyści” władza administracyjna będzie miała powody by im odmówić. A jeśli nie zgłoszą zgromadzenia, mogą zaistnieć przesłanki do by je siły porządku rozwiązały. Obywatelskie nie obywatelskie; naruszenie prawa jest naruszeniem. A co jeśli będzie miało miejsce dalsze zachęcanie do przemocy i będą próby organizowania się w tym celu. Gdybym wówczas był sędzią decydującym o legalności lub zakazie istnienia tych organizacji pewnie bym się zastanawiał nad taką decyzją. Szczególnie po ostatnim 11 listopada.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka