- Polską rządzą trumny Dmowskiego i Piłsudskiego – mawiał przed laty Jerzy Giedroyc - czy teraz ma rządzić trumna Lecha Kaczyńskiego ?
Jeszcze wczoraj jedynym jej właścicielem i kandydatem do rządzenia w jej imieniu był brat Jarosław. A dziś okazuje się, że ma konkurentów. Są nimi tak zwani w PIS ”muzealnicy” (od Muzeum Powstania Warszawskiego) oraz Elżbieta Jakubiak. Muzeum było dziełem Lecha Kaczyńskiego, a p. Jakubiak blisko z nim współpracowała w stołecznym magistracie i w prezydenckiej kancelarii. Niejako z rozpędu dodaje się do tego Joannę Kluzik-Rostkowską, wyrzuconą z PIS za mniej więcej to samo z Elżbietą Jakubiak, bo panie występuję ostatnio jak nierozłączki. Pasowałby do tego dyrektor muzeum p. Jan Ołdakowski, ale się jak dotąd nie zadeklarował. I przypisuje się do tej grupki Pawła Poncyliusza, ale i on woli póki co dwuznacznie się wypowiadać.
Grupa/ruch/partia dopiero się formuje, ale już ma deklarację wstępną złożoną przez Marka A. Cichockiego w ”Teologii Politycznej” i do przeczytania w Salonie24, bezpośrednio, jak i w komentarzu Igora Janke. Tę grupę konstytuuje zażyłość ze zmarłym prezydentem i wierność jego idei, jego koncepcji polskości, polityki Polski i tp. No dobrze, a Jarosław ? Czy nie łączyła go zażyłość z bratem bliźniakiem ? Miał odmienną koncepcję polskości, polityki Polski i tp. ? Między braćmi różnie bywało - zauważa Igor Janke.
Być może, choć rodzeństwo bliźniacze charakteryzuje się wyjątkową bliskością. Owszem, Lech i Jarosław, przy daleko posuniętym zewnętrznym podobieństwie byli różnymi ludźmi. Jarosław to fighter, odważny, zadziorny, rozdaje i przyjmuje ciosy, nie obrażając się na tych, którzy mu je zadają, bo stara się płacić pięknym za nadobne. Jeśli nawet ma jakieś kompleksy to przezwycięża je zdecydowaniem czy nawet butą. Kwalifikacje na polityka ma na pięć z plusem. Zmarły brat był jego przeciwieństwem – dobry człowiek i zły prezydent; napisałem i nie jestem w tym zdaniu odosobniony – nie chcę jednak znowu wchodzić w dawno omawiane szczegóły.
Bracia uzupełniali się, razem tworzyli zgrany tandem, działający wspólnie i w porozumieniu. A w nim rola spiritus movens należała do Jarosława. Było to doskonale widoczne w ich postępowaniu. Różnice, owszem, zauważalne, dotyczyły spraw marginesowych, nigdy nie było konfliktowe. Może tam i były jakieś napięcia między nimi, lecz przeważała wzajemna lojalność, którą zresztą expressis verbis deklarowali. Nie sądzę by ci, którzy się teraz odwołują do różnic między nimi, mieli do tego podstawy. Żadnych podstaw do tego nie dawało postępowanie braci. I to się liczy w polityce. Więc takie – prawda, że bardzo delikatne – bazowanie na tych domniemanych różnicach nie wydaje się nadmiernie eleganckie. (Uprzedzam komentarze o mojej fałszywej trosce o L. i J. Kaczyńskich. Ja się nie troszczę, ja opisuję panujące w niej obyczaje)
A o co może chodzić najnowszej opozycji przeciw Kaczyńskiemu, w PIS i już poza nim ? Jakaś część działaczy i sympatyków partii nie godzi się na to, że prezes wraz z nią opuszcza mainstream polityki. Tej, w której rozstrzyga się realne problemy kraju. Czyni wiec z partii politycznej ruch moralnego protestu. Nie chcę trywializować, bo dobry polityk to nie taki, który programowo spala się na Ołtarzu Sprawy – niebezpieczny ! - i nie taki, który traktuje ją wyłącznie jako dojną krowę – bez komentarza. Dobry polityk to taki, który z działaniem pro publico bono łączy ambicje osobiste. Byle we właściwych proporcjach. Poza tym przecież, jeśli polityk chce urządzać kraj to musi w nim zdobyć władzę, czy przynajmniej wpływ na nią.
Po tym zastrzeżeniu mogę już napisać, że nawet nie podzielając poglądów polityków PIS, rozumiem i nie potępiam ich obaw, że postępująca dzięki Kaczyńskiemu, marginalizacja partii zmniejsza ich szanse na miejsca w Sejmie, Senacie, sejmikach, radach terenowych, spółkach skarbu i innych instytucjach pozostających w gestii władzy. Doprawdy, prezes zbyt wiele od nich wymaga. Kiedyś, nie pamiętam już w jakiej sprawie, odwiedził mnie w ”Gazecie” Kazimierz Górski. Mówił między innymi o budowaniu zespołu i kierowaniu nim. Można od ludzi wymagać bardzo wiele – uważał - karcić ich, niekiedy brutalnie, lecz oni muszą mieć przekonanie, że szef o nich dba, że pomięta o ich sprawach i w miarę możności je załatwia. To banalne, ale zapamiętałem bo mówił to menadżer o wyjątkowej skuteczności.
Te 35 procent poparcia, które ma mieć partia, którą być może założy Kluzik –Rostkowska to oczywisty humbug. Palikot też miał duże poparcie zanim się usamodzielnił politycznie. Wcześniej Ludwik Dorn, Marek Jurek i inni przekonali się, że pomysł, zapał i popularność nie przekładają się automatycznie na autentyczne poparcie. Tak było i tak może być znowu. Ale wielu ludzie przewiduje duży kryzys i ferment w PIS, za kilka miesięcy, kiedy wielu działaczy zorientuje się, że nie znajdą się na dobrych miejscach na listach wyborczych, lub ich tam w ogóle nie będzie.
Ale troska o własną pomyślność źle się sprzedaje bez opakowania w jakieś hasła, bez charyzmatycznych przywódców. Naprawdę nośne hasło trudno będzie wymyślić. Sympatyczna skądinąd pani Joanna nie ma w sobie charyzmy. Może więc nieżyjący prezydent stanie się patronem takiego nowego bytu. Brat będzie nadal budował jego wielkość, a muzealnicy może ogłoszą, że to oni kontynuują jego politykę.
Co to za polityka, co z niej można kontynuować, co z tego może wyjść ? Czy to w ogóle można traktować poważnie ?
Warto się zastanowić, lecz to już może w następnym poście.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka