Czy to naprawdę tak trudno zrozumieć, że ogół wyborców to nie jest w przeważającej mierze banda bezmyślnych durniów, dających się wodzić za nos przewrotnym mediom? Że głosujący na Platformę i na PiS wiedzą co robią i dlaczego ? Niektórym trudno, czy może raczej nie chcą tego zrozumieć. Być może bycie szefem, chociażby krótko, telewizji publicznej rodzi przekonanie, że media są demiurgiem, który kształtuje rzeczywistość.
Mam na myśli Bronisława Wildsteina, który w ”Rzeczpospolitej” powtarza zgraną pisowską mantrę o tym, że: ”Konsekwentna nagonka nielicząca się ani z faktami, ani ze standardami demokracji przyniosła efekty”.( W postaci przegranych przez PiS wyborów 2007 roku – przyp.e.s.) I dalej: ”Nie zakończyły się one – te efekty – e.s. – wraz z porażka wyborczą PiS, ale pozwalają PO jako antytezie PiS utrzymywać znaczącą przewagę…” I jeszcze dalej: ”…obywatele osaczeni w krzywym zwierciadle mediów nie są w stanie rozeznać się w rzeczywistości.”
Nagonka ? Telewizją publiczną kierowali kolejno, desygnowani przez PiS, Bronisław Wildstein i Andrzej Urbański. Polskim Radiem kierował, też z PiS-u, Krzysztof Czabański, wspierany przez Jerzego Targalskiego, przy którym nawet Jarosław Kaczyński razem ze Zbigniewem Ziobro, wyglądają na tajnych agentów wpływu Platformy. Szefowie TVP i PR podebrali sobie słuszny politycznie sztab współpracowników i rzesze skwapliwych wykonawców. Organem Prawa i Sprawiedliwości stał się wpływowy jeszcze wówczas dziennik opinii, ”Rzeczpospolita”. Duumwirat braci popierał wtedy, mający jeszcze mocną pozycję springerowski ”Dziennik i tegoż wydawcy ”Fakt”, największa gazeta codzienna. A także, o ile dobrze pamiętam, tygodnik opinii ”Wprost”, przez niektórych dwa lata temu uznawany ciągle za przyzwoity. Daj Boże każdej partii przed wyborami takie wsparcie medialne ! I jeśli przy takim wsparciu ”Gazecie Wyborczej” i ”Polityce” udał się zamącić w głowach większości wyborców, to szefowie propisowskich mediów mogliby się zastanowić co powinni zrobić jako ludzie honoru.
Tak naprawdę to dziennikarze pisowscy nie byli przesadnie źli, ani antypisowscy – nadzwyczajni. Jedni i drudzy mieli wpływ na głosującą publikę, ale nie on był decydujący.
X
Teraz będzie o ”IV RP”, jeśli pod tym określeniem rozumieć nie ideę, lecz rządy PiS-u, z przystawkami i bez. A cudzysłów, bo nie stała się ona inną niż III RP formacją państwową. Jak każde zjawisko, nie składała się ona z samych zalet ni z samych wad. Wady, mym zdaniem, przeważały, lecz krytykowałem je na tyle często, że mogę dostrzec także zalety. I podczepić się pod konkurs pana Igora Janke. (Książkę i tak kupię, panie Igorze, więc nie zależy mi na wygranej)
Otóż dzisiaj uważam i twierdzę, że koalicja POPIS była złudzeniem, któremu i ja przejściowo uległem. Wyobrażałem sobie, że PiS weźmie resorty resorty siłowe i, umownie, społeczne, a Platforma obsadzi gospodarkę. Sądziłem, że Prawo i Sprawiedliwość, moderowane przez bardziej miękkiego koalicjanta, nie będzie za bardzo radykalne. Natomiast Platforma będzie przeprowadzać liberalne reformy. Jarosław Kaczyński będzie na nią zrzucał odpowiedzialność za niepopularne posunięcia, a w skrytości ducha będzie rozumiał, że są one racjonalne.
Marzyłem cudnie, srodze mnie zbudzono. Koalicja nie doszła do skutku. Bezpośrednią przyczyną były ambicje liderów obu stron. Ich gra sprowadzała się do zrzucenia odpowiedzialności za fiasko na stronę przeciwną. I w tym PiS się okazał zręczniejszy, co po latach już nie ma znaczenia.
Rządy PiS okazały się na tyle wyraziste, że doprowadziły do szybkiego spolaryzowania sceny politycznej. I to nie tylko na podstawie różnicy charakterów panów K. z jednej i pana T. z drugiej strony. Okazało się, że obie partie mają odmienne elektoraty. Czym różnią się ich wyborcy mówiono już wiele razy i nie ma potrzeby powtarzać. W tej sytuacji PO to nie tylko i nie przede wszystkim anty – PiS, lecz wyraziciel odrębnych postaw.
Podział jest realny i aktualny. Odnosi się do problemów dnia dzisiejszego i przyszłości, mimo że jedna ze stron podpiera się – mocniej od drugiej – polityką historyczną. Dzięki temu w polityce i świadomości społecznej przestał dominować anachroniczny już od pewnego czasu podział na postkomunę i postsolidarność. Dlatego jednym nie spada, a drugim nie rośnie. Przy czym struktura społeczeństwa jest taka, iż jedna strona jest prawie dwa razy większa od drugiej.
Ci, którzy głosują w większości wiedzą na kogo i dlaczego. Wśród zwolenników po obu stronach przeważają tzw. twarde elektoraty. Są one w stanie przejść nad wszystkim błedami i słabościami Kaczyńskich. I to samo mamy po drugiej stronie. Obie dość trwale rozpoznają swoje interesy i dlatego żadna z nich przekona drugiej do swoich racji. A media też nikogo nie zniechęcą ani nie zachęcą. Są potrzebne dla utwierdzenia w wierze wierzących.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka