Ernest Skalski Ernest Skalski
77
BLOG

Cały pogrzeb na nic

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 112

 

 
 
Platforma nie straciła, a PiS nie zyskał. Jeśli chodzi o zamierzone skutki, to afera hazardowa, po kilkudniowym zamieszaniu nie zmieniła układu sił na scenie politycznej. Platforma i PiS zachowują swój stan posiadania. Ich elektoraty okazują się trwałe i niepodatne na bieżące fluktuacje. Co zrozumiałe, jeśli oderwiemy się od taktycznych posunięć obu stron, a spojrzymy na istotę podziału między dwiema najważniejszymi partiami.
 
Przez pierwsze piętnaście lat III RP scenę polityczną określał, z każdym rokiem mniej istotny, podział na post komunę i post Solidarność. Był to swoisty chwyt martwej ręki, bo ten historyczny podział nie określał istoty stosunków ekonomicznych i społecznych. Wyszedł z niego ostatecznie Jarosław Kaczyński w 2005 roku, nawet wbrew swoim zamierzeniom. Miała być walka ”AK” z ”PRL”, lecz kiedy Cimoszewicz wycofał się z walki o prezydenturę, strona lewicowa rozmyła się i przestała być ważna. I wtedy Jarosław błyskawicznie odkrył podział na Polskę solidarną i liberalną. Pierwsza to był on, z bratem i PiS-em, a liberalną okazała się Platforma Obywatelska. I trzeba przyznać, że JK wykazał się dobrym zmysłem politycznym. Ten podział okazał się trafny. POPIS, czyli zapowiadana i oczekiwana koalicja obu tych partii musiała się okazać złudzeniem. Za każda z nich bowiem grupował się odmienny elektorat z zasadniczo różnym podejściem do rzeczywistości.
 
Powtórzmy krótko. Platforma to – w dużym uproszczeniu – ludzie raczej młodsi, miastowi, lepiej wykształceni, lepiej urządzeni w życiu, przystosowaniu do warunków gospodarki rynkowej, pluralistycznego społeczeństwa, obyci w jednoczącej się Europie i, w ogóle, we współczesnym świecie. PiS to – też w dużym uproszczeniu – to raczej starsi, prowincjonalni, gorzej wykształceni, gorzej sobie radzący w warunkach III RP. Ci ludzie maja poczucie niezawinionej krzywdy, czują się zagrożeni przez jakieś obce, nieznane sobie siły, są obrażeni na świat. Tacy szukają prostych wyjaśnień, potwierdzających ich fobie, potrzebują mieć winowajcę – wroga i wodza, któremu by zawierzyli, których ich na tego wroga poprowadzi.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                            Jarosław Jarosaw Kaczyński był współtwórcą dzisiejszej rzeczywistości, jako uczestnik Okrągłego Stołu i – przede wszystkim, – jako ten, który z namaszczenia Wałęsy montował koalicję ”S” z ZSL i SD, dzięki czemu można było przejąć władzę od PZPR. Potem zakładał Porozumienie Centrum, które miało być nowoczesną ”amerykańską” partią, prorynkową, rzecz jasna. Ale po latach okazał się nagle na czele kontestujących stworzoną, również przez niego, rzeczywistość.
 
Cztery lata temu, gdy Kaczyńscy wygrywali jedne i drugie wybory ten podział w społeczeństwie nie był jeszcze zbyt klarowny i oczywisty. Różnice miedzy partiami mogły się wydawać do przezwyciężania czy zaniedbania w obliczu bardzo ogólnych celów. Dopiero praktyka IV Rzeczpospolitej pokazała jak bardzo różne są to cele, jak bardzo różnią się, nie tylko i nie tyle obie partie, ale ich elektoraty. Elektorat platformiany okazał się zdecydowanie większy i odniósł zdecydowane zwycięstwo dwa lata temu.
 
I tak już chyba zostanie. Połowa społeczeństwa nie doświadczyła już innej rzeczywistości niż obecna. III RP jest jej naturalnym środowiskiem. Przy czym część propisowska zaciekle kontestuję tę rzeczywistość. Platformiana większość ja aprobuje, acz niekoniecznie z entuzjazmem. Ci ludzie widzą wszelkie niedostatki tej rzeczywistości, błędy partii, którą popierają, słabości jej lidera. Mają wszakże raczej realistyczne podejście do życia. Wiedzą, że nic nie jest doskonałe i nikt nie jest doskonały. Zdają sobie sprawę, że wiele jest w Polsce do poprawienia, lecz to co mają zdobyli z trudem i nie zamierzają tym ryzykować. Nie chcą gwałtownych zmian, wstrząsów i aby ich uniknąć, gotowi są dłużej cierpieć to, co im dokucza, bo niedostatki III RP nie przesłaniają im świata.
 
To, że paru polityków z popieranej przez nich partii skompromitowało się, nie było dla nich zbyt wielkim wstrząsem. Zwłaszcza, że ponieśli już konsekwencje skandalicznego zachowania, a podejrzenia natury kryminalnej mają być wyjaśnione. A ofensywa PiS – u, histeryczne reakcję obu Kaczyńskich i Mariusza Kamińskiego sprawiły, że znów zapachniało siarką IV RP. Więc po bardzo krótkim wahnięciu sytuacja wróciła do normy. Z tych kardynalnych powodów. A większa czy mniejsza zdolność manipulacyjna Tuska czy Kaczyńskich ma tu znaczenie drugorzędne.
 

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (112)

Inne tematy w dziale Polityka