Ernest Skalski Ernest Skalski
30
BLOG

Raczej nie o aferze

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 16

 Afery hazardowej mogłoby nie być, podobnie jak starachowickiej, Rywina i wielu innych, gdybyśmy stosowali procedurę, nazywającą się clearing; prześwietlanie, czyszczenie. Barack Obama, kompletując po wyborach swoją ekipę, rozdał wszystkim wielką, szczegółową ankietę. Pytania dotyczyły wszystkich dziedzin życia, przeszłości, rodziny, powiązań, nawyków. Nie wyobrażam sobie, aby prawdomówności ankietowanych nie sprawdzano, bez czekania aż zrobią to dziennikarze.

 Władza publiczna może prześwietlać, korzystając ze służb. Lecz prześwietlają, aby uniknąć wpadki, również partie polityczne, typując kandydatów do kariery, korporacje przed powierzeniem odpowiedzialnych stanowisk oraz liczne inne struktury i instytucje. Na poziomie magazyniera zagląda się do rejestru skazanych i podpytuje tego i owego. Lecz na wysokich poziomach, które nie dysponują służbami, funkcjonują nieraz prywatne komórki ochrony. Sięga się też po pomoc prywatnych detektywów, robi research w publikacjach, czy kwerendę w archiwach.
 
Jest to badanie bez porównania szersze niż nasza lustracja, choć współpraca z wszelkimi służbami też jest przedmiotem zainteresowania. Tyle tylko, że tajni współpracownicy są tam naprawdę tajni, a służby kryją ich do końca życia i odkryć kogoś takiego jest trudno. Łatwiej sprawdza się rzeczy banalne. Człowiek pije i może jest uzależniony od alkoholu, narkotyków, hazardu i nawet seksu, bo i to może być niebezpieczne. Sprawdza się z kim przestaje, jakie ma powiązania i jakie może mieć zobowiązania. Czy nie ma palących potrzeb, niekoniecznie nagannych, lecz przerastających jego możliwości. To mogłoby czynić go podatnym na naciski korupcyjne. Jakie są jego stosunki rodzinne i obyczaje. Czy nie jest typem depresyjnym. Czy jest skonfliktowany, czy jest opanowany, odpowiedzialny czy lekkomyślny. I tak dalej i temu podobne. W każdym razie wychodzi to daleko poza rutynowe związki z kodeksem karnym.
 
Są sytuacje kiedy człowiek nawet nie wie, ze gdzieś po cichu rozważa się jego kandydaturę do czegoś i że się go sprawdza. To najwygodniejsza, bo bezbolesna i bezkonfliktowa metoda, choć oznacza naruszanie prywatności i dóbr osobistych. Uczciwe stawianie sprawy to takie jak u Obamy. Człowiek wie, że będzie kontrolowany i godzi się na to. A często się nie godzi, bo nie lubi, żeby mu włażono w jego osobiste sprawy, albo też wie że coś ma za uszami i woli nie ryzykować. W społeczeństwach świadomych praktyki prześwietlania taka wstrzemięźliwość z góry ogranicza napływ kandydatów, których trzeba eliminować.
 
A jeśli taki się zgłasza, to albo mu się mówi, że nie i to wystarcza albo, jeśli się nie domyśla dlaczego, lub się nie zgadza z opinią, to mu się mówi o co chodzi. Jeżeli zaprotestuje, zacznie się prawować, to wątpliwe aby postawił na swoim, a jego słabe punkty stają się znane wielu. Clearing ma to do siebie, że jeśli nawet wiadomo o nim, że funkcjonuje, to po cichu. I co ważniejsze, w społeczeństwach otwartych, gdzie zaufanie ludzi do siebie jest ważnym kapitałem społecznym, stosuję się tę praktykę tylko gdzie ona jest nieodzowna. W Polsce natomiast, gdzie regułą jest raczej brak zaufania między ludźmi, występuje łatwowierność tam akurat gdzie jest niebezpieczna.
 
Najgorsza praktyka to promowanie ludzi, o których się z góry wie, że są umoczeni. Bo ma się na nich haka, który wymusza zależność. Ale się można poślizgnąć.  Lojalność wobec układu jest premiowana najwyżej. Lecz często awansuje człowiek, mający wielka wiedzę, inteligentny, pomysłowy, pracowity, dobrze pracujący z ludźmi. Ale może być słabego charakteru, lekkomyślny, pazerny i do tego mieć trupa w szafie. Nikt nie przypuszcza, a czasem woli się nie domyślać, że spełniający wszelkie widoczne kryteria polityk, prezes, rektor popełnił kiedyś niegodziwość, lub okazał się tylko lekkomyślny i ma zobowiązania, z których się może wywiązać jedynie kosztem dobra, któremu ma służyć. Czy prościej; taki kulturalny pan, przykładny ojciec rodziny, katuje ją, molestuje nieletnich, A może tylko jest alkoholikiem, któremu udaje się to skrywać w czasie wydajnej pracy, a upija się po cichu, co w końcu może skończyć się źle. Nie trzeba być rzucającym się w oczy menelem, bo można być dżentelmenem, prawdziwym, lecz z jakąś paskudną wadą.
 
Zbliżamy się do Zbigniewa Chlebowskiego. Być może nie popełnił on przestępstwa, lecz sama tylko zażyłość, typu Zbysiu-Rysiu, z karanym biznesmenem, mogącym mieć interes do polityki, powinna dyskwalifikować. Nie sprawdzono jego wcześniejszych powiązań. Nie zażądano, aby przynajmniej zawiesił ten związek. Nie wiadomo czy nikt nie wiedział. Może i wiedział, lecz to jakoś nie przeszkadzało.
 
Wiele się w Polsce mówi o zwalczaniu korupcji. Część mówiących twierdzi, że trzeba przede wszystkim wprowadzać zmiany instytucjonalne, które w naturalny sposób ograniczą możliwość korupcji. Mają rację. Lecz mają ją również ci, którzy twierdzą, że to ludzie się korumpują lub nie, więc trzeba  dobierać właściwych, chociaż to często znaczy – swoich. Lecz jakoś nikt nie mówi jak dopierać, jakie stosować techniki, by ci ludzie, nawet niech będą ”swoi” nie stali się miną, na której można wylecieć. Ani Julia Pitera ani Mariusz Kamiński niczego w tym względzie nie proponują.
                                                                                         
                                                            X
 
Miało nie być o samej aferze i nie jest. Pisałem o niej zresztą w WWW.studioopinii.pl zupełnie inny artykuł. Lecz żeby nie pozbawić okazji do zabrania głosu moich krytycznych komentatorów, zacytuję zakończenie tamtego tekstu:
”Wbrew temu co teraz słyszymy, ogólne skutki tej afery nie muszą się odbijać na wynikach wyborów w sposób znaczący…. Platforma i rząd zbierają krytyczne oceny na bieżąco, lecz generalnie ci, którzy zdecydowali o wyniku wyborów w 2007 roku, otrzymali może nie to co im obiecywano, lecz to czego oczekiwali. Są to w większości ludzie bardziej czy mniej dopasowani do gospodarki rynkowej i demokracji parlamentarnej. Do III RP, mówiąc ogólnie. Nie idealizują jej, nie oczekują zbyt wiele od władzy. Przede wszystkim chcą, aby jak najmniej przeszkadzała. Nie mają podstaw, aby zachwycać się tą która jest, lecz nie widzą dla niej lepszej zmiany – fiasko inicjatywy Piskorskiego - a widzą gorszą – PiS. Wystawiają nos poza granice, wiedzą skąd się wziął kryzys, widzą, że inni radzą sobie gorzej niż my. Kryzys nie spełnia oczekiwań Prawa i Sprawiedliwości. Nie powinna ich też spełnić afera, nawet jeśli się okaże prawdziwa.”
  
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka