Świętujemy 65-lecie Postania Warszawskiego. Niebawem będziemy celebrować 70 lat od wybuchu II wojny światowej. A to, że właśnie mija 95 rocznica wybuchu pierwszej jakbyśmy przeoczyli. Na przełomie lipca i sierpnia 1914 roku już trwały pierwsze starcia na granicach. Parlamenty z entuzjazmem uchwalały wydatki na wojnę. Z peronów odjeżdżały ukwiecone transporty żołnierzy, którym obiecywano, że na Gwiazdkę będą już z powrotem w domach. Oczywiście, jako zwycięzcy. Wszyscy.
To była wielka wojna, lecz mniejsza od tej z lat 199 – 1945 więc jakby i mniej ważna z dzisiejszej perspektywy. Rzeczowe porównywania są nieistotne. Nie siląc się zatem na porównywanie IWŚ z IIWŚ, powiedzmy sobie, że była to przerażająca hekatomba.
Tylko państwa europejskie (za Januszem Piekałkiewiczem ”Kalendarium I wojny światowej”) wchodziły do wojny, mając łącznie 23 miliony ludzi pod bronią. W trakcie działań wojennych przez ich siły zbrojne przeszło ponad 60 milionów żołnierzy. Pięć i pół miliona zabitych w walkach to straty siedemnastu państw alianckich. Straty czterech państw centralnych to 2,9 miliona zabitych żołnierzy. Ponad dwadzieścia milionów rannych, łącznie, we wszystkich walczących armiach. Miliony kalek. Takie były straty sił zbrojnych. Straty ludności cywilnej, wliczając w to ludobójstwo dokonywane na Ormianach, też są szacowane w milionach. Do ofiar wojny można pośrednio zaliczyć też miliony zmarłych zaraz po niej ofiar epidemii grypy ”hiszpanki”, wyczerpanych głodem i ogólnie ciężkimi warunkami.
Zabrakło wyobraźni
Mało kto był w stanie przewidzieć taki przebieg wydarzeń. Od wojen napoleońskich, które przez kilkanaście lat przetaczały się od Malagi do Moskwy mijało stulecie. Potem, mocarstwa europejskie wojowały w jakichś dalekich rejonach, a jeśli w Europie, to krótko i na ograniczonym teatrze wojennym, jak wtedy mówiono. Od ostatniej takiej wojny, francusko-pruskiej, mijało już zresztą prawie półwiecze i Francuzi potrzebowali się odegrać. Byli pełni zapału i liczyli, że wystarczy im jedna zwycięska kampania.
Stworzona przez Bismarcka, II Rzesza była potęgą gospodarczą i militarną. Miała tego świadomość. Ale żeby dorównać Anglii i Francji chciała się stać potęgą morską i kolonialną. Budowała więc wielką flotę, ale kolonii miała za mało, a nowych ziem do odkrycia i zdobycia już nie było. Anglia. Francja i Belgia powinny się były posunąć, na co nie miały ochoty. Czuły się zagrożone. Anglia, w przeciwieństwie do Francji nie miała żadnej potrzeby rewanżu, ale miała starą zasadę montowania koalicji przeciw najsilniejszemu państwu na kontynencie europejskim. Po, kolejno pokonanych; Hiszpanii, Francji i Rosji, takim państwem stały się Niemcy. Zaś na dodatek, Berlin, po zwycięstwie nad Austrią i wyparciu jej z Niemiec, czuł się za nią odpowiedzialny, a ona czuła się upokorzona przez zabójstwo arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie. Chciała więc upokorzyć Serbię, która przystała na upokarzające żądania, ale tego Austrii ciągle było za mało. Włączyła się wówczas Rosja, która nie mogła znieść upokorzenia słowiańskiej i prawosławnej Serbii, a zarazem, Czarnogóry, znanej wówczas pod lepiej brzmiąca nazwą; Montenegro.
Wcześniej, po odejściu Bismarcka, pilnującego sojuszu z Rosją, Berlinowi przestało tak bardzo zależeć na stosunkach z Sankt Petersburgiem, który się w międzyczasie zbliżył do republikańskiej Francji, tworząc z nią Entente Cordiale. I to przy panowaniu Aleksandra III, dla którego republikanizm, demokracja, wolność opinii były czymś wstrętnym. Dla zaznaczenia swej niechęci zdjął mundurowe nakrycie głowy, aby nie salutować, gdy był zmuszony do wysłuchiwania Marsylianki, za którą w Rosji szło się do ciupy. A polscy poddani cara, ci myślący o niepodległości, zwrócili wkrótce uwagę na to, że sojusz trzech orłów faktycznie odchodzi w przeszłość i że wojna ludów, o którą się modlił Mickiewicz może się stać realna.
Nie była to cala plątanina interesów, które doprowadziły do wojny. Włochy miały zadawniony spór historyczny i terytorialny z Austrią. Włączyły się do wojny przeciw Państwom Centralnym, gdy tym nie udało się jej wygrać drogą Blitzkriegu. Niemcy z kolei, od dawna pracowały nad zbliżeniem z Turcją, dla której Rosja była od dwóch stuleci nieustającym zagrożeniem. Podobnie jak Francja I Anglia, które wygryzały Portę Otomańską z jej posiadłości w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Po stronie Turcji, swego wiekowego ciemiężyciela i przeciw Rosji, słowiańskiego i prawosławnego wyzwoliciela, wystąpiła Bułgaria. Klęska zadana jej przez Serbię w niedawnej, II Wojnie Bałkańskiej przeważyła.
Ale i to jeszcze nie było wszystko. Można było przewidzieć, że jeśli Anglia zostanie poważnie zagrożona, to wesprą ją Stany Zjednoczone. Wpierw materiałowo, a potem zbrojnie. Japonia, po zwycięstwie nad Rosją w latach 1904 – 1905 stawała się mocarstwem światowym i chciała to zadokumentować, stając po stronie silniejszej koalicji. Udział w niej pokonanej Rosji nie miał dla Tokio znaczenia. W ten sposób dojrzewała wojna światowa, na lądach i morzach, ale sztaby i gabinety szykowały się na szybkie rozstrzygnięcie w polu, podczas kampanii manewrowej. Z tym, że tak naprawdę, to Francji się tylko wydawało, że jest do niej gotowa, podczas gdy faktycznie przygotowane były Niemcy. Materiałowo, organizacyjnie i strategicznie. Z tym, że materiałowo były przygotowane na krótką wojnę.
Prawie sami przegrani
Nieżyjący już wówczas, poprzedni szef niemieckiego sztaby generalnego marszałek von Schlieffen przygotował precyzyjny plan pokonania Francji w ciągu czterech tygodni, zanim Rosja zdąży się całkowicie zmobilizować. Clou tego planu, to było zmasowane natarcie prawym skrzydłem przez terytorium Belgii, by obejść od północy francuskie twierdze, łącznie z Paryżem, odciąć nieprzyjaciela od wybrzeża i rozbić w polu. Wszystkie inne pola walki, zostawić na potem. Jego następca, generał von Moltke zrealizował ten plan w osłabionej wersji. Część sił skierował na południe, ofensywa zagroziła Paryżowi, a w momencie przesilenia w walkach zdjęto z frontu dwa korpusy, kierując je do obrony przed rosyjskim natarciem Prus Wschodnich, gdzie spora część pruskiej generalicji miała swoje majątki. Nieprzygotowani należycie Rosjanie, na których to natarcie wymusił Paryż, ponieśli klęskę zanim te korpusy dotarły pod komendę generała Hindenburga, zwycięzcy spod Dannenbergu. A ofensywa niemiecka we Francji utknęła. Być może z tego powodu, ale nikt tego nie jest w stanie ocenić.
Nikt też ex post nie oceni, czy konsekwentna realizacja planu von Schlieffena doprowadziłaby do załamania Francji. Ale można śmiało powiedzieć, że załamanie się tego planu przekreśliło szansę Niemiec na zwycięstwo w wojnie, która miała trwać bez żadnej potrzeby jeszcze przez cztery krwawe lata. W porównaniu z Państwami Centralnymi alianci posiadali kolosalne zaplecze ludzkie i materiałowe w swoich imperiach kolonialnych. Plus nie do przecenienia udział Stanów Zjednoczonych. Niemcom zaś nie pomogło wyłamanie się Rosji w roku 1918 i oddanie im przez Lenina na rozgrabienie obszarów Ukrainy i Białorusi. Nie pomogły krwawe ofensywy na Zachodzie, w których kosztem setek tysięcy ofiar zdobywano niewielkie skrawki terenu. W końcu skończyło się jak skończyło. Źle dla większości uczestników wojny.
Rosję w krwawej wojnie domowej opanowali bolszewicy. Przestało istnieć państwo austrowęgierskie. Przestało istnieć Imperium Otomańskie. Niemcy straciły terytoria na wschodzie i zachodzie, a zyskały chaos, który doprowadził do powstania III Rzeszy. Francja odniosła spektakularny triumf, lecz upust krwi był tak wielki, że pozbawił ją woli walki, co doprowadziło do klęski 1940 roku i trwałej utraty faktycznej pozycji wielkiego mocarstwa. Włochy powiększyły swe terytorium, lecz ciężar wojny doprowadził do załamania i wkrótce do przewrotu faszystowskiego. Anglia kosztem wielkich ofiar nie zyskała praktycznie niczego, co by było warte tej ceny, a przybyło jej zarzewie przyszłych konfliktów na Bliskim Wschodzie. Skorzystały natomiast Stany Zjednoczone, które zaczęły się stawać mocarstwem światowym, w czym jednak hamował je własny izolacjonizm. Nie weszły nawet do Ligi Narodów, którą zaprojektował prezydent Wilson.
Historyczny sukces odnieśli natomiast Polacy i Czesi odzyskując swe państwa. Polska za swoja reinkarnację zapłaciła drogo. Legiony i POW, Błękitna Armia to były garstki w porównaniu z masami poborowych, które zabijały się nawzajem w armiach zaborców. Kongresówka została ograbiona przez wycofujących się Rosjan, zniszczona przez front. Ale per saldo wyszliśmy na swoje. Było czego bronić w roku 1920, choć nie wypaliły dalekosiężne koncepcje Piłsudskiego.
X X X
W przeciwieństwie do epoki napoleońskiej i do II wojny światowej, pierwsza obeszła się bez charyzmatycznych przywódców narodów, wielkich wodzów, wybitnych strategów. W miarę sprawni rzemieślnicy od polityki i wojowania nie byli w stanie doprowadzić do wielkich rozstrzygnięć na polu walki i do dalekosiężnych decyzji w polityce. Ich nazwiska nie ostały się w powszechnej pamięci. Piłsudski i Kemal Pasza to chyba jedyne wyjątki.
Prawdopodobnie wynik wojen punickich, czy wcześniej – Greków z Persami, przesądził o kształcie cywilizacji europejskiej. A więc i światowej. Podobnie bitwy pod Poitiers czy pod Wiedniem. Pierwsza wojna światowa, była największa we wcześniejszej historii wojen, lecz nie miała aż tak trwałych rezultatów. Panuje opinia, że wraz z nią skończył się tak naprawdę wiek XIX, z jego atmosferą, wiarą w postęp, autorytetem białego człowieka. Zaś wiek XX, wraz z rezultatami tej wojny, nie skończył się w ogniu następnej, która wyeliminowała tylko jeden totalitaryzm, umacniając drugi. Dotrwał do lat 1989 – 1991, do klęski komunizmu i końca politycznego podziału świata na dwa bieguny. Ten ”krótki” wiek zainicjowany przez tamtą wojnę przyniósł jako jej rezultat totalitarny komunizm, włoski faszyzm, niemiecki narodowy socjalizm i rozbuchanie japońskiego imperializmu. Jeszcze zanim te siły zdołały doprowadzić do nowej wojny, marszałek Ferdynand Foch, przy zawieraniu Traktatu Wersalskiego, wypowiedział prorocze zdanie: ”to nie jest pokój, to tylko zawieszenie broni na dwadzieścia lat.”
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura