Ernest Skalski Ernest Skalski
98
BLOG

UNISEX !

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 18
Ante Scriptum. Podejmuję trzecią próbę zrobienie akapitów. Jeśli znowu nie wyjdzie PRZEPRASZAM. Płeć partnera staje się dla mnie sprawą istotną, gdy zamierzam … zatańczyć tango. W polityce liczy się dla mnie czy jest z PO czy z PiS i jakie ma osobiste kwalifikacje. Na tej zasadzie nie miałbym nic przeciw temu, by panie stanowiły nawet czwarte składu organów przedstawicielskich. Przyłączam się do tych ambitnych kobiet, które twierdzą, że im parytet; fifty-fifty na listach i wszelki inny – uwłacza. A jednocześnie znalazłem się w opozycji do większości rodaków, którzy ideę parytetu popierają. I ten podział opinii jest dla mnie zaskoczeniem, które skłoniło mnie by raz jeszcze wrócić do tematu, na który niedawno pisałem w www.studioopinii.pl. W pierwszej chwili pomyślałem, że znajduję się w tej reakcyjnej mniejszości, która przeszkadza światłej większości postępowego społeczeństwa. Było mi nawet przykro, dopóki nie zobaczyłem, kto jak głosuje w sondażu. Za parytetem jest 70 procent kobiet i 52 procent mężczyzn i to wygląda na zrozumiałe; panie się popierają. Ale dlaczego parytet popiera 72 procent osób z wykształceniem podstawowym i 42 procent z wyższym? Dlaczego na wsi parytet ma 64 procent zwolenników, a w wielkich miastach – 57 procent? Za tą nowinką, funkcjonującą już w rożnych europejskich krajach, wypowiada się większość osób, które zazwyczaj nie są entuzjastami wszelkiej modernizacji, a już szczególnie społecznej. Natomiast ci lepiej zorientowani okazują znacząco większą powściągliwość. Orientują się zapewne, że akurat w życiu społecznym, a w polityce w szczególności, niewiele zależy od płci działających osób. Mr. Cogito, którego popieram w sprzeciwie wobec parytetu nie ma jednakże racji, gdy pisze, że wyborcy nie zaakceptowali dużego udziału kobiet. Nie było odpowiedniej ilości kobiet na listach i to właśnie chce zmienić Kongres Kobiet Polskich i większość ankietowanych. Ale moja wspólnota poglądów ze ”wsteczną” mniejszością, złożoną z miastowych i wykształconych pozwala mi nie czuć się męską szowinistyczną świnią, kiedy piszę co o tym myślę. Sto lat temu kobiety mogły studiować tylko na kilku uniwersytetach w Europie i w żadnym na ziemiach polskich. Dziś w Polsce stanowią większość wśród mających wyższe wykształcenie i jeszcze większą wśród studiujących na wyższych uczelniach. Spowodowała to silna motywacja kobiet chcących się uczyć. Gdyby pęd kobiet do władzy był tak silny jak do nauki, parlament, rząd i władze samorządowe byłyby już zapewne sfeminizowane w poważnym stopniu. Zaś jakakolwiek koalicja kobiet mających się wzajemnie wspierać ponad podziałami partyjnymi podważa sens wyborów politycznych i funkcjonalność parlamentu. Ma on realizować politykę, za którą opowiada się większość wyborców i ma się składać z najbardziej nadających się do tej pracy. Podział ludzi według płci akurat w polityce nie ma istotnego znaczenia. Niepoważne jest odwoływanie się do Sejmu PRL, w którym było więcej kobiet niż jest tam obecnie. To nie był parlament, lecz dekoracja. Grupa towarzyszy z władz partyjnych komponowała skład, ustalając między innymi ile ma tam być kobiet, a w tym ile prządek i ile nauczycielek oraz ile damskich miejsc przydzielić SD i ZSL. Na dobrą sprawę można było dać paniom nawet połowę miejsc, ale wtedy by ich zabrakło dla ambitnych mężczyzn. W Stanach Zjednoczonych ktoś optujący na rzecz jakiejś koncepcji często słyszy pytanie; a czy wsparłeś to swymi pieniędzmi? W latach osiemdziesiątych powołano, więc tam instytucję Emily`s list. Nie jest to żadna lista Emilki, lecz skrót od „Early Money Is Like Yeast”, co znaczy: wczesne pieniądze są jak drożdże. Pieniądze te są potrzebne, aby popierać kandydatury kobiet nadających się do obu izb Kongresu, do legislatyw stanowych i do władz samorządowych. Ale Emily`s list nie tylko prowadzi kampanie wyborcze, lecz motywowane politycznie kobiety wszechstronnie szkoli do pełnienia funkcji publicznych. Jest to struktura związana z Partią Demokratyczną. Chodzi, bowiem nie o to, aby „tylko kobiety”, niezależnie od opcji politycznej, lecz żeby popierać osoby nadające się do realizowania określonych koncepcji politycznych. Jak wszystko i taki proces wymaga czasu. Niestrudzona feministka, profesor Magdalena Środa twierdzi, że 90 lat trzeba, by wyrównały się męsko-damskie proporcje w polityce? Dlaczego akurat tyle? Na wyższych uczelniach trwało to krócej, a ostatnio procesy społeczne są szybsze. Natomiast przyśpieszanie na siłę przynosi niedobre skutki. Jeśli partia, którą popieram stworzy wiarygodną instytucję szykującą kobiety do udziału we władzach, będzie to dla mnie argument by głosować raczej na nie niż na nieznanych mi mężczyzn, nie mających podobnego certyfikatu. Sądzę, że od tego powinien był zacząć Kongres Kobiet. Od podjęcia ciężkiej pracy u podstaw, czyli tworzenia organizacji, zbierania pieniędzy, pobudzania ambicji kobiet, a nie od obchodzenia po prośbie z przytupem.

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Polityka