Tusk nie miał dobrego wyjścia, musiał więc wybrać złe, lecz to nie było najmniejsze zło. Mam na myśli przeniesienie uroczystości 4 czerwca w Gdańska do Krakowa.
Warto sobie zdać sprawę, że złej sytuacji na ogół nie ma dobrego wyjścia. Czasem udaje się zamienić złą sytuację na sukces, lecz rzadko. Pozostają rozwiązanie kiepskie, złe i fatalne. A czasem - katastrofalne.
Rozwiązaniem kiepskim, które byłoby chyba najmniejszym złem, byłoby pozostawienie uroczystości tam gdzie się miały odbyć, więc na placu pod pomnikiem poległych stoczniowców i takie użycie sił porządkowych, by uroczystość uchronić, a demonstrantów odizolować, nie używając środków policyjnych w stopniu większym niż niezbędnie koniecznym.
W oczach zaproszonych prominentnych polityków nie byłoby to kompromitacją, bo w ich krajach takie manifestacje są częste. Pluralizm obowiązuje. A i burdy są tam rzeczą zwyczajną. W Gdańsku nie byłoby zadymy na skalę znaną z wystąpień anty czy alter globalistów. A rząd by pokazał, że jest rządem z prawdziwego zdarzenia. Że państwo nie ustępuje przed siłą.
Opinia publiczna byłaby podzielona, bo taka zawsze jest w pluralizmie. A jakaś jej cześć popierałaby zdecydowane działania rządu. Takie potraktowanie demonstrantów pod Pałacem Kultury w Warszawie, wyprowadzenie, czy nawet wyniesienie okupantów z siedzib poselskich PO i wszczęcie postępowania przeciw nim nie wywołały masowego oburzenia.
Społeczeństwo w większości ceni spokój i szanuje władzę, która jest go w stanie zapewnić. Natomiast władza, która ustępuję przed przemocą, czy groźbą jej użycia nie jest ceniona za swój pacyfizm. Takiej władzy się nie lubi i nie traktuje się jej poważnie.
”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka