Okazało się, że sojusz badaczy smoleńskich pod światłym przywództwem Doktora KaNo ze śledczymi obywatelskimi zgrupowanymi wokół FYMa chwilowo został odroczony. Straszne odkrycie:
nie prowadzi ani pod piksele białych plandek Cieszewskiego, ani do bagażnika Tuska, który wyszarpane z PLF102 poszycie dowiózł na miejsce katastrofy.
Nie ma strasznego fałszerstwa, jest pomyłka lub niechlujstwo. Wykazanie jego celowości to zadanie karkołomne.
Historia powtarza się do znudzenia - liczne odłamki znalezione przed brzozą, którymi w TV epatowała posłanka M.Gosiewska okazały się jednym odłamkiem znalezionym dokładnie tu:
Dr Szuladziński (*) "Wiadomo, że były dwa umiarkowanie mocne wybuchy na skrzydle, jeden kilkadziesiąt metrów przed pancerną brzozą,..." Czy tu był pierwszy wybuch? Jeżeli tak, to w jaki sposób dr Szuladziński ustalił to jego miejsce i dlaczego wybuch wyprodukował dokładnie jeden odłamek, skoro to mnogość odłamków ma być na wybuch dowodem? Uzupełniam swoim komentarzem na TT.
Wybuchowe otwarcie kadłuba Szuladzińskiego można łatwo wytłumaczyć rozpruciem przez drzewo, po którym pozostał ten pniak (strzałki ciągłe). Strzałki przerywane wskazujq drugi, chyba niewiele cieńszy pniak. No dodatek widać zagłębienie w ziemi, którego nikt z ekspertów ZP nigdy nie mogł dostrzec.
Pozostają pytania, czy Szuladziński znał wszystkie zdjęcia i czy półmetrowej grubości pniaki nazwał by kłączami.
Roślinki, po których na wrakowisku pozostały kłącza
tak widzaiło oko statelity pięc lat przed katastrofą (lewe zdjęcie, wykorzystana digitalizacja Nowaczyka).
Następna notka będzie o tym, jak w garnku Biniendy ugotować dźwigar i dziesiątki tysięcy odłamków.
__________________
(*) t.co/3VkAGviHda
Kiedyś Kaczazupa także doradzać doradcy doradcy doradcy doradcy Prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka