K.Blinka K.Blinka
42
BLOG

Krzysztof Blinka "Lustro"

K.Blinka K.Blinka Kultura Obserwuj notkę 0
Fragment opowiadania pt. Okop

OKOP

Jak każdej niedzieli Tomek zjawił się u mnie przed dziewiątą. Stało się już tradycją, że w drodze do kościoła w okolicy Rodakowskiego gubił ślad i zamiast celebrować mszę z sąsiadami z osiedla, przyłaził do mnie. Właściwie to nie pamiętam, co spowodowało, że się zakumplowaliśmy.

Nie chodziliśmy do tej samej klasy, w przedszkolu – to akurat pamiętam – nie był etatowym przedszkolakiem jak ja, rodzice przyprowadzali go na tak zwane ognisko, dwu-, czasem trzygodzinne zajęcia, w trakcie których uczono dzieci piosenek, rytmiki i rysunków. Przedszkole, położone atrakcyjnie z punktu widzenia rodziców i dzieci, miało zdecydowaną przewagę nad innym, zlokalizowanym przy dolnym odcinku ulicy Abrahama, do którego uczęszczała część dzieciarni z naszego osiedla. My mieliśmy swój własny staw, a na nim zacumowaną starą żaglówkę. Oczywiście mieliśmy surowy zakaz zbliżania się do stawu, a tym bardziej włażenia na łódkę. Ale już sam fakt, że nam tego zabraniano, poruszał smarkatą wyobraźnię i skłaniał do badania nieznanych terenów. Ci z Abrahama tego nie mieli i w ogóle to ta część ulicy wydawała się już nie przynależeć do osiedla.

Tajemniczych miejsc osiedle oferowało więcej. Czterdzieści lat wcześniej w miejscu, gdzie teraz stały cztero- i ośmiopiętrowe bloki, Niemcy wybudowali filię obozu jenieckiego z Wielbarka pod Malborkiem, Stalag XX B/Z Danzig-Oliva. Trzymali w nim najpierw jeńców francuskich i belgijskich, a potem radzieckich. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku niewiele pozostało śladów po obozie: tu i ówdzie resztki ogrodzenia, pojedyncze betonowe słupy z owiniętymi wokół nich fragmentami drutu kolczastego. Dzisiaj, gdy poszukiwania z wykrywaczem metali stały się modne, kopacze okopowi kawałek słupa lub skręconego żelastwa gotowi są traktować jak cenne znalezisko wzbogacające zbiory.

Z obozu została też nazwa Lagry, spolszczone niemieckie lager, którą ochrzczono pobliską górkę porośniętą wysoką trawą. Latem matki przychodziły tam opalać się z dziećmi. Koc, herbata w termosie, kanapki, czasem oranżada w krachlach kupiona w położonej u stóp osiedla zielonej budzie Cyrsona. To była wtedy prawdziwa uczta na wolnym powietrzu. Zimą po opadach śniegu górka stawała się areną zimowych zabaw i szaleństw. Szaleństw, bo z punktu widzenia dzisiejszych smartfonowych troglodytów, którzy życie przeżywają w świecie wirtualnym, zjazd na butach (narty były dostępne wtedy dla wybrańców) może stanowić rozrywkę wyłącznie szaleńców.

K.Blinka
O mnie K.Blinka

O mnie

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura