Polacy są spragnieni doniosłych osiągnięć naukowych, których nam od lat brakuje, mimo imponującej liczby instytucji i tytułów naukowych. Mamy niewątpliwie wybitnych ludzi, ale w strukturach polskiej domeny naukowej jakoś nie mają wiele szans, aby się zrealizować.
Od przewrotu kopernikańskiego minęło już kilka wieków, od Nobli Marii Skłodowskiej-Curie – prowadzącej badania jednak w niepolskich strukturach nauki – upłynęło ponad 100 lat, niewiele mniej od prac genialnych polskich matematyków, wynalazców, pogromców pandemii…. Po II wojnie światowy poziom osiągnęła astronomia i nawet jeden z polskich astronomów – pracujących głównie w USA – Aleksander Wolszczan był wymieniany wśród kandydatów do Nobla, ale jak mówił, nie mógłby mieć takich sukcesów, gdyby nie współpracował z SB (TW „Lange”). Być może akademia noblowska stanęła przed trudnym zadaniem ewentualnego podziału nagrody między uczonego i oficera prowadzącego i decyzji pozytywnej dla polskiego naukowca nie podjęła.
Ministerstwo Nauki i Edukacji, w ramach rządowej polityki Nowego Ładu, rozpoczęło prace nad Narodowym Programem Kopernikańskim – na drodze do czołówki światowej. Inauguracja programu miałaby miejsce w 550 rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika (19 lutego 2023 roku), zaś zakończenie przypadłoby w 500 rocznicę jego śmierci (25 maja 2043 roku). Planowane jest powołanie Międzynarodowej Akademii Kopernikańskiej i stworzenie sieci efektywnych instytucji naukowych. Akademia podlegałaby Prezesowi Rady Ministrów, a jej członków miałby powoływać Prezydent RP.
Program nim został opracowany, już wzburzył środowisko akademickie. Towarzystwo Naukowe Warszawskie, z którego (i Polskiej Akademii Umiejętności) w czasach stalinowskich powstała Polska Akademia Nauk, uznało, że jest to program szkodliwy dla rozwoju nauki w Polsce, wręcz ośmieszający powagę państwa polskiego. Co więcej, u uczonych Towarzystwa objawiły się „skojarzenia z czasami II wojny światowej i okresu stalinowskiego”, jako że ich zdaniem program przypomina najgorsze wzorce okresu stalinowskiego i jest to podobno prosta droga do zniszczenia całego dorobku polskiej nauki akademickiej. Istna kanonada z armat największego kalibru.
Co więcej w liście z 7 kwietnia do ministra nauki i edukacji uczeni domagają się „podjęcia zdecydowanych konsekwencji personalnych wobec autorów tego wręcz paszkwilanckiego dokumentu” (sic!).
Obawy wobec projektu wyrazili rektorzy KRASP, RGSW, jak i prezes PAN, który jakby zalękniony uznał, że projekt stanowi zagrożenie dla Polskiej Akademii Nauk, bo przecież Program Kopernikański musi kosztować, a zatem pieniędzy budżetowych może nie starczyć dla PAN. Zdaniem prezesa, to co ma robić Międzynarodowa Akademia Kopernikańska, PAN mogłaby zrobić szybciej i pewniej, o ile by dostała fundusze, no i wolność badań, która jest podobno zagrożona w kopernikańskim programie.
PAN ma znaczny potencjał naukowy, lecz w niemałym stopniu marnotrawiony. Od lat ta struktura czeka na reformy. Ostatnia reforma Gowina (Konstytucja dla nauki) w ogóle nie objęła PAN, jakby ta instytucja do domeny nauki nie należała. Kilka instytutów PAN reprezentuje jednak dobry poziom międzynarodowy, ale reszta jest raczej mało wydajna. Z wolnością nauki ta instytucja zainstalowana w czasach stalinowskich, przez dziesiątki lat miała problemy i nie do końca zdołała je pokonać. Wzorcem wolności badań na pewno być nie może. Prezes PAN mówi „musimy mieć niezależnych ekspertów i powinniśmy ich wysłuchiwać.” Trzeba zapytać: co Pan prezes (i jego poprzednicy) zrobił, aby tak było?
Środowisko akademickie bardzo obawia się upolitycznienia nauki. Musi to budzić zdumienie, gdyż jednocześnie broni politycznie umocowanych filarów tytularnego systemu. Kiedy na początku wieku rektorzy stanęli przed zadaniem zreformowania domeny akademickiej i opracowania ustawy o szkolnictwie wyższym, jakby scedowali swą powinność na prezydenta – choć nie magistra, znanego eksperta od manewrów omijania prawdy. Prezydent zrobił ustawę (rok 2005) taką, aby rektorom było dobrze, ale nauka na tym dobrze nie wyszła i pozostała upolityczniona., a naukowcy wręcz lekceważąco odnoszą się do profesorów uczelnianych zwanych „podwórkowymi”. Tylko nominacja prezydencka jest u nas uważana za prestiżową, choć w innych krajach, o mocnej pozycji naukowej, tak nie jest. Wygląda na to, że plaga schizofrenii dotknęła polskie wysokie gremia akademickie i nic nie wskazuje, aby w tej materii podejmowano środki zapobiegawcze. W takim stanie, w jakim znajduje się dziś polska domena akademicka, żaden przewrót kopernikański nam nie grozi.
Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 21 kwietnia 2021 r.
Kojarzony w przestrzeni publicznej z walką o naprawę domeny akademickiej, ujawnianiem plag akademickich i dokumentowania trądu panującego w pałacu nauki
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo