Wszystko wskazuje na to, że Platforma Obywatelska staje się przystawką dla Koalicji Europejskiej. W politycznym znaczeniu przystawka, to mniejszy koalicjant dużej partii, który przez tą dużą zostaje po jakimś czasie skonsumowany. Platforma sama jest teraz w trakcie konsumowania partii "nowoczesna.pl". Wielu uważa tę zagrywkę szefa PO za sprytne posunięcie, które unieszkodliwia niedawnego konkurenta. Zanosi się jednak na to, że PO za chwilę sama może być skonsumowana i to przez jej dziecko, czyli przez KE. Ktoś powie, że to głupie założenie, że przecież to szef Platformy wymyślił KE, dlaczego zatem KE miałaby pożreć jego partię? Grzegorz Schetyna zdecydowanie jednak nie przewidział tego, co się stanie, jak KE nie pokona PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Plan z powołaniem KE był wg szefa PO jedyną szansą na pokonanie PiS, ale się nie sprawdził. PSL prawdopodobnie opuści KE, SLD się nad tym zastanawia, "nowoczesnej.pl" prawie już nie ma, a nowych kandydatów na wstąpienie do Koalicji nie widać. Trudno propagować takie polityczne "szwarc, mydło i powidło", bo idei głoszonych przez tak różne partie pogodzić się nie da. Jednak, jak śledzi się sondaże sporządzane oddzielne dla poszczególnych partii, to widać, że PO nie ma żadnych szans, by w pojedynkę pokonać PiS. Musi zatem istnieć KE, o co zresztą nawołuje guru liberałów, Donald Tusk, by zachować chociaż minimalną szansę na pokonanie PiS w wyborach do naszego parlamentu. KE to większy twór niż PO, więc wniosek nasuwa się sam, zniknie PO, pozostanie KE. Kto będzie szefem tej KE za jakiś czas, wcale nie jest pewne, a nieobecność Schetyny w spędzie liberałów, jaki widzieliśmy 4 czerwca w Gdańsku tylko moje przypuszczenia potwierdza, że niekoniecznie będzie to obecny szef PO. I tak oto możemy być świadkiem tego, że "dziecko" pożera swego "rodzica". Czy ktoś z polityków opozycji może być z takiego rozwiązania zadowolony? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta, jedni przez udział w KE stracili swoje polityczne dziewictwo, PSL w koalicji z nowoczesną.pl, inni przyznali się do nieformalnych związków, PO z SLD, choć nieoficjalnie wszyscy wiedzieli, że takie związki istnieją. Udział starych wyjadaczy z PZPR w gdańskim świętowaniu rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989r jest dowodem na coraz głębsze bratanie się dawnych "przeciwników", którzy mocno komplikują swoje znaczenie w całkiem niedawnej historii. W tym poplątaniu pojęć i zdarzeń wychodzi w Gdańsku na trybunę były prezydent A.Kwaśniewski i krzyczy, "nie ma wolności bez solidarności". Jasny gwint, pomyślałem, za chwilę wykrzyczy, "precz z komuną", ale tak się nie stało, może zachował to sobie na następny rok?
Na tym nagłym poplątaniu politycznej rzeczywistości nienajlepiej wychodzi szef PO, G. Schetyna. PE to jego dzieło, a w Gdańsku Schetyny jednak nie było. Tam głównym mówcą był Donald Tusk, ale nic szczególnego w Gdańsku nie powiedział, ani też nie powołał mitycznego "ruchu 4 czerwca", który miał dać nadzieję na wyswobodzenie Polski spod jarzma PiS. Jednym słowem klapa na całej linii, tym bardziej, że samorządowcy nie rwą się do spełnienia zaleceń D.Tuska wyrażanych w Gdańsku, by kandydowali w wyborach do senatu. A senat, w zamierzeniu Tuska i opozycji, miałby utrudniać rządzenie państwem PiS nawet wtedy, kiedy PiS będzie miało większość w sejmie i kiedy prezydent będzie z tego ugrupowania. Czyżby opozycja pogodziła się z tym, że przegra nadchodzące wybory, a zawalczyć chce tylko o to, by jeszcze skuteczniej przeszkadzać z rządzeniu Polską? I na to polscy obywatele mieliby głosować? Takich pytań, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi, jest wiele, ale jedno jest pewne, na polskiej scenie politycznej długo jeszcze nudy nie będzie.
to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka