Debata, debata i … po debacie. I dalej mało wiemy, kto i dlaczego (wygrał/wygra)? Niby było tam sześciu uczestników, ale tak naprawdę liczyło się dwóch, a reszta, … to tylko przystawki. I mało ważne, po której stronie te przystawki się opowiedzą, bo, tak, czy siak, przystawki rządzić nie będą. Przystawki będą ważne przez moment, do czasu zbudowania koalicji, która uzyska większość sejmową, a zaraz potem zostaną odstawione do kata, co najwyżej któryś z ich polityków załapie się na jakiś pomniejszy urząd.
Tych „dwóch” ważnych na debacie, to wiadomo, Tusk i Morawiecki. I niektórzy eksperci, wcale wielu ich nie było, „mogą se pisać”, że Tusk wypadł najlepiej, choć widzowie TVP (co za „hańba” dla totalnych, którzy to oglądali) widzieli, jak D.T. się denerwował, a pod koniec swego wystąpienia w pierwszej rundzie wręcz pogubił. W ostatniej rundzie, też pod koniec wystąpienia, Tusk wezwał, może raczej wyzwał, na pojedynek Jarosława Kaczyńskiego, a nawet „uprzejmie zezwolił”, by Kaczyński wziął sobie do pomocy Morawieckiego, bo on sam „da radę” im obu. Tusk zapomniał jednak o niedawnym incydencie, który w internecie obejrzało wiele osób, a „totalna” telewizja TVN w całości tego nie pokazała, kiedy to mało „odważnie” zachował się podczas konfrontacji z red. Rachoniem przed siedzibą TVP. Tusk, który ciągle powtarzał, że jest gotów spotykać się z wszystkimi i odpowiadać na każde pytanie, stchórzył wtedy przed współautorem filmu dokumentalnego „Reset”, bo nie chciał odpowiedzieć na żadne jego pytanie. Dostępu do Tuska bronili wtedy „dzielni” ochroniarze, Kołodziejczak, nowy pupil T. i poseł Rozenek, były red. NIE, przeganiany z partii lewicowych. Obaj ci panowie kiepsko świadczą o rozeznaniu szefa PO, jak postronne osoby oceniają jego najbliższe otoczenie, K. do niedawna mieszał z błotem T. i obrażał naszego najważniejszego sojusznika (USA), a Rozenek, to NIE, … czy coś jeszcze trzeba dodawać?
Tusk buńczucznie zapowiadał swój udział w debacie organizowanej w „jaskini lwa”, czyli w TVP. TVP wyprowadziła jednak debatę na neutralny teren, do hal produkcyjnych firmy ATM, producenta programów rozrywkowych, teleturniejów, filmów, czyli wszystkiego, co daje się sprzedać na rynku produktów wizualnych. Oczywiście, opozycja narzekała i z tego powodu, było źle, że debata miała być w siedzibie TVP, też było źle, że będzie w pomieszczeniach ATM, pewnie dla T. byłoby dobrze, gdyby tę debatę przeniesiono do siedziby TVN, a prowadzących zatrudniono właśnie z tej stacji. Nie wiem, czy ta zmiana lokalizacji tak wpłynęła na dyspozycję Tuska, ale gdzieś przepadł jego luzacki styl, dający się zauważyć, kiedy przemawia do swoich wyznawców. Morawiecki, atakowany przez wszystkich, jechał po bandzie („wszyscy na jednego, banda rudego, tchórz, itp.), a Tusk, zagubiony, roztrzęsiony (ręce) odpowiadał niepewnie. Znalazł małego haka na Morawieckiego wyciągając informację, co ten mu doradzał na temat wieku emerytalnego, ale żaden poważny polityk nie może zasłaniać się swoimi doradcami, bo po pierwsze, to on podejmuje decyzje, a po drugie, słucha takich rad, które jego wizji odpowiadają, a doradca tylko mu podpowiada, jak ma je przeprowadzić. W pojedynku Morawiecki – Tusk, wg mnie zdecydowanie wygrał ten pierwszy, tak też mówią niektórzy eksperci strony przeciwnej do PiS, T. skrytykował nawet Komorowski, natomiast działacze PO bronią go zaciekle, bo co im pozostało?
Tusk usiłuje przykryć swoją wczorajszą porażkę dzisiejszymi rewelacjami, kiedy informuje media, że ma informacje, które mówią, że po dymisji dwóch najważniejszych(?) generałów naszej armii jeszcze kolejnych dziesięciu szykuje się do dymisji. Tusk inicjuje bunt polskich generałów i to w takiej chwili, kiedy wojna na Ukrainie i w Izraelu? Totalna opozycja nie przestaje chybotać łodzią, której na imię Polska, chce koniecznie ją zatopić, „by było, jak było”, czyli, by nasi przeciwnicy ze wschodu i zachodu byli zadowolenie? Mam nadzieję, że Polacy (bez rozróżnienia na płeć) dobrze się zastanowią, czy na taką opozycję warto w nadchodzących wyborach głosować.
Tusk walczy o równouprawnienie kobiet, m.in. o ich swobodny dostęp do aborcji, a w tym, do łatwej dostępności do „pigułki na dzień po”. Ta pigułka ma pomóc w usuwaniu niechcianych ciąż, w które czasami kobiety zachodzą przez swoje nierozważne zachowanie (po imprezach, przypadkowych romansach, itp.) łykną na następny dzień biorą pigułkę i wydaje im się, że mają problem z głowy. Ta teoria się nie sprawdza, przekonała się o tym pani Joanna z Krakowa, a Tusk ma i tej „aferze” swój udział. Przepraszam za ten wywód, ale on podsuwa takie podejrzenie, że politycy też mają swoiste "pigułki na dzień PO", czy Donald Tusk właśnie po taką pigułkę już sięgnął, czy zachowuje ją na dzień po wyborach?
to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka