Tytułem wstępu cytaty z: naszeblogi.pl: „Ogólnie … : cham jest dla siebie, inteligent dla ludzi. I to rozgraniczenie działa w każdej sytuacji – najbardziej idealnej i najbardziej ekstremalnej. Inteligent może nie mieć wyższego wykształcenia, ale musi mieć je wystarczające. Najważniejszy jest odpowiedni sposób myślenia i zachowania. Cham może zdobyć najwyższe tytuły, ale gdy jego praca nie pomnaża dobra wspólnego, albo staje się bezużyteczna i służy wyłącznie jego karierze lub prywatnemu interesowi, pozostanie chamem do końca swojego żywota. Przynależność koteryjna, partyjna czy religijna nie ma tu znaczenia.
https://encyklopediateatru.pl/- „Inteligent też może być chamem. Nie musi się wdzierać na salony, bo już tam jest. Zna reguły gry, ale je unieważnia. Zamyka usta autorytetom, na przykład odbierając dostęp do mediów.” …. „Profesor Jerzy Bralczyk mówi o trojakim rozumieniu chama. Po pierwsze - cham "kroczący", czyli wstępujący na salony i łamiący obowiązujące tam reguły, co pozwala mu na uzyskanie przewagi nad tymi, którzy ich przestrzegają. Drugi rodzaj chamstwa to owo "lumpiarstwo". Ludzie, którzy wprowadzają w przestrzeń społeczną zachowania prymitywne i oparte na przemocy. I to nie spotyka się z należytym potępieniem ze strony władzy, a wręcz ma jej przyzwolenie. I wreszcie rozumienie trzecie, klasowe - od którego profesor się zdecydowanie odcina, uznając je za niedopuszczalne: cham jako ktoś niewykształcony, ubogi, mniej zaradny.”
Dlaczego Eternity, dobrze znany Salonowi, pojawił się w artykule? Bo to przykład jednego i drugiego, co w tytule, niby walczący z chamstwem, ale takimi metodami, że sam wpisuje się do tego towarzystwa, które zwalcza. A chamstwo na swoim blogu zwalcza tak odpowiadając swoim adwersarzom (parę perełek z jego bloga, a jest ich tam całe mnóstwo):
„Gdańsk 1939” to trzeba zobaczyć. Dla psów I Polaków wstęp wzbroniony", kuriozalny tytuł jego wpisu i jeden z jego komentarzy pod tymże, „Przyszedł cham w goście i nasrał pod drzwiami. 6666 zabraknie do zmiany nicku. Wiec, chamie, spierdal.j stad, raz dwa, trzy!!”. Z innych jego wpisów: „Lepsza wersja: Jeb*ć PiS w warszawskim metrze”, lub „Cos lzejszego na niedziele: Justyna Biedrawa - List do M. Proszę WYP*******Ć”. Eternity, jak Eternity, Salonowicze znają go dobrze, sam o sobie twierdzi, że jest człowiekiem „z klasą”, wykształconym psychologiem mającym własny gabinet na jakiejś kanadyjskiej klinice, to emigrant od ponad czterdziestu lat przebywający poza Polską. W Polsce pana E. nie ma, ale wg własnego mniemania wie o Polsce na tyle dużo, by niemalże w każdym swoim wpisie Polaków i Polskę obrażać. Zostawmy jednak Eternit’ego, w końcu to „mały pikuś”, jego tu nie ma, mało kto go zna (ale on twierdzi, że zna wielu), są jednak inni przeciwnicy Polski, którzy mają znacznie większy wpływ na opinię publiczną i to nie tylko w naszym kraju.
Jedną z takich osób jest A.Holland, pani reżyser, która też ma tę cechę, że mieszkając od wielu lat za granicą m.in. robi filmy szkalujące Polskę, a generalnie o Polsce myśli tak, tekst z GW z 27.12. 2013r: „Mieszkam i pracuję poza Polską. Kiedy przyjeżdżam, uderza mnie fala niedobrego powietrza, coś takiego, jakby w zamkniętym pomieszczeniu ktoś bez przerwy puszczał bąki. Jest coś takiego, że jest duszno - powiedziała w Radiu ZET Agnieszka Holland.” Pani reżyser udzielała wtedy wywiadu red, Monice Olejnik, należącej do grona znanych celebrytów, którym obecna Polska wybitnie nie odpowiada. Nie odpowiada też całej masie innych celebrytów i „artystów”, którzy chlubią się publicznie swoim kwiecistym językiem. W to grono wpisuje się wulgarna Marta Lempart podziwiana przez opozycję, przyjmowana na opozycyjnych i unijnych salonach, która politycznie zdeprawowała tłumy młodzieży, szczególnie młodych dziewcząt rzucając w przestrzeń publiczną swoje ( ***** ***), a ci młodzi to podchwycili. „Artyści” nie chcieli być gorsi, Andrzej Seweryn („drogie dziecko, twoim zadanie jest im p….ć”), młody Stuhr ( jego „dowcipny” ‘tupolew’, „potencja spadła mi do zera”), K.Janda (o PiS: „Czuję jakby ktoś na mnie sr*ł”, „wgrał jakiś PiS, … bo ludziom znudziło się siedzieć w gównie po pas. Wolą po uszy), B.Kurdej-Szatan (o pogranicznikach, „co to k… jest”), Frasyniuk („to nie wojsko, to śmiecie”) i wiele, wiele innych przykładów można by tu podawać.
Nie można pominąć w tej kwestii, „pany i chamy”, polityków, szczególnie tych z opozycji, bo oni sieją zamęt nie tylko w naszym kraju, ale złą opinię o Polsce rozsiewają też poza jego granicami. Prym wśród nich wiedzie Donald Tusk, pretendent do fotelu premiera, protegowany Niemców i „elit” UE, mający wpływy na zachodzie, a do niedawna(?) przyjaciel pana P., tak mówi o swoich politycznych przeciwnikach: „To są seryjni zabójcy kobiet - PiS to Patologia i Sitwa - chleją i biją swoje kobiety i dzieci, a pracą się nie zhańbili od wielu lat - Musimy zrobić porządek naprawdę żelazną miotłą”, a przyjaciele Tuska(?), nie są w tym gorsi, R.Sikorski – „dorżniemy watahę – Skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją, i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom”, Bronisław Komorowski – „Trzeba mieć odwagę i lać dechą takich ludzi”. Można by wyliczać tak w nieskończoność, tyle tych przykładów chamskich zachowań w przestrzeni publicznej się znajduje, skąd zatem w tytule notki określenie „pany”?
Politykom rządzącym zawsze się wydawało, że władza raz im dana nie będzie nigdy zabrana, przez długie lata komuniści tak rozumieli swoja rolę, że będą rządzić wiecznie. Długo to trwało, zanim musieli władzę oddać, ale to przekazanie rządów tak sprytnie zrobili, że … dalej mieli władzę, choć już trochę mniejszą. Na początku transformacji ustrojowej mieliśmy prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego, dyktatora stanu wojennego, potem był Lech Wałęsa, a następnie Aleksander Kwaśniewski, czyli, w pewnym sensie, swoi wśród swoich, tym bardziej, że Wałęsa publicznie się przyznał, że „musiał” wzmocnić „lewą stronę” i wzmocnił, SLD, spadkobierca PZPR wrócił do władzy. Tak to utwierdziło się przekonanie, że „pany na salonach, to są my” i nikt inny do tego grona nie ma prawa wstępu. Liberałowie tak utwierdzili się w tym przekonaniu, że kiedy lewica znowu popadła w niełaskę, wyciągnęli ją za uszy z tarapatów (wybory do PE) i to towarzystwo siedzi teraz w Parlamencie Europejskim i dalej bruździ wolnej Polsce, przekonując unijne „elity”, że w Polsce nie ma wolności, demokracji, praworządności i z tego powodu nie należą się nam środki z KPO, w tym ‘gadają’ jednym głosem z PO, a w kraju niejaki poseł Trela i jego partyjna koleżanka Sz-W robią najazd na siedzibę Orlenu w poszukiwaniu… haków na obecny rząd. Dawne pany i te nowe, ukonstytuowane w Magdalence, nie mogą ścierpieć, że kto inny jest u władzy i robią wszystko, by do władzy wrócić. Wspiera je „ulica” (Tuskowe marsze) i „zagranica” (KE całym sercem Ursuli vdL), a tu ciągle nie wiadomo, czy ten powrót, po ośmiu latach, się uda. PO popiera, raz tak, raz nie, inny przedstawiciel tych grup, panów i chamów, Lech Wałęsa, który ostatni swój popis dał na swoich urodzinach, kiedy obraził, nikt nie wie, dlaczego, młodą piosenkarkę dającą mini recital na jego uroczystości. Można, można, jak się jest „elitą”, bo „wybitnym”(?) można więcej.
Jak widać na podanych przykładach „pany i chamy” dzieli cienka granica, co kiedyś było nie do pomyślenia, Polaków knujących przeciwko własnej ojczyźnie nazywano otwarcie zdrajcami, a tych, którzy w przestrzeni publicznej nie potrafili przyzwoicie się zachowywać nazywano po prostu chamami. Wejście do polityki niejakiego Palikota w tym odróżnianiu panów od chamów wiele zmieniło, wcześniej i później L.Wałesa też miał na tym polu swoje zasługi, ale Marta Lempart sprawę przypieczętowała, teraz jednych od drugich odróżnić coraz trudniej, choć przyzwoici ludzie pewnie nie mają z tym problemu
PS. Przez pośpiech zgubiłem małe uzupełnienie, co teraz (23:05) nadrabiam
W minioną niedzielę D.T. zorganizował w Warszawie „Marsz miliona serc”. Frekwencję na tym marszu T. pewnie liczył wg wydanych serduszek („ludzie brali po 20, po 50, po 100”), bo nijak na tym terenie nie mogło się zmieścić więcej, niż jedna trzecia tego, co T. zapowiadał. Niektórzy z „totalnych” zaczęli przebąkiwać, że frekwencja była nieważna, ale duża, można i tak, oni wszystko interpretują na swoja korzyść. Na marszu, na jednej i drugiej estradzie (start i meta) pojawiła się cała śmietanka opozycji, z nielicznymi wyjątkami, a wśród nich było wielu z tych, o których była powyższa notka i ci, których nawet inicjały w notce się nie znalazły, ale niewątpliwie do tej grupy należą. Bo któż ze wspierających opozycję nie chciałby się ogrzać przy panach: T&T, Kołodziejczaku, Biedroniu, Czarzastym, Owsiaku, itd.? Były tam panie „artystki” estradowe i filmowe, które na estradach i ekranach coraz trudniej zobaczyć, więc nie mogły takiej szansy zmarnować. Była też młoda dziewczyna, studentka i kandydatka PO na posła Sejmu RP, katoliczka, wierząca i praktykująca (tak T. ją przedstawił), która mocno wspierała Martę L. na wiadomych protestach, to kolejny przykład, jak to towarzystwo łączy ogień z wodą. A jak pięknie śpiewali polski hymn? Zapowiadali, że będą szablą odbierać „co mam obca przemoc wzięła”, czyżby już podejrzewali, że, jak wygrają wybory, Polska w obce łapy wpadnie, a wtedy będą się o Polskę bić? Bo, jak na razie Polską pomiatają, tu w kraju, a ich przedstawiciele i na obczyźnie, a w UE (PE) szczególnie
to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura